baner

Recenzja

100 Naboi #5: Stracone jutro #1

Yoghurt, Yaqza, Yaqza recenzuje 100 naboi #05: Stracone jutro #1
Polityka wydawnicza Mandragory zaczyna mnie coraz bardziej irytować. Wiem- wydają na papierze świetnej jakości, z doskonałym tłumaczeniem, ale w tym kraju wydanie 25 złotych na komiks poniżej 100 stron to dla niektórych bariera nie do przebycia. Nawet jeśli jest to genialne 100 Naboi. Ale swe żale wylałem już w plebiscycie K’03, głosując na politykę Mandragory jako kuriozum roku, a teraz przejdźmy do sedna sprawy, czyli: czy najnowsze 100 naboi jest warte swej ceny?

I tak, i nie. Mimo że jak zwykle duet Azarello&Risso zaskakuje i wgniata w ziemię czytelnika, mała ilość stron po prostu odstrasza najzagorzalszego fana serii. Owszem- scenariusz znów zachwyca- pierwsza z historii doskonale przeplata dwa wątki: rozmowę wtajemniczającą czytelnika jeszcze bardziej w zawiłości świata 100 bullets i porachunki drobnych dealerów, zaś drugi przedstawia kolejnego człowieka, który otrzymuje neseser z wiadomą zawartością (a jest to prawdziwa szuja). Tak- historie trzymają w napięciu do samego końca. Tak, wiem, wiem- Risso genialnie operuje światłocieniem i jego rysunki mają klimat niespotykany w żadnym innym komiksie. Nie, nie musicie powtarzać- doskonale wiem, że jakość wydania jest doskonała. Ale tych 24,90 nie przeboleję!

Czemu tak krótko? Bo 100 naboi najnowsze jest krótkie. Treściwe, ale króciutkie. I nie zmieni mej opinii i oceny nic- za treść i rysunki należy się 9/10, ale cena obniży tą ocenę o 2. I tak dobrze, że nie o 3 punkty, jakiś litościwy dzisiaj jestem....


Yaqza: Mwahahahaha!!! Tak, to znowu ja, Yaqza Niepokonany, Ten, Który Zjadłby Coś! Witam w moim małym kąciku z cyklu „dopiski detektywa Yaqichi”. Dzisiaj na tapetę poszedł kolejny tom „100 Naboi”, serii, którą darzę ojcowską wręcz miłością.
Tym razem poczytamy sobie dwie historie: „Kameleon” oraz „Po małym i do roboty”. Kolega Yogh już wspomniał o ich treści- o pierwszej faktycznie nie da się zbyt wiele napisać by nie popsuć zabawy, co się zaś tyczy drugiej, to.....uwaga...proszę się przygotować, zapiąć pasy, złapać się fotela i odmówić dwie ekspresowe zdrowaśki .
Kim jest Jack? Dla wielu jest zerem. Dla pozostałej grupy osób jest zwyczajnie nikim- ale to niewielka różnica, nieprawdaż? Miał wspaniałą dziewczynę, ale...wszystko schrzanił. To u niego normalne. Jego matka patrzy na niego tylko i wyłącznie z ubolewaniem, chociaż może też trochę z...pogardą? Na pewno. Jackowi ciężko utrzymać się w jakiejś pracy- z reguły wpada w jakieś tarapaty (które sam wywołuje) i wylatuje na zbity pysk. A co do pyska, skoro ten temat już poruszyliśmy, to bardzo często podlega on „modelowaniu”- nasz pupil to niezły rozrabiaka. Ale jeśli ma się gabaryty sporego goryla, to chyba można sobie pozwolić na rundkę czy dwie „street fightingu” (or samfing), prawda?
Ostatnio był ochroniarzem, ale wyleciał z roboty, jak zwykle. Teraz potrzebuje grosza na działkę, bez której nie może normalnie funkcjonować- po walnięciu w żyłę świat jest przyjemniejszym miejscem.
Ale niedawno Jacka odwiedził pewien miły, starszy pan oferując mu pukawkę, 100 naboi i zdjęcie kolesia, który wpakował Jacka w to całe bagno...

„100 naboi” jak zwykle zabija- zabija scenariuszem, rysunkami, kolorami, wszystkim po kolei. Pierwsza historia to tylko przedsmak tego, co nas czeka- jest świetnym przykładem sposobu, w jaki Azarello prowadzi narrację. A po przeczytaniu jej, gdy zabieramy się za ciąg dalszy tomu możemy spokojnie darować sobie wszystko co mieliśmy w planie na najbliższe kilkanaście (-dziesiąt?) minut. Absorbująca- taka jest ta historia. Cały czas czytając ją zastanawiamy się ja to się skończy, czemu to Jack dostał walizkę, co jest grane? Spodziewamy się typowego schematu scenariusza- koleś z kłopotami, Graves, walizka, trup. Tak...zapomnijcie o tym
Azarello po raz kolejny zaskakuje swoją pomysłowością- ten koleś ma wprost niesamowity potencjał (ciekawe, co pokaże w „Batmanie i „Supermanie”). Walizka nie zawsze trafia do właściwych ludzi. A czasami nawet właściwi ludzie mogą podejmować błędne decyzje. Chociaż....to i tak ICH decyzje. Tylko i wyłącznie ich.

Scenariusz: 10. Rysunki: 10. Okładki: jeezuniu.....10! (zobaczcie okładkę stworzoną z napisów ‘loser”, powala na kolana- kim trzeba być, aby coś takiego wymyślić?). A cena? .......Mandragoro....czemu tak bardzo zależy ci na zysku? 24,90 za 76 stron? To chyba jakiś żart? Tak, tak, wiem co powie pan Przemek Wróbel- „nikt w Polsce nie kupi komiksu za ok. 35 złotych, w którym znalazłaby się cała opowieść. Lepiej wydać trzy części tego trade’a za łączną sumę jakichś 80 zeta”.
To chyba jakiś żart!! I to niesmaczny, na dodatek! Nie drodzy państwo, taka polityka nie pomaga czytelnikowi. Ale przynajmniej sytuację mamy jasną: Mandragora nastawiona jest tylko i wyłącznie na zysk. Ale póki wydaje dobre tytuły nie sądzę aby czytelnicy zbojkotowali działalność wydawnictwa...

„100” naboi” to absolutne arcydzieło komiksu. A jego polskie wydanie to absolutne i bezwzględne wykorzystanie czytelnika. Ale i tak dam mu 8. Normalnie fundnąłbym może i dyszkę (taaaak bardzo mi się podoba), ale ocena leci w dół. I Yogh ma rację najeżdżając na Mandrę, bo to co wyprawia to zwyczajne zdzierstwo. Ale, niech to piekło pochłonie, „100” naboi” i tak trzeba mieć, motyla noga.

Opublikowano:



100 naboi #05: Stracone jutro #1

100 naboi #05: Stracone jutro #1

Scenariusz: Brian Azzarello
Rysunki: Eduardo Risso
Okładka: Dave Johnson
Wydanie: I
Data wydania: Maj 2003
Seria: 100 naboi
Tytuł oryginału: 100 Bullets: A foregone tomorrow
Rok wydania oryginału: 2002
Wydawca oryginału: DC
Tłumaczenie: orkanaugorze
Druk: kolor, kreda
Oprawa: miękka
Format: 17x26 cm
Stron: 72
Cena: 24,90 zł
Wydawnictwo: Mandragora
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Zagłosuj!

Tagi

100 naboi

Komentarze

-Jeszcze nie ma komentarzy-