baner

Recenzja

Przybysz

Tadeusz Fułek recenzuje Przybysz
Miło odpocząć czasami od gęsto zapisanych tekstem, tak zwanych, „opowieści graficznych”, gdzie poprzez fikcyjną rzeczywistość ciągną nas skomplikowane rozterki i uczucie głównych bohaterów. Ale problem jak to zrobić, kiedy tak wygląda przeważająca większość publikowanych dziś komiksów. Dlatego warto wypatrywać i kompletować komiksy zrozumiałe dla każdego (przynajmniej o ile należy się do szeroko pojętej „kultury zachodniej”) – opowieści snute obrazem, gestem, gdzie słowo jest zbędne.

Taki prezent sprawiła nam Kultura Gniewu wydając, w niecodziennym dla siebie formacie i twardej oprawie, „Przybysza” Shauna Tana. Wyjątkowość tego wydania wyróżnia je, nawet jeśli stoi na półce obok ekskluzywnych wydań Egmontu – mamy wrażenie, że oto zaplątał się między komiksy stary album fotograficzny lub atlas, może jakaś wiekowa, oprawiona w skórę książka. I to wrażenie nie mija w momencie, gdy weźmiemy go do rąk, wręcz przeciwnie – większość stron postarzono poprzez zgięcia, zabrudzenia. Efekt albumu zdjęciowego pojawia się często w retrospektywach, a całości dopełnia tasiemkowa zakładka. Oprawa zasługuje z pewnością na wielkie uznanie, szczególnie że płacimy za ten album niecałe 80 złotych (chyba jednak niedużo w porównaniu z ww. wydaniami Egmontu). Można by tylko prosić o inny, bardziej matowy, szorstki papier – ale to już narzekania malkontenta, który naprawdę nie ma na co narzekać.

A co w środku? Co nieco zdradzić nam może partner wydania ukryty na pierwszych stronach – Amnesty International. Nic w tym dziwnego, ponieważ otrzymujemy opowieść o człowieku, który musi porzucić swój dom, emigruje do nowego, lepszego (co do tego nie ma wątpliwości), a jednocześnie zupełnie obcego, miejsca. Tutaj musi ułożyć sobie życie, znaleźć dach nad głową i pracę (w czym pomagają mu miejscowi – też uchodźcy), żeby móc później sprowadzić rodzinę. Tylko tyle – historia prosta i banalna do bólu – ale za to opowiedziana w bardzo wyrafinowany sposób. Wyobraźnia autora dała początek zupełnie nowemu światu (gdzie wszystko od jedzenia, przez architekturę, po transport jest zupełnie inne), który odkrywamy razem z głównym bohaterem. Brak tekstu sprawia, że łatwo utożsamiamy się z nim, czując, że również zostawiliśmy swój język i swój kraj daleko w tyle. A do odkrycia jest praktycznie wszystko – jak funkcjonuje nowy świat, co jeść, jak się poruszać, co robić i najważniejsze – jak żyć.

Trochę tendencyjne może się wydać, że ten nowy świat, oaza dla tytułowego przybysza i jego rodziny, jest dość jednoznacznie utożsamiony ze Stanami Zjednoczonymi. Zresztą autor nie kryje, że używał archiwalnych zdjęć przedstawiających hale imigracyjne Nowego Jorku i samych imigrantów, inspirując się nimi i ich historiami. „Nowy Świat”/ Stany Zjednoczone rysuje się jako ostateczna oaza, gdzie zmęczeni i zbłąkani imigranci odnajdą w końcu spokój i będą mogli rozpocząć nowe życie. Nie mogłem się również oprzeć wrażeniu, że miejsca o których opowiadają spotkani przez głównego bohatera ludzie, dziwnie przypominają stary kontynent i nie tylko (ja dopatrzyłem się Włoch, Wielkiej Brytanii, Rosji i Chin – pewnie przesadzam, ale podobieństwa są).

Mimo tych lekko przemyconych aluzji „Przybysz” jest bardzo uniwersalną opowieścią. Tęsknota za rodziną, rodzinnymi stronami, wyobcowanie i niemoc zrozumienia nowej rzeczywistości – kto nie zna tych uczuć nigdy chyba nie wystawił nosa poza próg domu. Teraz jest szansa nadrobienia strat – wystarczy zajrzeć do komiksu Shauna Tana.


Opublikowano:



Przybysz

Przybysz

Scenariusz: Shaun Tan
Rysunki: Shaun Tan
Wydanie: I
Data wydania: Luty 2009
Tytuł oryginału: The Arrival
Wydawca oryginału: Lothian Books, Hachette Livre Australia
Druk: kolor
Oprawa: twarda
Format: A 4
Stron: 128
Cena: 79,90 zł
Wydawnictwo: Kultura Gniewu
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Zagłosuj!

Galerie

Przybysz Przybysz Przybysz

Komentarze

-Jeszcze nie ma komentarzy-