baner

Komiks

Fire Force #24

Fire Force #24

Scenariusz: Atsushi Ohkubo
Rysunki: Atsushi Ohkubo
Wydanie: I
Data wydania: Październik 2023
Seria: Fire Force
Tłumaczenie: Wojciech Gęszczak
Druk: czarno-biały
Oprawa: miękka, obwoluta
Cena: 24,99 zł
Wydawnictwo: Waneko
ZAPOWIEDŹ
WASZA OCENA
Brak głosów...
INTRYGA, MROK I WIELKI KATAKLIZM… CZY UZNANA ZA WROGÓW ÓSEMKA ZNAJDZIE SPOSÓB, BY IM SIĘ PRZECIWSTAWIĆ?

Zastęp Oubiego przygotowuje się do stawienia czoła wielkiemu kataklizmowi. Święty miecz Arthura w końcu zostaje ukończony, a trening u Benimaru pomaga Shinrze w większym stopniu opanować Adolla Link! Czy uda mu się wkroczyć do Adolli?

W odpowiedzi na starania swojego starszego brata Shou odczuwa pewną przemianę w sercu, która motywuje go do podjęcia określonych działań.

Ostatnia msza zostaje odprawiona, zwiastując rozpoczęcie odliczania do zagłady. Dochodzi do wielkiego trzęsienia ziemi, któremu towarzyszy pojawienie się na wodach przybrzeżnych Oceanu Spokojnego niezwykłego wroga, który rzuca na wszystko cień!

Zagrożenie nadciąga od strony morza.

URATUJ ŚWIAT, ÓSEMKO!

Komentarze

Sortuj: od najstarszego | od najnowszego

wkp -

OSTATNIA MSZA



I can feel the heat risin'

Everything is on fire

Today is a painful reminder

Of why we can only get brighter

The further you put it behind ya

But right now I'm on the inside

Lookin' out, 'cause

- Eminem & Sia



Na pełnej petardzie – a może należałoby powiedzieć na pełnym ogniu – leci sobie ten tomik. Akcja na kilku frontach i poziomach, wydarzenia z epicko-dynamicznym zacięciem, no dzieje się, dzieje, a jeszcze serio jest na co popatrzeć, bo autor tym razem nie żałuje nam też i spokojniejszych plansz, na których można na dłużej zawiesić oko. Więc już dwadzieścia cztery części za nami, a ja nadal czuje się, jakby ta seria wciąż najlepsze miała przed sobą i co raz odsłaniała kolejne, coraz to fajniejsze karty. A to optymistycznie nastraja na przyszłość.



Wielki kataklizm nadciąga. Shinra stara się lepiej opanować Adolla Link, a tymczasem święty miecz Arthura wreszcie udaje się dokończyć. Pora na przemianę, pora na ostatnią mszę i odliczanie do wielkiego, tragicznego końca. I na pewnego wroga.



Nie napiszę w tym miejscu nic odkrywczego ani oryginalnego, bo i po co. Leci to wszystko na przód, gna przed siebie, pędzi i właściwie nic więcej nie potrzeba, by naprawdę dobrze się bawić. Siada czytelnik, bierze taki tomik do ręki i już wpada. Odkłada dopiero po skończeniu – no ja tak mam – bo ta akcja, to jak to wszystko dociska gaz do dechy wciąga i nie pozwala się nudzić ani przez chwilę. No i właśnie o to chodzi.



Po mangi takie, jak ta sięgam, jak sięgam po filmy Michaela Baya czy Rolanda Emmericha. Nie liczysz na realizm ani oryginalność, sens też nie ma większego znaczenia – choć w przypadku „Fire Force” muszę dodać, że to nie jest głupie, jak większość filmów tych twórców – po prostu chcesz się dobrze bawić, chcesz dramatyzmu i czegoś do śmiechu, chcesz by widowiskowe sceny zalewały cię ze wszystkich stron, by było imponująco i epicko… No i to właśnie mam tu, z taką lekkością serwowane, z wyczuciem i w ogóle.



No i ładnie to graficznie wypada. Bo bez tego by wrażenia nie robiło, no bo jak. Można by pisać o wielkich wydarzeniach, ale nie widząc ich należycie przedstawionych, co z tego by wyszło? Ale tu przedstawienie jest dobre, nie wybitne, ale jednak miłe dla oka i ogólnie sympatyczne. Ot jak cała ta manga.