baner

Felieton

O komiksach jeszcze słów kilka

Yaqza, Yaqza
O komiksach- jeszcze kilka słów Idę ulicą- jesienne słońce nieśmiało pieści swym światłem twarze spieszących się niewiadomo dokąd przechodniów. Powoli znika za horyzontem- jakim horyzontem? Tu są tylko stare odrapane budynki które przelotnie, gdy padnie na nie promień zachodzącego słońca budzą uśmiech w moich oczach. Mam chwilę wolnego- jaka to miła odmiana- postanawiam więc rozejrzeć się po sklepach, kto wie, może znajdzie się coś ciekawego? Pierwsze kroki kieruję do Empiku- z przyzwyczajenia raczej niż z potrzeby, i tak wiem że nie trafię tam na żadne nowości. I rzeczywiście, na półkach zalegają stare wydania komiksów "Motopolu", "Muzy" (ach, "Żbik"- czy ktoś to kupuje?), Egmontu (Thorgal, wszędzie ten Thorgal) i Amberu- no, przynajmniej albumy tego ostatniego to w miarę aktualna oferta. Mimo wszystko coś nowego wyszło- po przeciwległej stronie na najniższej półce leży nowa "Arena Komiks"- przeglądam, ale i tak nie mam funduszy, nie kupię mimo iż bym chciał. Rozglądam się jeszcze raz po sklepie- radomski Empik do największych nie należy (kilkanaście metrów kwadratowych), ale i tak da się zauważyć, że wszędzie pełno jest komiksów. Dobra, starczy tego- wychodzę. Nie wiem jak Wy, ale ja nie lubię tych sklepów- są takie bezosobowe, wszyscy tylko biegają tu i tam, jak w supermarkecie. Szybko, szybko- jak automaty, następny klient, następny towar. Nieważne, zapomnij. Niedaleko jest księgarnia- wchodzę i od razu kieruję się do stojących w rogu koszyków- to w nich leżą komiksy. Jak na targowisku, upchnięte razem, towar który nie zasłużył sobie na własną półkę. Kryją się nieśmiało starając się nie wystawać zbyt buńczucznie...Co my tu mamy? "Blueberry", wreszcie. Tyle na niego czekałem. "100 naboi"? Mam, przejdźmy dalej. No, no, niezła oferta. I całkiem sporo nowości. Hej, są nawet książki Szyłaka. Ale czemu je tak potraktowano? Czy nie zasługują na własne miejsce? Pytam o to- "nie mamy wolnej półki"- pada odpowiedź. No tak, jasne, nie było wolnej półki...czemu sam na to nie wpadłem...Po wyjściu z tej księgarni trafiam do kolejnej- są tak blisko siebie że prawie można wyczuć narastającą między nimi agresję- zupełnie jak dwa ogromne psy walczące o terytorium. Tutaj komiksy mają swoją półkę- leżą dumnie oparte o tylną ściankę, wypinają błyszczącą pierś, nęcą nieostrożnego czytelnika feerią kolorów. Ale gdzie nowości? Niestety, większość oferty to komiksy starsze, wysłużone już na rynku, a do tego pochodzące tylko z największych wydawnictw- nie, nie tego szukam. Udaję się powolnym krokiem w dół ulicy- niedaleko jest salon prasowy. Dobrze wiem, że jeśli gdzieś dostanę nowości, to na pewno tam. Sprzedawca zna mnie, ja znam jego. U niego komiksy mają swoje miejsce- większość wydawnictw, spora część ich oferty. A jeśli czegoś nie ma, to można to zamówić- bez problemu. Sam kilka razy skorzystałem już z tej możliwości- dzisiaj zamawiam brakujące mi tomy "Akiry". Kiedy będą? Za tydzień? Super. Wchodząc tu zawsze mogę pogawędzić z miłym panem, który nie tylko sprzedaje komiksy, ale też je czyta- to się rzadko spotyka. Zawsze można zapytać o nowości, zapowiedzi z poszczególnych wydawnictw czy po prostu pogadać o starych komiksach. Porządny sklep. Gdy wychodzę ("Do widzenia, niedługo wpadnę") zauważam jeszcze grupkę uczniów (a może już studentów?) rozbieganym wzrokiem lustrujących półki. Na pewno coś kupią- przy takiej ofercie...Sprzedawca wspomniał mi kiedyś, że myślał o założeniu sklepu komiksowego- to by dopiero było...Humor mi się poprawia, kiedy idę dalej ulicą (przelotnie rzucam jeszcze okiem na wystawę kiosku- "Spiderman", klasa komiks). Tyle komiksów...Wreszcie je widać- to już nie tylko bezosobowe, nic nie mówiące tytuły w starych artykułach- teraz można je wreszcie zobaczyć, przejrzeć, kupić. Są praktycznie wszędzie- w księgarniach, salonach prasowych, supermarketach. Wybór jest ogromny. I to właściwie same uznane tytuły- ciężko znaleźć coś, co przynajmniej na chwilę nie przykuje uwagi. "Hellboy", "Sandman", "100naboi", "XIII", masa innych- naprawdę masa, one pojawiają się jak grzyby po deszczu, nic tylko wybrać się na grzybo-, wybaczcie, komiksobranie. Jakiś czas temu pisałem artykuł o rozbudowie, można by rzec, rynku komiksowego w Polsce- od tego czasu (a było to przecież nie tak dawno!) komiks jeszcze bardziej urósł w siłę, zyskał na poważaniu. To zaskakujące, stał się molochem, i to wciąż rozrastającym się! A to musi o czymś świadczyć- ludzie lubią czytać komiksy. Ale, ale- pozostaje tylko jeden problem- pieniądze. Chociaż właściwie to nie jest problem. Tylko dla nielicznych będą zmartwieniem. Dla nielicznych "dinozaurów"- takich, którzy kupują większość tego co wychodzi. Ja też do nich należę- mój obszar zainteresowań to bezkresne morze o nazwie "Komiks"; wielki zbiornik wypełniony stronicami poszczególnych albumów, który wciąż i wciąż powiększa swoją domenę. Kiedyś bezpiecznie żeglowałem po wąskim strumyku tytułów, teraz otacza mnie straszliwy bezkres nowości. Straszliwy, ale i oszałamiający, powalający swym ogromem, budzący szacunek. Może to szaleństwo? Nadzieja, że to wszystko będzie należało do mnie? Chyba tak, ale tak trudno się od tego uwolnić. Zupełnie jakbym po latach głodu zobaczył przed sobą suto zastawiony szwedzki stół - smacznego! Może ta obsesja sama się wypali- jeśli nie, niedługo stanę w obliczu większego zadłużenia niż budżet państwa. Chyba jedynym wyjściem będzie tu znalezienie specjalizacji, ale żal jest porzucać te nowo odkryte skarby na rzecz tej odrobiny radości...

