baner

Recenzja

Blacksad #2: W śnieżnej bieli

Yaqza, Yaqza, Yoghurt recenzuje Blacksad #2: W śnieżnej bieli

Zaginiona dziewczynka. Szef policji posądzany o pedofilię. Miasto wrzące od porachunków na tle rasowym. I detektyw uwikłany w coś znacznie większego niż mógłby podejrzewać.

„W śnieżnej bieli” to drugi tom serii „Blacksad” która w pierwszej chwili wprawiła w osłupienie, później zaś powaliła czytelników na łopatki niepodrabialną i absolutnie fenomenalną szatą graficzną. Autor tejże, Juanjo Guarnido zastosował- znany już w świecie komiksu dość dobrze (że wspomnę tu chociażby o takich tytułach jak „Maus” czy „Usagi Yojimbo”) zabieg nadania zwierzętom ludzkich cech- główny bohater dla przykładu jest potężnie zbudowanym przedstawicielem dumnej rasy kotów, z wyjątkiem może nieodmiennie przywdziewanego prochowca w którym przypomina każdego jednego klasycznego detektywa z jakim ten zawód nam się kojarzy, z bohaterem książek Raymonda Chandlera, słynnym Marlowem, na czele.

Kilka słów wprowadzenia w fabułę z pewnością będzie na miejscu- Blacksad przybywa do miasteczka The Line na prośbę panny Grey, nauczycielki w przedszkolu do którego uczęszczała zaginiona dziewczynka. Jak się okazuje nikogo poza nią nie zaniepokoiło jej zniknięciem- nawet matka dziecka nie pofatygowała się by powiadomić Policję. Czemu? Co z tą sytuacją ma wspólnego szycha The Line, jego niedorozwinięty syn, niewidomy dozorca i...zaraz...czy w tym mieście wszyscy mają coś wspólnego z tą sprawą?!

Pierwsze wrażenia: niesamowite rysunki. Ich autor po raz kolejny pokazał, że potrafi swym kunsztem zaprzeć dech w piersiach czytelnika i zmusić go do nerwowego łapania powietrza. Wszystkie postaci mają swój własny, indywidualny wygląd, prezencję (nie zapominajmy że to zwierzęta, ukazanie ich w sposób budzący grozę czy współczucie do najłatwiejszych zadań nie należy, delikatnie powiedziawszy)- jednocześnie niezwykle naturalną (przez wielkie „N”) i plastyczną. Mimika twarzy powala na kolana- gniew polarnego niedźwiedzia naprawdę mrozi krew w żyłach; ekspresja postaci widoczna jest na każdym kroku- pojawienie się przedstawicieli „Czarnych Szponów” jakby samo w sobie powoduje przyspieszenie bicia serca i wytężenie uwagi...może zabrzmi to jak gadanina paranoika...ale jakby nam samym groziło niebezpieczeństwo. Pomyślcie tylko jak sugestywne muszą być rysunki skoro wywołują taki efekt! Dodajmy jeszcze do tego, że wszystkie tła urzekają naturalnością i masą drobnych detali wplecionych w misternie tkany obraz podupadającego miasteczka, a mamy już mniej więcej pełny obraz strony graficznej „W śnieżnej bieli”.
Ale, ale, przecież oprawa to nie wszystko- bez dobrego scenariusza nic tak naprawdę nie znaczy. Ale co powiedzieć, jeśli i ten jest świetny?...Faktem jest, że momentami miałem drobne problemy ze śledzeniem jego ciągłości i poszczególnych wątków, ale to tylko i wyłącznie dlatego, iż strona graficzna w tak dużym stopniu absorbowała moją uwagę (malkontenci zapewne uznają to za wadę...o, ubodzy duchem...)- nie zmienia to faktu, iż wszystko jest logicznie poukładane, a poszczególne elementy tych puzzli złożone w jedną całość dają klarowny obraz intrygi która zaatakowała serca i umysły bohaterów ( i czytelników) nie pozwalając im się wyzwolić spod jej władzy .
Canalez, autor scenariusza, podobnie jak Grant Morrison w „JLA: Ziemia 2” postawił na czytelnika uważnego- i to dla niego stworzono ten komiks. Tekstu tu nie za wiele (w porównaniu z taką np. „XIII”), często zaś o rozwoju sytuacji opowiada sam obraz- poszczególne kadry, rysunki, plansze- czasami drobne elementy, takie, na których nawet nie zawiesilibyśmy oka. Wychwytywanie ich to prawdziwa uczta dla każdego czytelnika.
Wszystkie te smaczki wypełniające plansze po brzegi pozwalają cieszyć się lekturą komiksu po wielokroć, i nawet po którejś już z kolei odnajdować coś nowego- a to ogromna zaleta- szczególnie wziąwszy pod uwagę wcale niemałą cenę, jaką policzył sobie Siedmioróg za tą publikację..

Wbrew „radosnej” szacie graficznej (mogącej na pierwszy rzut oka kojarzyć się z...kreskówkami- skojarzenie o tyle interesujące co błędne) „W śnieżnej bieli” jest dość ponurym komiksem- przedstawiona w nim historia to opowieść o zemście, tym najgorszym jej rodzaju- takiej która ważniejsza jest od wszystkiego innego, pochłania niczym ogień i wypala do cna. Nie ma tu miejsca na przemyślenia natury etycznej- sprawy zaszły już za daleko by powstrzymać rozpędzoną machinę, teraz wszystko co stanie jej na drodze nieomylnie ulegnie zniszczeniu...

