baner

Recenzja

Wilq Superbohater #1

Yaqza, Yaqza, Yoghurt recenzuje Wilq #01
...Oto Wilq- superbohater. Wilq jest prawdziwym superbohaterem, nie takim złamasem jak ta ciota Spawn...

Ciekawe, co na to McFarlane...Nieważne zresztą, kto by się go tam pytał o opinię.
Wilq to koleś znany z łamów „Produktu”- swojski superhiroł żyjący w znanej nam rzeczywistości blokowisk, gier i takich tam, cokolwiek sobie dopiszecie. Jak ktoś czytał „Produkt”, to na pewno tego kolesia zna- i w 9 przypadkach na 10 kocha go jak własnego kumpla z boiska- po bratersku, znaczy się, nie jak Elthon John. Bo ten komiks jest totalnie odwalony w kosmos- teksty z jakimi mamy tu do czynienia czasami miażdżą takiego „Kaznodzieję” czy innego „Transmetropolitan”- niech za przykład posłuży mój ulubiony cytat: „H.. wielki i szelki”. I wszystko jasne.
A teraz nasz swojski hiroł doczekał się własnego magazynu! Panie i panowie- wreszcie! Tak to ujmę, bo marzyło mi się to od dłuższego czasu. Oczywiście album jest czarno-biały, a jak, klimat musi być, a poza tym kolorki zapewne zniszczyłyby cały urok komiksu. W środku znajdujemy kilka opowieści z Wilq- tak znane z „Produktu”, jak i zupełnie nowe, specjalnie do tego numeru przygotowane. Mamy też kilka powalających żartów przypominających te Larsona (znanego nam z pasków w „Kelvinie i Celsjuszu”)- zabił mnie ten z tekstem „Jak długo na Wawelu Zygmunta bije dzwon...”- przeczytacie, zrozumiecie. Masakra normalnie, dawno mnie nic tak nie rozśmieszyło. A na dodateczek mamy jeszcze pierwszy odcinek serialu „Wyprawa na ciemną stronę Słońca”, autorskiego projektu Tomasza Minkiewicza- komiks przyznam szczerze, dziwny troszeczkę...Jak na razie kojarzy mi się z dziełkami znanymi z fanzinów i pasowałby pewnie do produktowej „Strefy Kwasu”. Póki co jest to najgorsza część całego magazynu, co wcale nie musi oznaczać że nędzny jest- po prostu w porównaniu z odwalonymi w kosmos przygodami Wilq „Wyprawa...” jest troszkę w tyle.
A reszta jest po prostu niesamowita- to Wilq w najlepszej formie, niesamowite teksty, porąbane pomysły (mafia dachówek dla przykładu), totalny brak poprawności politycznej i jakichkolwiek skrupułów- to właśnie w naszym bohaterze kochamy. Rysunki nie odbiegają od tego, do czego się przyzwyczailiśmy: na pierwszy rzut oka prostackie, niechlujne, byle jakie. A po przyjrzeniu się i przeczytaniu którejkolwiek historii każdy chyba powie, że idealnie pasują do klimatu. Uwaga dla tych, którzy nigdy z Wilq nie mieli do czynienia: komiks jest wypełniony po same brzegi bluzgami i nieprzyzwoitymi tekstami. Ma totalnie odjechany i porąbany klimat (żeby tu wspomnieć o sytuacji gdy Wilq pokazuje podwórkowym ziomalom cel- to też trzeba zobaczyć); to czysta zabawa powodująca u czytelnika bolesne skurcze wywołane śmiechem. Do tego komiks jest niezbyt pociągający graficznie- pierwsze słowo, które nasuwa się po przejrzeniu go to: „brzydki”. Jeśli to akceptujesz, wal śmiało, a zapewniam, że się nie zawiedziesz. No i ta okładeczka wzorowana na pierwszym numerze „Supermana”...
Wiadomo że jest to komiks skierowany głównie do osób, które naszego hiroła znają już z innych publikacji, ale sądzę że teraz ma szanse dotrzeć do zupełnie nowych czytelników. Kobieto! Zamiast Panią domu kup „Wilq”!
Odjazdowa przesiadka do własnego pociągu zmierzającego nieuchronnie do...Hollywood? Na pewno. Koniec z amerykańskimi bohaterami! Teraz Wilq!

