baner

Komiks

Smerfy #31: Smerfy w Pilulicie

Smerfy #31: Smerfy w Pilulicie

Scenariusz: Alain Jost, Thierry Culliford
Rysunki: Pascal Garray
Wydanie: 2024
Data wydania: 31 Styczeń 2024
Seria: Smerfy
Druk: kolor
Oprawa: miękka
Format: 216x285 mm
Stron: 48
Cena: 34,99 zł
Wydawnictwo: Egmont
ISBN: 9788328167704
ZAPOWIEDŹ
WASZA OCENA
Brak głosów...
To album o Smerfach, dość spokojnych istotach, które lubią opowieści o szalonych przygodach.
Poeta często miewa natchnienie, ale inne Smerfy rzadko kiedy chcą słuchać jego nudnawych utworów. W końcu dostaje dobrą radę: napisz książkę pełną przygód i niezwykłych wydarzeń, bo wszyscy lubią takie opowieści. Ale czy łatwo jest zaspokoić gusta odbiorców? Zobaczmy, czy Poeta będzie w stanie wymyślić historię, którą czyta się z zapartym tchem!
Smerfy wymyślił belgijski scenarzysta i grafik Pierre Culliford (1928–1992) używający pseudonimu Peyo. Obecnie autorami serii są następcy Peyo, w tym jego syn Thierry.

Galerie

Smerfy #31: Smerfy w Pilulicie Smerfy #31: Smerfy w Pilulicie Smerfy #31: Smerfy w Pilulicie

Komentarze

Sortuj: od najstarszego | od najnowszego

wkp -

SMERF PISARZ



Uzupełnianie „Smerfów” na polskim rynku trwa. Z głównej serii wyszło łącznie dotąd – mowa oczywiście o oryginalnym wydaniu – 41 albumów. My nad Wisłą doczekaliśmy się 36 (wliczając w to poniższy). Czego nam brakuje? najnowszej części („Gargamel l'ami des Schtroumpf”) i tomów 32-35 (z tego co się orientuję). Więc w sumie mało i jak Egmont się postara, szybko będziemy mieli komplet. A na razie mamy część 31, która trochę tej luki zapełnia i całkiem fajnie wypada. Wiadomo, nie jest to poziom Peyo, ale jego kontynuatorzy, jak zawsze, dają radę.



Poeta i jego twórczość. No nie kupuje ona Smerfów, ale co gdyby ten zajął się prozą? Tylko jaką książkę ma napisać? I czy zdoła?



Twórcy kontynuacji „Smerfów”, którzy cykl ciągną po śmierci Peyo – w tym jego syn – czasem miewają lepsze, czasem gorsze pomysły, ale nigdy poniżej pewnego poziomu nie schodzą. No chyba, że biorą się za „Smerfy i wioskę dziewczyn”, poboczny, bardziej uproszczony i uwspółcześniony cykl z małymi niebieskimi skrzatami, wtedy z tym różnie bywa, chociaż tragedii też nie ma. A tu jest fajnie, fajny pomysł, może nie wszystko wyszło idealnie, ale sympatycznie, widać tu pewien pomysł, a na nim budowana jest całkiem sprawna historia. Reszta to już wszystko to, co znamy, lubimy i czego chcemy więcej.



Czyli dużo przygód, dużo humoru i dużo przeuroczych, klasycznych ilustracji – bo może to i nie klasyk, ale ten stary styl oddaje niemal idealnie. Całość jest zabawna, ale pouczająca. Nienachalny dydaktyzm plus postawienie na dobrą zabawę sprawiają, że fajnie się w to wchodzi i do samego końca nie zawodzi. Tak dużych, jak i małych, choć wiadomo, że to Peyo lepiej wchodził w te dojrzalsze, satyryczne tematy, a jego następcy wolą iść bezpieczniejszą nieco drogą. Ale nie zmienia to faktu, że droga to dobra i tyle w temacie.



W skrócie: jest lekko, prosto, na temat i dla całej rodziny. Niezależnie od poprzednich tomów – jak zawsze, taka klasyka nigdy nie łączyła się jakoś mocno fabułami, co najwyżej drobnymi odniesieniami – niezależnie od wieku i preferencji, takie rzeczy, jak „Smerfy” po prostu się lubi niezależnie od wszystkiego. I widać, że twórcy też to wszystko lubią, bo z uczuciem, z duchem i sercem robią te swoje kolejne części.