baner

Recenzja

Spectacular Spiderman #3

Yoghurt recenzuje Spectacular Spiderman #3 (DK #14/04)
Nie sądziłem, ze kiedykolwiek to powiem, ale jednak ten czas nadszedł wraz z wydaniem serii spod znaku Dobry Komiks. Wypowiem teraz słowa, które, ku mojemu zdziwieniu przechodzą mi przez gardło: Lubię Axel Springer.
Lubię wydawnictwo, które dotychczas trudniło się wydawaniem szmatławców, pisemek dla młodzieży i poradników dla gospodyń domowych. Lubię, bo DK to jedna z najwspanialszych inicjatyw komiksowych na naszym rynku, ucierająca nosa polityce wydawniczej Mandragory, udowadniająca, ze można wydać gruby zeszyt z obrazkami na kredzie za mniej niż 5 czy 6 złociszy. I to nie jakiś podrzędny, ale zawierający w sobie historie świetne i jeszcze świeże. Takie jak Ultimate X-Men, New X-Men czy opisywany właśnie Spectacular Spider-Man.

Jak zapewne każdy miłośnik komiksu wie, Spider to dla naśladowców Stana Lee i Steve’a Ditko prawdziwa kopalnia złota- fani młodziaka w czerwono-niebieskim trykocie zwykle kupują w ciemno wszystko co z nim związane, choćby było to Maximum Carnage (też mi się podobało, jak miałem te 10 czy 11 lat), zaś rozbudowane wokół jego postaci uniwersum jest straszliwie pojemne, zaś konia z rzędem temu, kto wymieni wszystkich bad guyów, którzy stawali przeciw Pajęczakowi odkąd pojawił się na łamach komiksu. W ten sposób Spajdi został niestety wyzuty z całej swej wielkości i genialności, a seria została zamordowana przez scenarzystów słynną aferą z klonami, w której nawet autorzy nie wiedzieli o co chodzi. Na szczęście na ratunek pospieszyli prawdziwi fachowcy, pokroju Michaela Straczynskiego (wydany u nas jeden Spider pod szyldem upadłego błyskawicznie Fun Media) czy Paul Jenkins, znany u nas nie tylko z Origin ale też ze znakomitego Universe i niezgorszych Inhumans. Z połączenia świetnego scenarzysty i równie dobrego rysownika nie ma prawa wyjść komiks zły, i dowodem na to jest Spider wydany przez DK.

Pierwszy kontakt ze Spectacularem to spory szok dla każdego, kto przyzwyczaił się do klasycznych rysunków Marvela. Ja sam zakrzyknąłem „O jasna cholera” ujrzawszy kreskę Humberto Ramosa, który ciska plansze do Spidera. Ale pierwsze zaskoczenie ustępuje miejsca jednemu z dwóch odczuć- zachwytowi bądź zniesmaczeniu. W moim przypadku do głosu doszedł jednak zachwyt, gdyż to, co wyczynia Ramos ołówkiem powala na ziemię i czołga po niej jeszcze przez kilkadziesiąt metrów, tak że przez tydzień wypluwamy ziarenka piachu. Na poły karykaturalny, na poły „mangowy” (choć to spore nadużycie, to inne skojarzenia po prostu mi się nie nasuwają) rysunek potrafi naprawdę podzielić fanów Pająka. Mnie oczarowały szczególnie postacie kobiece, odpowiednio przesadzone, w wybitnie kreskówkowym stylu (Mary Jane tutaj jest chyba w najlepszej formie od niepamiętnych czasów).

Kolorki nakładane przez Studio F od razu dają się rozpoznać jako „zabawa z komputerem”- żywe, jaskrawe, typowo „trykociaste”, pasujące do lekko parodystycznej kreski.



Jenkins dostając pod opieke nową serię Pajęczaka postanowił przypomnieć najstarszych i najlepszych (w sensie- najfajniejszych) przeciwników bohatera- Venoma i Octopusa (który wchodzi do gry w trzecim zeszycie). Poza tym, że są wyjątkowo nowatorsko przedstawieni w kwestii wyglądu (Ramos zrobił z symbionta naprawdę masywną bestię, zaś doktorek wreszcie wygląda dostatecznie paskudnie a jego ramiona przypominają w końcu ramiona ośmiornicy), to jeszcze ukazani są ze strony, której wcześniej nie znaliśmy. Już w pierwszej historii dowiadujemy się, czego tak naprawdę potrzebuje kosmita pałający platoniczną miłością do Spidera, jakie ma to skutki dla zdrowia jego nosiciela, natomiast w trzecim zeszycie nadejdzie dość smutne rozwiązanie tej opowieści, zaś Venom ustąpi miejsca wariatowi z mackami. A Pająk swym starym zwyczajem, poza swymi supermocami wykorzysta w walce morderczy cynizm i wisielczy humor (dialog z Octopusem mnie rozłożył).
Poza starciami z superłotrami życie Parkera to naprawdę zabawna sprawa, szczególnie gdy ma się tak oryginalnych sąsiadów, jak dwumetrowy kolos z Nowej Zelandii czy przeurocza blondyneczka w bejsbolówce. Jenkins, trzymając się karykaturalnej konwencji rysownika stworzył odpowiednie doń, naprawdę prześmieszne sytuacje z tak zwanego życia codziennego. Przyjaciele Petera to typy przekomiczne, a scena z trzeciego zeszytu, w której cała banda relaksuje się przy konsolce PS2 (wnoszę po kształcie padów) wręcz miażdży („uważaj, za tym grzybkiem” chyba wejdzie do kanonu moich powiedzonek). Jednakowoż poza zabawą na biednego Parkera spada ogromna odpowiedzialność- opieka nad swym najlepszym kumplem Flashem, który został niemiło urządzony i zamieniony w warzywo przez Green Goblina w serii, której nie mieliśmy okazji jeszcze ujrzeć w naszym kraju.

Wszystkie te patenty scenariuszowe powodują, że człowiek pochłania Spectaculara jednym tchem i czyta go kilkukrotnie, także po to, by jeszcze raz popodziwiać kreskę Ramosa.

Wszystkie te oryginalne, niespotykane wcześniej zabiegi autorów tworzą z tego komiksu prawdziwą perełkę, po którą powinien sięgnąć każdy. Zachęca do tego nie tylko sama zawartość, ale i cena i dystrybucja w kioskach, która pozwala zakupić Spidera np. „przy okazji” jazdy autobusem. Za co DK jestem niezmiernie wdzięczy.

Ocena: 9/10

Opublikowano:



Spectacular Spiderman #3 (DK #14/04)

Spectacular Spiderman #3 (DK #14/04)

Scenariusz: Paul Jenkins
Rysunki: Humberto Ramos
Wydanie: I
Data wydania: Sierpień 2004
Seria: Spectacular Spider-Man
Rok wydania oryginału: 2003
Wydawca oryginału: Marvel
Tłumaczenie: Michał Nowakowski
Druk: kolor, kreda
Oprawa: miękka
Format: 17x26 cm
Stron: 52
Cena: 4,90 zł
Wydawnictwo: Axel Springer
tytuł: #3 (DK #14/04)
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Zagłosuj!

Komentarze

-Jeszcze nie ma komentarzy-