Noo!!! To rozumiem! Dyskusja wre, krew się leje, flaki lecą na lewo i prawo!
Ja zrobiłem taki mały eksperyment i "przeleciałem" po tytułach opowiadań numeru, spawdzając, czy pamiętam o co w każdym mniej więcej chodziło.
Mogłem przypomnieć sobie z grubsza treść tylko kilku opowiadań, a mianowicie: "Hotelu dla samobójców", "Wilczego kamienia", "Martyrologii" (ale to ostatnie tylko przez skojarzenie z autorem, "a! Kain, ten od rzeżni na Lenartowicza"...) i... "Chochoła" (! niespodzianka, bo opowiadanko wcale do gustu mi nie przypadło, ale zapamiętałem, bo po tytule spodziewałem się czegoś zupełnie, ale to zupełnie innego, szczególnie w roku Wyspiańskiego... i byłem wkrewiony i rozczarowany jak czytałem).
Greg bodajże zapytał co też takiego entuzjaści "Wilczego Kamienia" widzą w opowiadaniu. Hmmm... No właśnie, to dobre pytanie, bo utwór rzeczywiście szczególnie porywający nie jest. Ja jednak miałem wrażenie, że jest najbardziej kompletny, że autorka wiedziała co robi od początku do końca, że sobie przemyślała dokładnie strukturę, bohaterów i zdarzenia i nieźle wszystko zgrała. Czyli innymi słowy, że się najbardziej do pracy przyłożyła. A może ma największy talent (ma ktoś jej zdjęcie btw? ;P). Nie wiem, to tylko moje wrażenia.
Muszę powiedzieć, ze żywo tu dyskutowana "Piekielna Wdowa" (tytuł ni w 5, ni w 9 jak dla mnie, bo wdowa, wdówka raczej była dla mnie jakoś na dalszym planie) nie zrobiła na mnie większego wrażenia, może wartało by do tekstu wrócić, ale jakoś czasu nie mam. Choć na obronę autora muszę powiedzieć, że aż tak bardzo się nie nudziłem czytając, ani w ogóle nie miałem skojarzeń z Sapkowskim (może dlatego, że nie jestem specjalnym fanem jego książek), jak coś to raczej z Diablo . Może opowiadanie nie jest szczególnie oryginalne, ale na pewno z niczego nie stara się "zrzynać", bez przesady! Ja żałuję, że tak lekko był potraktowany motyw, ciężkiej przecież kondycji, czyli opętania. "O, świetnie, dostałem do łba demona, ale będzie mi się dobrze teraz wojowało a i pogadać będzie z kim w czasie długich wojaży". Szkoda, szkoda, bo widzę, że autor opiera się na najlepszych źródłach jeśli o demony chodzi, czyli na Biblii. W opowiadaniu nie znalazłem też nic pretensjonalnego, ani nie odczuwałem żadnych przykrych doznań tuż po lekturze (jak np. niesmak, irytację i zwykłą urazę do jednego autora względem NAPRAWDĘ pretensjonalnych i idiotycznych komentarzy na końcu tekstu, palcem wskazywać nie będę, ale TO W TYM O WAMPIRACH!!! ). Ot nie najgorsze opowiadanko, które tylko miało potencjał i niestety nie zapadło mi w pamięć.
Chętnie może też wróciłbym do opowiadania Cetnarowskiego, które miało coś w sobie, ale które mnie trochę przydusiło. Zmęczyłem się tą lekturą jak diabli. Za dużo niestety autor ode mnie wymagał. Eech!