Recenzja
Silent Hill: Dying Inside #1
Macias recenzuje Silent Hill: Dying Inside #1 (DK #19/04)Ci, którzy siedzą w klimatach gier na konsole prawdopodobnie od razu wyczaili, o czym będzie ten komiks. Ja natomiast ostatni raz na konsoli grałem w Tekken’a w roku 1997, więc dla mnie hasło „Silent Hill” nie znaczyło zupełnie nic. Okazało się jednak, że sporo ludzi z forum „DK” dość mocno podekscytowała się tą zapowiedzią, co objawiło się w licznych postach wychwalających ten komiks ( ciekawe, czy były to stwierdzenia na podstawie gry, czy lektury wydania oryginalnego…). Później miałem okazje zobaczyć próbki stron tej pozycji i stwierdziłem, że to nie jest komiks dla mnie. Za rysunki odpowiada Ben Templesmith znany u nas z „30 dni nocy”, „Dark Days” czy „Abra Makabra”. I od razu uprzedzam, że jest to standardowy dla pana Templesmith’a styl- kilka mazajów cienkopisem i mocna obróbka na komputerze. Natomiast scenariuszem zajął się Scott Ciencin, bliżej mi nieznany osobnik.
Fabuła komiksu skupia się na postaci Lynn, dziewczyny która miała okazje przeżyć pobyt w miasteczku Silent Hill, lecz było to na tyle traumatyczne przeżycie, że trafiła do psychiatryka. Kuracja nie daje efektów, więc jej przypadkiem zajmuje się doktor Troy Abernathy. Żeby nie było zbyt różowo pan doktor ma swoje problemy, które wyjdą na wierzch jeszcze w tym numerze. Poza tym Troy już jakiś czas temu porzucił zajmowanie się pacjentami na rzecz bardziej dochodowego pisania poradników psychologicznych. Przekonany przez swojego przyjaciela z zakładu zaczyna zajmować się leczeniem Lynn. Kiedy jednak terapia nie skutkuje postanawia zabrać ją do Silent Hill, by udowodnić jej, że nie ma tam nic strasznego i wszystkie koszmary to tylko wymysł jej wyobraźni.
Nie wszedł mi ten komiks. Przede wszystkim nie lubię takiego sposobu tworzenia grafiki, jak robi to Templesmith. Niektórzy nazywają to „klimatycznym sposobem rysowania”. A dla mnie to efekciarskie maskowanie niechęci do trzaskania bardziej dopracowanych szkiców. Z drugiej strony wszystko zależy od gustu, więc to co dla mnie jest wadą, dla innego może być zaletą. W każdym razie fani B.T powinni być usatysfakcjonowani, reszta może marudzić. Scenariusz jest przewidywalny choć jest kilka zaskoczeń, głównie związanych z postacią doktora. Szkoda tylko, że w zasadzie wizyta w SH sprowadza się do biegania, kilku dialogów z Christabella’ą, małą dziewczynką zamieszkującą SH, oraz strzelania do potworów. Dopiero pod koniec zaczyna się dziać coś ciekawego, ale ja chyba tej serii podziękuje. I jakoś zapewnienia, że dalej ponoć ma być lepiej do mnie nie trafiają.
Podsumowując- lubisz komiksowe horrory i wszedł ci klimat „30 Dni Nocy” itp.? Kup „Silent Hill” bo to podobna rzecz i zdecydowanie tańsza (panowie z Mandragory-dziewięć dzika za dwadzieścia kilka stron „AM”? Toż to rozbój jest…) niż tytuły konkurencji. Inni mogą spróbować ( w końcu to tylko sześć złotych. Cóż, jak to niektórzy ostatnio piszą „Cena działa cuda”. Całkowicie się z tym zgadzam i serdecznie pozdrawiam „ Ligę emerytowanych weteranów komiksu”.) ale bez większej zachęty z mojej strony.
P.S. Komiks jest z serii dla dorosłych, więc będzie nim można zobaczyć seks bez zobowiązań, pończochy (bez stringów?Łeeee….) oraz przeczytać kilka wulgaryzmów. Super….
Opublikowano:
Silent Hill: Dying Inside #1 (DK #19/04)
Scenariusz: Scott Ciencin
Rysunki: Ben Templesmith
Wydanie: I
Data wydania: Październik 2004
Seria: Silent Hill: Dying Inside
Rok wydania oryginału: 2004
Wydawca oryginału: IDW
Druk: kolor, kreda
Oprawa: miękka
Format: 17x26 cm
Cena: 5,90 zł
Wydawnictwo: Axel Springer
Rysunki: Ben Templesmith
Wydanie: I
Data wydania: Październik 2004
Seria: Silent Hill: Dying Inside
Rok wydania oryginału: 2004
Wydawca oryginału: IDW
Druk: kolor, kreda
Oprawa: miękka
Format: 17x26 cm
Cena: 5,90 zł
Wydawnictwo: Axel Springer
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Komentarze
-Jeszcze nie ma komentarzy-