baner

Recenzja

Miecz Nieśmiertelnego #2

Tokiyoshi recenzuje Miecz Nieśmiertelnego #02
        Jestem świeżo po lekturze entuzjastycznej recenzji Yoghurta dotyczącej "Miecza Nieśmiertelnego". Samą mangę przeczytałam już jakiś czas temu i obawiam się, że moja opinia na jej temat różni się od tej zamieszczonej tutaj. Mimo że jest to prawdopodobnie jedna z najpoważniejszych i najdojrzalszych przedstawicielek gatunku dostępnych w języku polskim, to jednak nie mogę się oprzeć wrażeniu, że bezkrytyczny zachwyt nad nią byłby nie do końca uzasadniony...

W poszukiwaniu korzeni, motywacji i oczyszczenia

        Zaczynając od początku... Zarówno w tutejszej recenzji, jak i notce opublikowanej na stronie Egmontu BOTI został porównany do dzieł Kurosawy. Na pierwszy rzut oka to skojarzenie wydaje się jak najcelniejsze, wręcz oczywiste: feudalna Japonia, samuraje toczący między sobą pojedynki, dzielni roninowie przeciwstawiający się porządkowi wprowadzonemu przez władzę (często na zasadzie silniejszego), tu i ówdzie element baśniowy i wielki rozmach. Główny bohater komiksu, Manji, nieśmiertelny ronin wyposażony w arsenał różnorakich broni chowanych zaskakująco umiejętnie w rękawach i od czasu do czasu pod pazuchą (brawo Manji!) wałęsa się po Nipponie z zamiarem zabicia tysiąca złych ludzi w pokucie za niegodziwe postępki z przeszłości. Spotkanie z Asano Rin, dziewczyną przygotowującą się do zemsty na zabójcach swoich rodziców ukierunkowuje jego poszukiwania. A że winnymi śmierci państwa Asano są członkowie samozwańczej "szkoły miecza", która nie przebierając w środkach podporządkowuje sobie lub niszczy pozostałe dojo, konflikt mocno trąci "Siedmioma Samurajami". Jednak już przy bliższym przyjrzeniu się zauważyć można łatwo jak różne są fundamenty tych z pozoru niemal identycznych konstrukcji.

Manji i jego śmiercionośne zabawki (copyright: Kodansha)

        Autor chyba aż za dobrze zdaje sobie sprawę z tego, że lajf is brutal, a trzysta lat temu na pewno było jeszcze bardziej. Na tej podstawie odwzorowuje zarówno tło jak i ludzi, którzy się przez nie przewijają. Jeżeli ktoś z bohaterów się śmieje - to tylko w sposób "hahaha, myślałeś, że mnie pokonasz?!" lub "hahaha, głupcze!". Jeżeli ktoś dzierży miecz, to dlatego, że szuka zemsty albo jest psychicznie niezrównoważonym degeneratem. Pojawiające się kobiety można podzielić na wojowniczki i prostytutki... I tak dalej. Obraz, który tworzą owszem, można by nazwać mrocznym, brzydzić się hektolitrami krwi i latającymi kończynami oraz tekstami typu "Rin, znajdź moją nogę", można by wreszcie pielgrzymować do toalety po obejrzeniu szczegółowej relacji masakry. Ale mniejsza z tym. Niech pomstują ci, którzy po komiksie samurajskim spodziewali się króliczków, kwiatuszków i serduszek... Jednakże nawet jak na mangę o takiej tematyce, ta jest do głębi pesymistyczna i gorzka! Zamyka całą fabułę w kręgu najróżniejszej maści zbrodni popełnianych z byle przyczyny. Nawet chwalebna pokuta Manji'ego, która teoretycznie wiąże całą fabułę nie pozostawia na niej większego piętna. Sugestia walki dobra ze złem zaciera się pozostawiając niesmaczne wrażenie walki zła ze złem. Żeby tylko dowieść jak płynna jest granica między pozytywnymi i negatywnymi wartościami. Tylko dlaczego te pierwsze zawsze zmieniają się w te drugie - i nigdy na odwrót??? Jaki to ma cel? Obawiam się, że żadnego prócz poprowadzeniu czytelnika ku kolejnej krwawej jatce. Przeraźliwie brakuje mi jakiegokolwiek katharsis (może za wcześnie...?), oczyszczenia, choć częściowego usprawiedliwienia, innego niż "zabili mi tatusia (tatusia, tatusia)"... Światłaaaaaaaaa!!!!!!!!!
        Ostatnim poważniejszym zarzutem dla dzieła Samury są - przynajmniej według mnie - irytujące postaci głównych bohaterów. Może to zamierzony zabieg mający przelać sympatię na czeladkę spragnionych krwi szwarccharakterów wymachujących za Manjim swoimi wypasionymi mieczami, lub czym ich tam jeszcze kowal obdarzył... Grunt, że cwaniakowaty, cyniczny i zgrywający potężnego wojaka ronin oraz jego zagubiona, płaczliwa lecz równocześnie zdeterminowana do walki towarzyszka nie potrafią wzbudzić ani odrobiny moich ciepłych uczuć. Manji bardziej niż samuraja, przypomina czarny charakter z jakiegoś z płaskich komiksów, książek lub gier (z tych, którzy chwalą się swoimi zdolnościami i zaraz żegnają się z życiem by polepszyć samopoczucie głównego bohatera), Rin wypada zaś bardzo blado, przy nim i - niestety - przy znacznej części postaci drugoplanowych.

