baner

Recenzja

BBPO: 1946

Karol Wiśniewski recenzuje B.B.P.O #3: 1946
7/10
BBPO: 1946
7/10
Głównym bohaterem „BBPO: 1946” jest Trevor Bruttenholm – naukowiec, okultysta i przybrany, ale za to wzorowy ojciec Hellboy’a. Co prawda, zginął on dość brutalną śmiercią już w pierwszym tomie przygód piekielnego chłopca, ale po jakimś czasie Mignola zorientował się, że było to ciut pochopne i wkrótce profesor Bruttenholm stał się nieodłącznym elementem obsady filmów fabularnych oraz universum „Hellboy animated” – w „głównym świecie” zostały nam tylko opowieści retrospektywne.

I tak wraz z Bruttenholmem odwiedzamy Berlin w 1946 roku. Na jego gruzach zarówno alianci, jak i sowieci dokonują dość zaskakujących odkryć o podłożu okultystycznym. Obydwie „sprzymierzone” ze sobą strony przysyłają więc swoich ekspertów, którzy chcąc - nie chcąc muszą współpracować, by stawić czoła skutkom przerażającego projektu Vampir Sturm.

Tak, są wampiry, które tak uwielbia Mike Mignola. Inne niebezpieczne stwory również, na czele z Warwawą - małą, radosną dziewczynką. Pierwsze skrzypce gra jednak Bruttenholm, który jest bardzo ciekawą postacią. Pozornie młody, ale zarazem na tyle doświadczony w walce ze prawdziwym i namacalnym złem, że nie waha się poświęcić życia swoich współpracowników w imię powodzenia misji.

Scenariusz jest świetny, zwłaszcza, że w opowieść o początkach B.B.P.O, którą w „1946” tworzą praktycznie dwie osoby, inteligentnie wpleciono kilka wątków i postaci mających kolosalny wpływ na przyszłe życie Piekielnego Chłopca. Wspomnę też, że atmosfera grozy jest gęstsza niż w Hellboy’u, a potęguje ją klimat zniszczonego i wrogiego Berlina.

Napięcie narasta wraz z rozwojem akcji, tak samo jak i szacunek dla twórców tej opowieści, aż do finału, który, niestety rozczarowuje, gdyż (uwaga, mały spoiler) sprowadza się przede wszystkim do nawalanki. Owszem, to znak firmowy komiksów z Hellboy’em, ale gdy wśród bijących się brak Piekielnego Chłopca to robi się troszkę... dziwnie. Jeśli autorzy chcieli zrobić horror komediowy, warto było tę konwencję utrzymać od początku opowieści. A tak, w czterech rozdziałach komiksu jest strasznie, a w piątym zamiast kulminacji grozy, robi się śmiesznie, a nawet niedorzecznie, gdy okazuje, że świat znowu kręci się wyłącznie wokół Ameryki (przeczytacie, zrozumiecie).

W odróżnieniu od scenarzystów, Paul Azaceta – rysownik albumu – wykonał bardzo przyzwoitą robotę od początku do końca. Żadnych graficznych fajerwerków, po prostu solidne rzemiosło, doskonale współgrające z tonem opowieści. Artysta ten ma swój styl, ale zarazem nie jest zbyt odległy od stylu Mike Mignoli, który zresztą cały czas czuwał nad rysunkami i pomysłami Azacety.

Oprócz głównej opowieści, w albumie znajduje się też przyzwoita 8-stronnicowa nowelka komiksowa stworzona przez tych samych autorów na dzień darmowego komiksu oraz nieco szkiców.

„BBPO: 1946” mógł być jednym z najlepszych komiksów, jakie przeczytałem w tym roku, ale ostatecznie zakwalifikuję, go jako „tylko” jeden z lepszych. Zabrakło co prawda jakiejś kropki nad „i”, jednak album wart jest przeczytania, a wydawcę zachęcam do wydania następnej części cyklu: „BBPO: 1947”.

Opublikowano:



B.B.P.O #3: 1946

B.B.P.O #3: 1946

Scenariusz: Mike Mignola, Joshua Dysart
Rysunki: Paul Azaceta
Kolor: Nick Filardi
Okładka: Mike Mignola, Dave Stewart
Wydanie: I
Data wydania: Lipiec 2009
Seria: B.B.P.O
Tytuł oryginału: B.P.R.D.
Wydawca oryginału: Dark Horse Comics
Tłumaczenie: Jacek Drewnowski
Druk: kolor
Oprawa: miękka
Format: 170 x 260 mm
Stron: 152
Cena: 45,00 zł
Wydawnictwo: Egmont
ISBN: 978-83-237-9129-4
WASZA OCENA
8.00
Średnia z 1 głosów
TWOJA OCENA
8 /10
Zagłosuj!

Galerie

BBPO: 1946 BBPO: 1946 BBPO: 1946

Tagi

Hellboy

Komentarze

-Jeszcze nie ma komentarzy-