Jakby ukradkiem scenarzysta tworzy tło historii, osadzając ją w mieście które po wojnie popadło w ruinę- być może będzie to z mojej strony nadinterpretacja, ale ja odczytuję „W śnieżnej bieli” jako analizę podupadającej społeczności, patologii które znajdują ujście w takiej sytuacji i postaw ludzi będących świadkami zmian, które nigdy nie powinny mieć miejsca.
Co ciekawe Canales nie poświęca tej analizie wiele miejsca, kryje się ona jakby w tle; zawsze nam towarzyszy ale nie rzuca się tak mocno w oczy stojąc cały czas na granicy naszego postrzegania, gdzieś w cieniu- za przykład niech posłuży tu malowany przez Guarnido obraz porzuconej, zrujnowanej fabryki samolotów- mimo iż występuje w opowieści jako tło wydarzeń bardziej donioślejszych to i tak dziwnie mocno daje czytelnikowi do zrozumienia co stoi za upadkiem The Line...

Na koniec kilka słów o formie edytorskiej albumu- podobnie jak w przypadku „Pośród cieni” tak i teraz dostajemy do rąk wydrukowany na kredzie, wyposażony w twardą oprawę album w formacie większego A4- w sam na świetnie prezentujący się prezent świąteczny...
Momentami można odnieść wrażenie iż na niektórych planszach wykorzystano blurr- czyli rozmycie powierzchni. Daje to do myślenia (działania wydawcy polskiego czy też wydawcy oryginału? A może błąd w materiałach podesłanych?), biorąc pod uwagę długi okres oczekiwania na ten tytuł... Na szczęście ta drobna rysa na powierzchni kamienia szlachetnego jakim jest „Blacksad” nie niweczy jego wartości.
Polecam ten tytuł gorąco- jako prezent, czy też do własnej biblioteczki- „W śnieżnej bieli” może- i powinien- spodobać się każdemu.



Yoghurt: CUDO!

Pierwsze, co przychodzi człowiekowi na myśl, po ujrzeniu tego komiksu. Pamiętam, jak kupiłem sobie pierwszy album Blacksada, nic nie wiedząc na temat tego dzieła, zaledwie po przejrzeniu pierwszych pięciu stron. W przypadku „dwójki”, gdybym wcześniej nie widział pierwszej części, do zakupu skłoniła by mnie okładka i dwie pierwsze plansze...
Taaaaak, Blacksad powala na kolana. Tak swoja niemalże przytłaczającą oprawą graficzną, jak i scenariuszem. Zajmijmy się może najpierw tym pierwszym. Wyobraźcie sobie zbiegowisko gapiów w centrum miasta, policję, cały czas poruszające się samochody i stare, monumentalne budynki (chciało by się dodać „z początku wieku” ;)), i powód całego zamieszania- ciało powieszone na ulicznej latarni. Teraz wyobraźcie sobie, ze wszystkie te postacie to zwierzęta. A teraz zobaczcie ilustracje otwierające drugi tom Blacksada i dowiedzcie się, że wasze wyobrażenia to maleńki pikuś w porównaniu z wizją Guarnido... Nie, to jest wręcz nie do opisania- bez żadnych wątpliwości mogę rzec, że BS to najlepiej narysowany komiks w tym roku, poprzednim i kilka lat wstecz.

Tak niesamowity rysunek współgra idealnie ze scenariuszem, który może służyć za wzór klasycznego Noir. Realia lat 50-60, te urokliwe samochody, architektura no i rzecz jasna nieodłączny wytarty prochowiec głównego bohatera budują klimat jak z najlepszych książek Chandlera. Blacksad to typowy cynik z czarnym (sic!) poczuciem humoru, z nieodłącznym papierosem w ustach (czy raczej-pysku) a jednocześnie dżentelmen jak się patrzy i facet z żelaznymi zasadami- takie połączenie Ostatniego Sprawiedliwego z Porucznikiem Colombo. I jakolwiek pusto mogą zabrzmieć moje słowa, atmosfera towarzysząca czytelnikowi podczas lektury „W śnieżnej bieli” gęstnieje z każdym przeczytanym słowem. Ale o tym trzeba się obowiązkowo przekonać samemu- mimo tych trzech dyszek nikomu nie powinno nawet przyjść do głowy, że BlackSad jest zakupem chybionym. Mój kandydat na najlepszy komiks 2003, zaraz obok Strażników i Vendetty. Szczerze polecam.

Opublikowano:



Blacksad #2: W śnieżnej bieli

Blacksad #2: W śnieżnej bieli

Scenariusz: Juan Diaz Canales
Rysunki: Juanjo Guarnido
Wydanie: I
Data wydania: Październik 2003
Seria: Blacksad
Tytuł oryginału: Arctic- Nation
Rok wydania oryginału: 2003
Wydawca oryginału: Dargaud
Tłumaczenie: Marta Jordan
Druk: kolor, kreda
Oprawa: twarda
Stron: 64
Cena: 29,90
Wydawnictwo: Siedmioróg
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Zagłosuj!

Tagi

Blacksad

Komentarze

-Jeszcze nie ma komentarzy-