baner

Recenzja

Hellsing #3

Azirafal, Azirafal recenzuje Hellsing #03
"Majstersztyk!”, ”Coś pięknego!”, ”Wspaniała kreska!”, ”Wciągająca fabuła!”, ”Humor z najwyższej półki!”. Jeżeli po przeczytaniu jakiegoś tytułu chciałbyś, drogi Czytelniku, zakrzyknąć choć jedno z tych haseł, to stanowczo odradzam Ci dotykania się do trzeciej części Hellsinga. Mógłbym to wezwanie rozszerzyć na całą serię, ale póki co ograniczę się tylko do trzeciego tomu tego koszmarku.

Hellsing #3 zaczyna się od planów i przygotowań. Po ataku na kwaterę Hellsing, który odparty został jeszcze w tomie drugim, ”sir” Hellsing (tak, nadal się tego czepiał będę) postanawia wysłać ekspedycję karną do Argentyny. Tam właśnie, według informacji wywiadu Watykanu, znajduje się baza szajki nienormalnych, faszystowskich stworów, które powinny gryźć piach jeszcze od czasów II Wojny Światowej. Do grupy kontr-uderzeniowej włączeni zostają Alucard (oczywiście), Victoria (po co?) i oddział najemników (łazęgi – nie umieją trafić w cel z 4,5 kilometra...). Grupa wyrusza, tyle że nie wie, iż o ich przybyciu już dawno poinformowani zostali wrogowie... Ściany pułapki się zwężają. Co zrobi Alucard i jego wesoła kompania?

Jak widzimy, zawiąznie historii jest nadzwyczaj oryginalne. No, ale cóż. Może jest coś innego co może nas wciągnąć? Otóż muszę Cię rozczarować, drogi Czytelniku, ale raczej nie. Trzeci tom Hellsinga jest najgorszym z dotychczasowych. O ile pierwszy był dziwną ciekawostką z pięknymi lapsusami tłumaczeniowymi (ale nie będę się nad tym rozpisywał... za dużo już o tym dyskusji było), a drugi robił względnie pozytywne wrażenie (naprawdę można było się przy nim zaśmiać), to trzeci obniża się do poziomu ”poniżej tomu pierwszego i jeszcze trochę w dół”. Historia jest mało wciągająca, nieoryginalna (oddziały specjalne policji kontra nieśmiertelny wampir – nigdy tego nie widzieliśmy, prawda?), a rozwiązania fabularne irytująco dziecinne. W sumie trzeci tom Hellsinga można streścić w dziesięciu słowach – przygotowują się, jadą na miejsce, wpadają w pułapkę, rozwalają wszystko. Postacie robione są na tą samą modłę, czy to dobrzy czy źli – ciemne okulary, chudzi i mniej lub bardziej potworzaści (faceci) albo ciemne okulary, buściaste i mniej lub bardziej agresywne (panienki). Źli mają dodatek w formie ostrej psychozy, mniejszej liczby SD’ków (super deformed – postaci dziwnie zmienione, pokrzywione, o zbyt dużych głowach, absurdalnych kształtach, itp.) z ich udziałem, częstszego błyskania zębami bądź okularami w szyderczych grymasach i tym podobnych jakże wyróżniających atrybutów. Natomiast jeżeli chodzi o humor... Hmmm... Sporo fanów mangi go lubi, ale czemu? Nie mam pojęcia – zero dowcipnych sytuacji, a kawały i humorystyczne momenty, opierają się głównie na nadmiernej liczbie SD’ków, które pasują do „mrocznego i wampirycznego” klimatu niczym patyk do oka (i nie chodzi mi o to, że można sobie podłubać...).

Jest jeszcze końcówka (“Cross Fire”), czyli znowu schizofreniczne i psychopatyczne siostry-agentki Watykanu w akcji. Tak bezsensownych i nielogicznych tekstów o religii jeszcze nigdy nie czytałem. Bojówki watykańskie odpowiadające zabiciem guru konkurencyjnej sekty za zamach na Papieża, to stanowczo jest to, co tygryski lubią najbardziej. Trzeba też wspomnieć o kąciku braci Valentine, do którego lepiej nie zaglądać. I najlepiej będzie pominąć go minutą ciszy... Podobnie jak mizerne próby rozśmieszenia Czytelnika krótkimi opisami autora ”Co robiłem przez ten rok, jak rysowałem trzeci tom Hellsinga?”

Kreska dość typowo mangowa – duże oczy, chude postacie, panienki na tyle buściaste, że człowiek zadaje sobie pytanie jak im jeszcze kręgosłupy nie popękały, mała dbałość o tło czy szczegóły (chyba że chodzi o bronie, które Kohta Hirano rysuje z aż nadmiernym realizmem, przez co wydają się one zupełnie nie pasować do reszty wyjątkowo niedbałych rysunków). Ale gdy Kohta przechodzi do SD’ków, to zaczyna się koszmar – wiele ich już w swoim życiu widziałem, w wielu różnych anime i mangach, ale żadne nie wzbudziły we mnie uczucia takiej odrazy, były tak mało zabawne ani nie były tak brzydko wykonane.

Podsumujmy: mało oryginalna fabuła z zerowym przesłaniem, urągająca przeciętnie inteligentnej istocie ludzkiej; humor tak mało śmieszny, a tak bardzo odrzucający, jak tylko można; nadmiar patosu i „mroczno-wampirzego” patetyzmu, który zwaliłby z nóg Francisa Forda Coppolę; nieambitna kreska, w której ciężko odróżnić jedną postać od drugiej. Czy są jeszcze jakieś pytania? Ja nie mam żadnych.

Bezkrytyczni fani mangi, których w Polsce jest niestety większość, na pewno i tak rzucą się na ten tytuł niczym na świeże bułeczki prosto z piekarni. Wszystkim innym radzę trzymać się od trzeciego tomu Hellsinga jak najdalej. W ramach troski o własne zdrowie psychiczne.

1/10

Opublikowano:



Hellsing #03

Hellsing #03

Scenariusz: Kohta Hirano
Rysunki: Kohta Hirano
Wydanie: I
Data wydania: Sierpień 2004
Seria: Hellsing
Tytuł oryginału: Hellsing
Rok wydania oryginału: 2001
Wydawca oryginału: Shonen Gahosha
Tłumaczenie: Rafał Rzepka
Druk: czarno-biały
Oprawa: miękka
Format: 11x18 cm
Stron: 200
Cena: 17 zł
Wydawnictwo: JPF
ISBN: 83-89505-65-7
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Zagłosuj!

Komentarze

-Jeszcze nie ma komentarzy-