Opublikowano:



Tagi

Ciekawostki

Komentarze

Sortuj: od najstarszego | od najnowszego

Yedyny -

Zgadzam sie z wieloma pogladami zamieszczonymi w texcie, pokolenie konca lat '70 i poczatku '80 pamieta zapwne puste polki w xiegarniach, komixy "spod lady" (sam odsprzedawalem komixy i xiazki - bylo takie stoisko w xiegarni! malypseudo-antykwariat), a w kioskach -jesli nie bylo "Swiata Mlodych"- kupowalo sie "Zarzewie" lub "Razem", gdzie byly fajne plakaty, hehe :)
Lata '90 to taka mala explozja, a rok 2000 i lata pozniejsze to gigantyczny wybuch atomowy - mowa oczywiscie o wydaniach, zaszytach, albumach, nowych rysownikach.Same plusy, tylko te ceny........

Yedyny -

Odnosnie sieci sklepow czy xiegarni - czuje sie tam zawsze dziwnie, panuje jakas "sztuczna" atmosfera - dlatego wole male sklepiki lub antykwariaty, czy nawet stoiska w przejsciach podziemnych Warszawy, Krakowa czy Wroclawia, gdzie mozna porozmawiac ze sprzedawca, wymienic uwagi, gdzie panuje jakis mily chaos, a komixy leza niemal wszedzie, przemieszane z czasopismami dla pań.