baner

Komiks

Ostatnie spojrzenie

Ostatnie spojrzenie

Scenariusz: Charles Burns
Rysunki: Charles Burns
Wydanie: I
Data wydania: Listopad 2022
Tłumaczenie: Wojciech Góralczyk
Druk: kolor
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Format: 216x282 mm
Stron: 176
Cena: 99,90 zł
Wydawnictwo: Kultura Gniewu
ISBN: 978-83-67360-16-6
WASZA OCENA
9.00
Średnia z 1 głosów
TWOJA OCENA
Zagłosuj!
W „Ostatnim spojrzeniu” Charles Burns, autor legendarnego „Black Hole”, zabiera nas w podróż zarówno w głąb pamięci swojego bohatera, szukającego w przeżyciach z młodości źródła nękających go lęków, jak i do świata surrealistycznych wizji i snów.

Doug, początkujący fotograf i student sztuki, patrzy na rzeczywistość przez obiektyw aparatu. Za pomocą kolejnych polaroidów tworzy mapę swoich przeżyć, desperacko próbuje uchwycić rzeczy, które wydają się mu umykać. Stwarza też swoje artystyczne alter ego: Johnny’ego 21. To on wchodzi na scenę, ukryty za prostą, komiksową maską. To także Johnny 21 przeżywa niezwykle sugestywne koszmary.

Świat Douga nabiera szybszych obrotów, gdy bohater poznaje Sarę. Przyciąga go jej pełna prowokacji sztuka i aura tajemnicy. Wszystko zaczyna się jednak komplikować, gdy ich wspólne balansowanie na granicy życia i śmierci przestaje być tylko twórczym eksperymentem. Pogoń za ekstremalnymi doznaniami odsłania pokłady lęku, poczucia winy i niespełnienia.

„Ostatnie spojrzenie” to wielopoziomowa, mroczna podróż w głąb podświadomości. Charles Burns podąża w niej tropami narkotycznych wizji Williama S. Burroughsa, ale również odwołuje się do komiksowego uniwersum Hergégo, twórcy Tintina.



Galerie

Ostatnie spojrzenie Ostatnie spojrzenie Ostatnie spojrzenie Ostatnie spojrzenie Ostatnie spojrzenie Ostatnie spojrzenie Ostatnie spojrzenie Ostatnie spojrzenie Ostatnie spojrzenie Ostatnie spojrzenie

Komentarze

Sortuj: od najstarszego | od najnowszego

wkp -

HORROR ONIRYCZNY



Burns wraca. Wraca by nas analizować. By straszyć. By niepokoić. I frapować. A przede wszystkim zmuszać do myślenia, do czucia, angażowania się. Robił to nie raz i nie dwa i robi po raz kolejny, ale tym razem nieco inaczej, bo w kolorze. Ale jeśli myślicie, że dziwność i mrok „Black Hole” czy „El Borbah” znikają nagle pod błękitnym przecież niebem czy między barwnymi postaciami, to jesteście w błędzie. Jest jak zawsze. I jak zawsze jest rewelacyjnie.



Budzi się i nie wie, gdzie jest. I to jedyne, co pamięta. Budzi się i kot mu ucieka, więc szuka go. W świecie za dziurą w ścianie, gdzie nic nie jest takie, jakim być powinno, za to wszystko jest obce, dziwne i niepokojące.

Budzi się i nie wie, gdzie jest. I to jedyne, co pamięta. Ma za to ranę na głowie. I wspomnienia, które napływają do niego falami. Więc wspomina. Wspomina ludzi, zdjęcia, własne, cudze, dziwnie. I związek też wspomina.

I przeżywa. Dawne życie i surrealistyczne lęki. Ale co jest czym?



Burns robi w tym komiksie to, co zawsze robił najlepiej. Czyli bierze właściwie zwyczajne życie – okej, towarzystwo bohaterów artystyczne jest mocno, ale nie wyklucza to współdzielenia z nim wielu spraw – i miesza to wszystko z onirycznymi, niepokojącymi, dziwacznymi wizjami, czasem rodem z horroru, czasem przesyconymi symboliką. Przypomina mi w tym wszystkim Van Gogha, z jego wizualnym szaleństwem, które nawet cyprys i gwiazdę zmieniały w coś wyrwanego z drugiej strony lustra. Albo filmy Lyncha, gdzie codzienne sprawy spotykały się z czystą grozą, od której oderwać ich się nie dało. I wszystko to jest też u Burnsa. Za każdy razem. I za każdym razem elementy te, jak u wyżej wymienionych, łączą się z czymś więcej – i pewną głębią, i niezwykłym, artystycznym wysmakowaniem.



I właśnie wysmakowany jest ten album. Chyba bardziej graficznie, niż fabularnie, ale treść nijak nie zawodzi. Historia o dziwnych wizjach, o snach… No znamy to, kino, książki, komiksy, a jednak i tu Burns jest świetny, bo pokazuje, że można coś jeszcze z tego wycisnąć, do czegoś jeszcze się dogrzebać, a przede wszystkim zawrzeć w tym siłę, emocje. I prawdziwość. I rusza mnie to. Kupuje. Bo to komiks, powieść graficzna właściwie, w który można się wgryźć na wielu poziomach: można go brać zwyczajnie i dać się porwać dziwnej akcji, można czuć, bo czuć jest co i można też analizować, rozkładać na czynniki pierwsze i delektować się nim. I za każdym razem, w każdym przypadku, smakuje znakomicie.



I oszałamia szatą graficzną. Burns rysownikiem jest wielkim. Czysta kreska, a jednak sporo undergrodunowych naleciałości, genialnie uchwycone postacie, świetna mimika, klimat – perełka. No a tym razem jeszcze dochodzi do tego kolor, świetnie dobrany, genialny w swej prostocie i nastrojowy w swej wyrazistości. Patrzy się na to obłędnie i właściwie obłędne jest tu wszystko. Na każdym kroku, na każdym poziomie, warstwie. Kolejne wielkie dzieło wielkiego komikisarza, artysty. I tyle. Co tu dużo mówić.