baner

Recenzja

Niebo nad Brukselą

Tadeusz Fułek recenzuje Niebo nad Brukselą
Rynek komiksowy w Polsce pączkuje w tempie zastraszającym, co i rusz wyskakując z nowym pomysłem. Jednym z takich nowych projektów jest seria „XX wiek/wiek XXI” wydany przez giganta na polskim poletku wydawniczym – Egmont. W założeniu ma on prezentować komiksy opisujące „ważne wydarzenia historyczne i współczesne problemy społeczno-polityczne”. I to założenie zostało w stu procentach zrealizowane przez pierwszy album (będący zbiorczym wydaniem dwóch albumów oryginalnych) – „Niebo nad Brukselą” Bernara Yslaire’a . Cóż może być dziś ważniejszym problemem niż zamachowcy – samobójcy, strach przed wojną i strach człowieka Zachodu przed obcym mu Islamem?

Yslaire’a znamy w Polsce z wydanej parę lat temu przez Egmont serii historycznej Sambre (nad której kontynuacją autor pracuje aktualnie). Osobiście byłem sceptycznie nastawiony do tej historii, nie przemawiały do mnie ładne i gładkie obrazki, które moim zdaniem utrudniały „wciągnięcie się” w opowieść. Ten zarzut już jednak nijak nie pasuje do „Nieba nad Brukselą” – tutaj przyjemne dla oka rysunki skonfrontowane są ze, znakomicie wkomponowanymi, zdjęciami czy obrazami telewizyjnymi. Styl Yslaire’a skonfrontowany z tak poważnym tematem zyskuje dodatkowy wymiar metaforyczny. Wydarzenia komiksu dzieją się w oderwaniu od rzeczywistości – nie wiemy do końca, czy wydarzyły się, czy są tylko możliwością, czy bohaterowie mogli zaistnieć naprawdę, czy nie. Autor zresztą tłumaczy w komentarzu, że jest to nieważne, gdyż chodziło mu tylko o własną formę protestu przeciw wojnie (nawiązującą do sławnego Bed–In Johna Lennona i Yoko Ono). Między słowami zdaje się mówić, że wystarczy idea, pomysł, myśl, żeby poruszyć ludzi – w momencie, kiedy telewizja wydaje się rzeczywistsza od rzeczywistości – prawdziwość traci na znaczeniu.

I jako forma protestu komiks sprawdza się wyśmienicie. Nie ma co szukać w nim wielkiej fabuły – ot dwoje ludzi spotyka się i kochają się w pokoju hotelowym. Jest za to ogromna dawka emocji, zagubienia, gniewu. Gniewu, który popycha muzułmanów do zamachów, gniewu ludzi Zachodu na bezsensowną śmierć ofiar zamachów. Yslaire nie ocenia nikogo, w komentarzach mówi: „nie wszyscy terroryści są Arabami, nie wszyscy Arabowie są terrorystami”. Tą myśl zresztą wyraża bezbłędnie, gdy Fadya, niedoszła terrorystka, emocjonuje się swoim telefonem niczym każda europejska nastolatka, a wzburzenie wywoływane kolejna „pokojową” wojną transmitowaną w telewizji jest jednakowo autentyczne po obu stronach.

Komiks „Niebo na Brukselą” jest kontrowersyjny – to na pewno. Sceny nagości i seksu gęsto (jak na komiks niepornograficzny) wypełniają kadry i przemawiają z opisów. Ale po raz pierwszy od wielu komiksów, filmów, obrazów, czy książek miałem wrażenie, że są one dokładnie tam, gdzie być powinny, a ich miejsce jest usprawiedliwione. Nie są tam tylko po to, żeby dodać pikanterii, żeby kogoś zbulwersować. Sceny miłości pokazują tylko jak bardzo mogą się do siebie zbliżyć dwa, teoretycznie obce i nieprzekładalne na siebie, światy. Yslaire próbuje pokazać, że jednak jest coś co łączy wszystkich ludzi, niezależnie od religii, czy narodowości. Jako źródło nieporozumień i jako jedynego wspólnego wroga wskazuje media, rządy i wszystko, co tylko wprowadza ludzi w błąd, zniekształca znaczenia i zamydla obraz.

Na pochwałę (kolejną) zasługuje też na pewno dopracowanie detali. Wpleciona historia Chazarów, ludu, który nie istnieje od XII wieku, a słynącego swego czasu z wielkiej tolerancji, nawiązania do Johna Lennona i Yoko Ono (choć w tym wypadku autor pomieszał trochę sens tego happeningu), i szereg aluzji oraz drobnych elementów wplecionych do historii nadaje jej naprawdę uniwersalnego wymiaru, a jednocześnie odrealnia. Komiks złożony z wielu równoległych epizodów z różnych czasów i różnych miejsc, upodabnia się do snu, czy raczej marzenia, które zasłania trudną rzeczywistość.

O „Niebie na Brukselą” można by jeszcze długo pisać, gdyż jest otwarty na wielość różnych interpretacji i daje się analizować z wielu stron. Dla mnie jednak bardziej od tego ważna jest ogromna dawka emocji, która nie pozwala odłożyć tego komiksu po pierwszym przeczytaniu. Ja przynajmniej zamierzam sięgnąć po niego jeszcze wiele razy. Czyż może być lepsza inauguracja nowej serii, niż tak wyśmienity komiks?

Opublikowano:



Niebo nad Brukselą

Niebo nad Brukselą

Scenariusz: Bernard Yslaire
Rysunki: Bernard Yslaire
Data wydania: Marzec 2009
Seria: XX wiek, wiek XXI
Tłumaczenie: Maria Mosiewicz
Druk: kolor
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Format: 260 x 190 mm
Stron: 168
Cena: 49 zł
Wydawnictwo: Egmont
ISBN: 978-83-237-2546-6
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Zagłosuj!

Galerie

Niebo nad Brukselą Niebo nad Brukselą Niebo nad Brukselą

Komentarze

Sortuj: od najstarszego | od najnowszego

Death 2 -

Ha, pierwsza pozytywna recenzja tego komiksu:)

MORT -

A ja jeszcze nie widziałem innej recenzji tego komiksu...
A sam komiks nawet mi się podobał. Zarówno pod względem przesłania jak i formy.

vision2001 -

Rzeczywiście - w "Metrze" czytałem bardzo nieprzychylną recenzję tego komiksu. Ogólnie komiks bardziej mi się spodobał niż "Sambre".