baner

Komiks

Ultimate Spider-Man. Tom 6

Ultimate Spider-Man. Tom 6

Scenariusz: Brian Michael Bendis
Rysunki: Mark Bagley
Wydanie: I
Data wydania: Marzec 2020
Seria: Ultimate Spider-Man, Marvel Classic
Tłumaczenie: Marek Starosta
Druk: kolor
Oprawa: twarda
Format: 170x260 mm
Stron: 300
Cena: 99,99 zł
Wydawnictwo: Egmont
ISBN: 9788328197817
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Zagłosuj!
Szósty tom przygód młodego Spider-Mana. Choć nastoletni Peter Parker z sukcesem stawił już czoła wielu wyzwaniom, nawet on może nie sprostać bezdusznej maszynie do zabijania, jaką jest Carnage. Jednak utrata bliskiej osoby zmotywuje Pająka do zdecydowanego działania. Nieco później osobliwe zajście połączy Spider-Mana z Wolverine’em. Żeby rozwikłać tajemnicę, powinni współpracować, a to wcale nie będzie bułka z masłem. Spider-Man spotka także Doktora Strange’a i Johnny’ego Storma, który został zmuszony do skończenia liceum. Ludzka Pochodnia trafi do szkoły, do której uczęszcza też… Peter Parker. Autorem scenariusza jest Brian Michael Bendis („Daredevil: Nieustraszony!”), a rysunki stworzyli Mark Bagley („Grzech pierworodny: Hulk kontra Iron Man”).

Galerie

Ultimate Spider-Man. Tom 6 Ultimate Spider-Man. Tom 6 Ultimate Spider-Man. Tom 6

Komentarze

Sortuj: od najstarszego | od najnowszego

wkp -

RZEŹ



Pamiętam początki świata Ultimate. Ileż to było kontrowersji, kiedy kolejni bohaterowie stawali się postaciami opowiedzianymi na nowo pod szyldem tej linii wydawniczej, ileż pytań czy Marvel ostatecznie zastąpi w ten sposób stare serie i ile dociekań, co z doskonale znanych już fabuł, które Bendis, Millar, Ellis i im podobni zamierzali odtwarzać po swojemu trafi do tutejszego kanonu. W przypadku „Spider-Mana”, Bendis powiedział wówczas, że chce przyziemnych opowieści. Żadnych kosmicznych symbiontów, żadnych klonów, nawet Venoma uczynił eksperymentem medycznym, trzymając się swojego postanowienia. Do czasu, kiedy wprowadził do fabuły Carnage’a. Co nie zmienia faktu, że wyszedł mu z tego kolejny rewelacyjny komiks, który zachwyci miłośników Pajęczaka.



Relacja między Peterem, MJ i Gwen zagęszcza się od kiedy Stacy wie o tym, kto kryje się pod pajęczą maską. Niestety kolejne pojedynki, w tym m.in. z Punisherem sprawiają, że ciało Petera wzbogaca się o kilka nowych ran. Nie chcąc mieszać w to ukochanej, którą urazy przyprawiają o mdłości, Parker udaje się po pomoc do doktora Curta Connersa. Nie wie, jak bardzo odmieni to jego życie. Conners decyduje się zbadać pozostawioną przez chłopaka krew, a zaintrygowany wynikami namawia go na eksperyment, który ma pokazać prawdę o mocach Pająka i tym, co zachodzi w organizmie Parkera. Peter nie jest jednak świadomy, że Conners wraz ze swoim pomocnikiem Benem Reillym posunie się za daleko, a wychodowana z krwi Petera istota, klon, stanie się zagrożeniem nie tylko dla mieszkańców NY, ale przede wszystkim bliskich Parkera…

Potem otrzymujemy trzy luźne opowieści. W pierwszej z nich Peter odkrywa, że jest w ciele Wolverine’a, podczas, gdy Wolvie trafił w jego ciało. W drugiej Johnny Storm z powodu nie skończenia liceum, przybywa do szkoły Petera dokończyć edukację i zaczyna spotykać się z jedną z doskonale znanych nam postaci. Całość kończy opowieść o tym, jak Ben Urich na rozkaz JJJ zabiera Petera w teren, żeby zrobić artykuł o Dr. Strange’u. Spotkanie to przerośnie oczekiwania wszystkich…



Ben Reilly, Carnage, Punisher, Jaszczur, Jean De Wolff, Dr. Strange… Oj zaczyna się dziać i to jakże ciekawie. Czyżby Bendis sprzeniewierzył się własnym zasadom, które miały uchronić serię od tego (czyt. klony), co głupotą niemal pogrążyło starego „Amazing Spider-Mana”? A może miał doskonały pomysł, by wbrew pierwotnym zamierzeniom uczynić tę jedną z największych Pajęczych Sag wreszcie należycie znakomitą opowieścią? Cokolwiek przyświecało Bendisowi przy pisaniu tego tomu (a wierzę, że jest to druga opcja), udało mu się znakomicie. Wyważenie pomiędzy akcją, a momentami spokojnymi, prywatnymi, intymnymi wręcz, ciekawe rozwiązania fabularne i solidne retardacje uczyniły z tego komiksu kawał świetnej historii obrazkowej z porcją wzruszeń. A do tego wreszcie okazuje się co takiego od kilkunastu zeszytów Flash chciał od Petera.



Oprócz tych elementów mamy tu oczywiście świetną akcję, znakomity klimat, doskonałe rozbudowanie psychologicznego portretu bohaterów, wyśmienite tło obyczajowe, humor, żonglowanie pajęczymi motywami… Nieco słabiej jest w drugiej części albumu we wspomnianych luźnych opowieściach. Tu co prawda wątki obyczajowe urzekają, ale tym razem akcja nieco kuleje, a humor nie powala na kolana. Czytając te zeszyty, odnosi się wrażenie, jakby po serii tragedii i ważnych kwestii, chwile te miały być swoistym wytchnieniem. Odpoczynkiem. Trochę szkoda, niemniej nadal bawiłem się lepiej, niż przy innych tego typu komiksach.



Pod względem graficznym całość jak zawsze jest znakomita. Bagley co prawda w „Ultimate” nie jest u szczytu formy, niemniej radzi sobie świetnie, a Carnage w jego wykonaniu (plus świetne sceny z kominem, pamiętane z pierwszej sagi klonów) to naprawdę doskonała robota. I jak przy tym klimatyczna, a zarazem potrafiąca znakomicie zagrać na sentymentach długoletnich fanów postaci – tak jak i scenariusz zresztą.



Kto lubi Spider-Mana, koniecznie powinien poznać nie tylko ten tom, ale po prostu całą serię. Zakocha się w niej i tylko będzie chciał więcej i więcej. A że dalsze tomy będą równie dobre, a momentami nawet lepsze, jest na co czekać.