baner

Recenzja

Zmarnowany Brooklyn

Przemysław Pawełek recenzuje Osierocony Brooklyn
6/10
Zmarnowany Brooklyn
6/10
Z nowym filmem Edwarda Nortona wiązałem spore nadzieje. Lubię kryminały, zwłaszcza te w klimacie retro i ocierające się o noir, z leniwą jazzującą ścieżką dźwiękową. W "Osieroconym Brooklynie" są wszystkie te elementy, w dodatku wsparte naprawdę znakomitą obsadą. Niestety ten film jest kolejnym przykładem, że dobra recepta to nie wszystko, zwłaszcza gdy przepis zostanie zdominowany przez jeden ze składników.

Amerykański aktor (tu w poczwórnej roli, bo także reżysera, ale i scenarzysty oraz producenta) zabiera widzów do Nowego Jorku z lat 50. Główny bohater to detektyw z syndromem Tourette'a, którego szef i przyjaciel zostaje zabity praktycznie na jego oczach. Pozbawiony środków, wsparcia czy sensownych poszlak postanawia jednak odszukać odpowiedzialnych, a podążanie po nitce do kłębka zaprowadzi go do tajemnic wielkiej metropolii.

Norton zabiera nas w podróż retro, ale zdaje się mówić o współczesnej Ameryce. W tej historii, gdzieś pod fasadą rozrastającego się nowoczesnego miasta wręcz kipi od rasizmu, seksizmu, chciwości i korupcji. O ile jednak mamy tu nieźle skrojoną paralelę, punktującą szeroko rozumiane 'Stany Zjednoczone ery Trumpa', i bardzo ładne obrazki z epoki, to rozłazi się niemal wszystko inne. Śledztwo rozwija się tu ślamazarnie i mało emocjonująco, dopiero w ostatnim akcie nabierając tempa i jakże wskazanego w takich opowieściach napięcia. Wcześniej dzieje się stosunkowo niewiele, za to bohaterowie sporo mówią, często mało przy tym popychając fabułę do przodu. Nie będą natomiast zawiedzeni fani aktorstwa Nortona, którego kreacja wydaje się czasami być główną osią tej opowieści, jakby aktor zrealizował film pod swoją rolę. Czuć od początku jego zagubienie i wyobcowanie, robi wrażenie jego wejście w rolę, z wszystkimi tikami i pokrzykiwaniem, choć gdzieś w połowie ten coraz bardziej osaczony bohater nagle transformuje w niemal klasycznego noirowego detektywa. Nie mogę jednak pozbyć się wrażenia, że Norton jako producent, scenarzysta i reżyser za bardzo oddał pole (i czas ekranowy) Nortonowi-aktorowi, przez co cierpi cały film, któremu brak tempa.

Niestety, "Osierocony Brooklyn" miał w sobie potencjał, by stać się 'nowym "Chinatown"', a stał się zaledwie ambitnym niewypałem. Ciekawa kreacja Nortona wspieranego przez dobrych aktorów na tle ładnych scenografii to za mało, by stworzyć dobry kryminał. Jak na kryminał jest tu za mało napięcia. A jak na kino noir - jest po prostu zbyt jasno.


Autor recenzji jest dziennikarzem Polskiego Radia.

Opublikowano:



Osierocony Brooklyn

Osierocony Brooklyn

Premiera: Kwiecień 2020
Oprawa: DVD, Blue Ray
Stron: 138 min.
Wydawnictwo: Galapagos
  • Reżyser: Norton Edward
  • WASZA OCENA
    Brak głosów...
    TWOJA OCENA
    Zagłosuj!

    Komentarze

    -Jeszcze nie ma komentarzy-