baner

Recenzja

Lucky Luke: Cesarz Smith

Yaqza, Yaqza recenzuje Lucky Luke. Cesarz Smith
Czy zastanawialiście się kiedyś jak wyglądałyby Stany Zjednoczone jako monarchia? Precz z demokracją- jeden władca z niepodzielną władzą, jedno państwo! Taka perspektywa rozbudzała fantazję także rodowitych mieszkańców Dzikiego Zachodu- i to o jednym z nich, osobniku na domiar złego potencjalnie niebezpiecznym- bo opływającym w zbytki- opowiada właśnie album pod sporo mówiącym tytułem "Cesarz Smith". Tłem dla wydarzeń będzie mała mieścina, której mieszkańcy z rozbawieniem przytakują dekretom „uzurpatora”- gdzie jednak przebiega granica między zabawą a zagrożeniem?...

Dziki Zachód to dla nas- Europejczyków- pojęcie magiczne wręcz. Pociąga wyobrażeniami z nim związanymi i niebezpieczeństwami jakie na nim czyhały.
Te bezkresne prerie, desperados czyhający na przygodnych podróżnych, gorączka złota, Indianie...Temat Dzikiego Zachodu wciąż jest chodliwy i wciąż przyciąga twórców pragnących wykorzystać go do własnych celów.
Do ich grona należał także Rene Goscinny, satyryk (stojący m.in. za takim hitem jak "Asterix") i scenarzysta który postanowił podjąć temat Ameryki sprzed 150 lat.

Myślę że przynajmniej trzy czwarte czytelników tej recenzji zna postać najszybszego strzelca Dzikiego Zachodu- Lucky Luke'a. Ten kowboj zdolny w pojedynku pokonać własny cień, którego odwiecznymi Nemezis byli bracia Daltonowie swego czasu urzekał swych polskich wielbicieli w serialu animowanym, spaghetti-westernach, a i kilka albumów komiksowych w naszym pięknym, słowiańskim i absolutnie nie obeznanym z prawami Zachodu kraju uświadczyliśmy.
Egmont wskrzesił serię w ramach swego Klubu Świata Komiksu- i teraz fani Lucky Luke'a ponownie mogą oddawać się rozkoszy wertowania kart komiksów z ich ulubionym bohaterem.

Goscinny prowadząc serię "Lucky Luke" jest zupełnie innym scenarzystą niż Goscinny sypiący dowcipami z rękawa przy "Asteriksie".
Opowieści o przypadkach najszybszego rewolwerowca są bardziej refleksyjne- czasami wywołują wręcz dziwne uczucie smutku, może nostalgii...
Czytelnik chcąc nie chcąc zaczyna nie tyle chłonąć przedstawione wydarzenia, co zastanawiać się nad ich interpretacją i wyjaśnieniem takiego a nie innego zachowania bohaterów- pod płaszczykiem zwykłej satyry Goscinny przemyca kwestie godne poświęcenia im kilku minut zaangażowania intelektualnego.

Kreska Morrisa nie jest może tej samej klasy co Uderzo w "Asteriksie", ale spełnia swoje zadanie- karykaturalne przedstawienie bohaterów nie ma charakteru nachalnego, wręcz przeciwnie- ten świat jest odbiciem naszego, tyle że w lustrze zmieniającym nieco rzeczywistość- a długi nos niekoniecznie jest powodem do chichotu.

"Lucky Luke" to seria skierowana do nieco starszego czytelnika, potrafiącego zinterpretować podane przez scenarzystę wydarzenie- tu nie tylko o nieskrępowana zabawę i salwy śmiechu chodzi.
Humor jest nieco innego typu- dojrzalszy, głębszy- mimo iż wciąż zaskakują na pozór absurdalne- bo niejednokrotnie przejaskrawione- zachowania postaci.

"Lucky Luke" jest serią z tradycją. Marka, która wyrobiła sobie dawno temu dobre imię. A "Cesarz Smith" to przyjemna w lekturze odskocznia od rzeczywistości- ale nie banalna i nie odmóżdżona. Warto sięgnać.

Opublikowano:



Lucky Luke. Cesarz Smith

Lucky Luke. Cesarz Smith

Scenariusz: Rene Goscinny
Rysunki: Morris
Wydanie: I
Data wydania: Styczeń 2004
Seria: Lucky Luke
Tytuł oryginału: L'empereur Smith
Rok wydania oryginału: 1976
Wydawca oryginału: Dargaud
Tłumaczenie: Marek Puszczewicz
Druk: kolor
Oprawa: kartonowa
Format: 21 x 29 cm
Stron: 48
Cena: 16,90 zł
Wydawnictwo: Egmont
ISBN: 83-237-9025-6
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Zagłosuj!

Komentarze

-Jeszcze nie ma komentarzy-