Yoghurt: Bo w końcu jest to „Najlepszy komiks europejski 2002 roku”, jak głosi obwieszczenie na okładce. Przy okazji otrzymał nagrodę „Brother to Brother”. Nie słyszeliście nigdy o takiej nagrodzie? Nie dziwi mnie to- autorzy już poczynając od okładki robią sobie jaja. I kończą się one dopiero po przeczytaniu całego albumu o przygodach najsłynniejszego polskiego Gieroja (Straine’a nie liczymy, bo przecież to taka sama ciota jak Spawn jak nie większa).
Może trochę historii? Wilq pojawia się na łamach produktu niemal od półtora roku i od samego początku zaskarbił sobie zatrważającą ilość czytelników tegoż periodyku (praktycznie usłyszałem JEDEN głos krytyczny nt. Wilq, ale wyjątki przecież jedynie potwierdzają regułę...)- pomimo wręcz (zaryzykuję stwierdzenie) beznadziejnej oprawy graficznej powalił wszystkich swym totalnie porąbanym, absurdalnym i kretyńskim humorem. A rysunki po pewnym czasie tak wpasowały się w klimat opowieści o superbohaterze i tak utrwaliły się w świadomości czytelników, ze chyba nikt nie wyobraża sobie inaczej rysowanego Wilqa. I wcale nie na wyrost będzie nazwanie komiksu o polskim osiedlowym herosie kultowym (choć naprawdę nie lubię tego słowa).
Co wyznacza status „kultowości” jakiegoś dzieła? Weźmy pod lupę „Rejs”- tekstami z tego rozbrajającego filmu powalić można do dziś, a wiele osób przerzuca się cytatami o aparatach Zorka 5 czy o polskiej kinematografii. To samo o „Misiu” rzec można- kwestie z tej chyba najlepszej polskiej komedii przewijają się w wielu rozmowach. Albo też twórczość naszego wieszcza wieku XX i XXI- Kazika Staszewskiego i zespołu (nomen omen) Kult- kto nie zna przynajmniej wersu jakiejś piosnki tego pana? (osoby w tzw. wieku podeszłym i wczesnodziecięcym odliczam)To jest jeden z czynników określających dzieło kultowe, i chyba najważniejszy- jeśli fragment jakiegoś filmu-książki-komiksu zakorzenia się w umysłach olbrzymiej większości społeczeństwa, to wtedy takież właśnie dzieło można nazwać brzydkim słowem : kultowe.
I takiż jest właśnie Wilq- odzywki z tego komiksu „A ch... ci do tego panie kolego” czy „je...ie jak w Arce Noego” słychać nawet na ulicy czy korytarzach szkolnych, a postać naszego hiroła jest rozpoznawalna nie tylko przez stałych czytelników „Produktu”. Ba, gdy trzymałem Wilqa w łapie jadąc sobie po schodach ruchomych w warszawskim EMPiKu, zagadnął mnie gościu tak na oko pod czterdziestkę, który zapytał, gdzie go znalazłem (bo faktycznie zakamuflowali go w „prasie młodzieżowej”...). Zaś w warszawskim sklepie Komikslandia, gdzie przesiaduję zwykle co drugi dzień tygodnia, co i rusz ktoś wpadał i pytał o album z przygodami opolskiego bohatera (bo Wilq, jak wiadomo, „czyha na przestępców” w Opolu), niezależnie, czy był to straszliwy blek metalowiec świecący z daleka ilością ćwieków porozmieszczanych w różnych miejscach ubioru (gdyby tak przetopić tyle żelastwa na czołgi, skończyłyby się problemy polskiej zbrojeniówki), czy „typowy informatyk” (wiecie, ten podejrzany wzrok, paranoiczne ruchy, okularki i charakterystyczny sweterek w jakiś zygzaczek) albo poważny pan z paruletnim synkiem (który latał jak oszalały po całej komiksiarni i jął tłustymi paluchami obmacywać każdy komiks... Szczęście ze foliowane są...). Czyż to nie wyznacza „skali kultowości” Wilqa?
Co by tu...ach, „Wyprawa na ciemną stronę słońca” zaskoczyła mnie. Po pierwsze, okazało się, ze Minkiewiczowie jak chcą, to rysować potrafią. Ale nie kreska jest tu najważniejsza- to nieco odmienna konwencja od tej przyjętej w historiach o gieroju z Rzuffem na kostiumie (bo woli przydomek Wilq, ale woli znak Rzuffa)- bardziej, ze tak powiem- poważna. I nieco bardziej zeschizowana. Nie żeby Wilqu zeschizowany nie był- owszem, jest, ale w zupełnie inną stronę. Jeśli przyjąć, że historyjki o superhirołsie są ostro porąbane, to „Wyprawa” jest mocno....surrealistyczna. O właśnie, tego słowa mi brakowało (patrzcie jak mnie w tej placówce oświaty mądrych słów nauczyli...). I jakoś mi nie pasuje całościowo do albumu- ma zupełnie inny klimat, który w osobnym komiksie na pewno by się przyjął, ale w zbiorku opowiadań o Wilq pasuje „ni w piz..., ni w oko”, cytując (już tym razem nie wilqowe) pewne powiedzonko.
Jak można album Wilq podsumować? Tak, jak to zrobił mości Yaqza- zamiast kupować jakieś bzdury, kupić należy komiks o najlepszym polskim superbohaterze, szczególnie ze cena, jak na komiks w naszym kraju jest przystępna: 7,89 polskich nowych złotych. Bo nie znać Wilq to niczym nie znać słynnego „Być albo nie być” Hamleta. Lub jak nieznanie smaku kotleta schabowego. Tudzież niczym nieznajomość komedii Bareji... aż się człowiekowi wymieniać nie chce, jak strasznym błędem jest nieczytanie Wilqa!


Opublikowano:



Wilq #01

Wilq #01

Scenariusz: Tomasz Minkiewicz, Bartosz Minkiewicz
Rysunki: Tomasz Minkiewicz, Bartosz Minkiewicz
Wydanie: I
Data wydania: Kwiecień 2003
Seria: Wilq
Druk: czarno-biały
Oprawa: miękka
Stron: 40
Cena: 7,89 zł
Wydawnictwo: BM Vision
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Zagłosuj!

Tagi

Wilq

Komentarze

-Jeszcze nie ma komentarzy-