”Wszystko ma swoje plusy dodatnie i plusy ujemne...”

        Ale dosyć tego mieszania z błotem, czym już pewnie i tak ściągnęłam na siebie nienawiść wszystkich fanów BOTI... Niewątpliwą zaletą tego wydawnictwa, która toruje mu drogę na "komiksowy Olimp" jest strona graficzna. Żadnej infantylnej, mangowej deformacji, pełen realizm, ciekawe połączenie rysunków tuszem i ołówkiem, dynamiczne, pełne życia, sugestywne sceny pojedynków, oryginalny design postaci... Maestria we władaniu piórkiem i grafitem. W ostatnich tomikach już nawet nie pojawiają się dość niefortunne sceny śmierci przeciwników Manji'ego, które nie dość że były drukowane na dwóch stronach i trzeba było umiejętnie rozgnieść środek książeczki, żeby ujrzeć rysunek w całości to jeszcze przysparzały dość problemów z rozpoznaniem która kończyna należy do kogo i co w ogóle się dzieje (w splątanym gaju rak i nóg...). Również podział akcji na kadry pozwala na prześledzenie jej w najmniejszych detalach zgodnie z zamysłem autora. Żadne ujęcie, ruch, niuans nie zostaje przeoczony nawet gdy bieg zdarzeń przyspiesza. Pod względem plastycznym BOTI to majstersztyk.
        Co do jakości wydania, zacytuję mojego kolegę: "Za Nieśmiertelnego Egmont powinien się smażyć w Piekle." Okładki ostatnich tomików stwarzają mu pewną nadzieję na Czyściec...
Podsumowując jest to pozycja tyleż interesująca co kontrowersyjna. Nie wszystkim przypadnie do gustu i nie mam tu na myśli jedynie pacyfistów i czytelników niewinnego shoujo, ale na pewno znajdzie też miłośników nie tylko ze względu na "śliczne rysunki". Co do mnie... mimo iż nie poleciłabym jej wśród pełnych zachwytu superlatyw, to jednak właśnie kolejnych tomów BOTI poszukuję wśród innych wydawnictw na półkach w księgarni...

Opublikowano:



Miecz Nieśmiertelnego #02

Miecz Nieśmiertelnego #02

Scenariusz: Hiroaki Samura
Rysunki: Hiroaki Samura
Wydanie: I
Data wydania: Wrzesień 2004
Seria: Miecz Nieśmiertelnego
Tytuł oryginału: Megen-no junin 2
Rok wydania oryginału: 1994
Wydawca oryginału: Kodansha
Tłumaczenie: Maciej Murzyniec
Druk: czarno-biały, papier offsetowy
Oprawa: kartonowa
Format: 11x18 cm
Stron: 232
Cena: 18 zł
Wydawnictwo: Egmont
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Zagłosuj!

Komentarze

-Jeszcze nie ma komentarzy-