baner

Recenzja

Finał (nie)godny rozwinięcia

Tomasz Kleszcz recenzuje Liga Sprawiedliwości #04: Niekończąca się walka
5/10
Finał (nie)godny rozwinięcia
5/10
Mając za sobą trzy słabe albumy, nie spodziewałem się już niczego dobrego po pisaninie Hitcha. Jakże wielkie było zatem zaskoczenie, kiedy po pierwszej nowelce byłem pod zupełnie sporym wrażeniem. Szkoda, że trwało to bardzo krótko.

Szybka, wciągająca akcja. Całkiem sprawnie skonstruowana opowieść. Nawet pomysłowo wykorzystanie zawiłości podróży w czasie. A do tego prawie zero patosu i wychodzących bokiem, mdłych monologów. Okazuje się, że porzucając myśl o budowaniu spektakularnej fabuły, a pisząc po prostu rozrywkową historyjkę, Hitch poradził sobie najlepiej ze wszystkich dotychczasowych prób, które podjął. O dziwo, udały mu się ją połączyć z wcześniej występującymi wątkami, które składać się mają na – przynajmniej w teorii - przytłaczające wydarzenie, do którego cały czas zbliżamy się małymi kroczkami. Brytyjczyk dodatkowo sam zilustrował swoją opowieść co stanowi również mocną stronę tej części albumu. Bo chociaż gwiazda tego artysty ostatnimi laty jakby przygasła, to uczciwie należy przyznać, że jest on naprawdę utalentowanym rysownikiem. Od strony wizualnej Liga stworzona przez Hitcha jest dynamiczna, mięsista i tryska energią.

Niestety, im dalej w las, tym... wiadomo jak. Do gry wchodzą nowi scenarzyści i jedna scenarzystka, pisząc po krótkiej historii. Mają one wprowadzić dodatkowy element napięcia i przygotować grunt pod finał. Wszystko to wygląda dość mizernie. Fabuły są nieprzekonujące, miałkie i bez polotu. Naiwne dialogi sprawiają, że mamy do czynienia z produktem skierowanym nie do końca wiadomo do kogo. Można by to tego podejść jako do tytułu dla nastolatków, i nieco przymknąć oko na taką konwencję, gdyby nie fakt, że ten tytuł od początku nosi pozory czegoś tworzonego z myślą o poważniejszym odbiorcy. Odpowiedzialny w głównej mierze za serię Hitch cały czas próbował skonstruować coś ambitnego, używając wszystkich koniecznych środków, których niestety nie był w stanie odpowiednio wykorzystać.

Kompletnie rozczarowujące zakończenie, do którego od jakiegoś czasu zmierzaliśmy, a które przechodzi całkiem echa i sprawia, że czas poświęcony na lekturę można uznać za najzwyczajniej w świecie zmarnowany.

Graficznie dobrze prezentuje się tylko Hitch. Pozostali rysownicy zaangażowani w projekt to w większości druga liga i nie bardzo jest tu na czym zawiesić oko. W zestawieniu z co najwyżej poprawną fabułą daje to poziom przeciętny, a przecież mamy do czynienia z flagową drużyną amerykańskiego giganta branży. Historie z udziałem wielkiej szóstki [aktualnie wielkiej piątki plus mniejszej dwójki] powinny przynajmniej w niewielkim stopniu wybijać się jakością i poziomem na tle konkurencji, ale tutaj nic takiego nie ma miejsca.

Jeden niezły rozdział to za mało, by uratować reputację Ligi Sprawiedliwości. Nie wiem, czy nowi scenarzyści zwiastują zmiany w gronie osób pracujących przy tym projekcie. Jeśli jednak zmiany mają tak wyglądać, to serii nie czeka nic dobrego. A straszenie czytelnika kolejnym wielkim, nadchodzącym zagrożeniem raczej nie wzbudza szczególnego entuzjazmu. Niekończąca się walka, podobnie jak poprzednie odsłony Ligi to pozycja raczej dla wielkich, i młodych fanów.

Opublikowano:



Liga Sprawiedliwości #04: Niekończąca się walka

Liga Sprawiedliwości #04: Niekończąca się walka

Scenariusz: Dan Abnett, Bryan Hitch, Shea Fontana, Tom Defalco
Rysunki: Bryan Hitch, Ian Churchill, Philippe Briones, Tom Derenick
Wydanie: I
Data wydania: Wrzesień 2018
Seria: Liga Sprawiedliwości, Odrodzenie
Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
Druk: kolor
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Format: 165x255 mm
Stron: 132
Cena: 39,99 zł
Wydawnictwo: Egmont
ISBN: 9788328134416
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Zagłosuj!

Galerie

Finał (nie)godny rozwinięcia Finał (nie)godny rozwinięcia Finał (nie)godny rozwinięcia

Komentarze

-Jeszcze nie ma komentarzy-