baner

Felieton

Krótka rozprawa między trzema osobami: Yaqzą i wyimaginowanymi komiksu wrogami

Yaqza, Yaqza
Czasami bywa tak, że człowieka krew zalewa. Ni stąd, ni zowąd ciśnienie skacze do góry jak pijany klaun na trampolinie i nie można opanować zdenerwowania- żyły splatają się na czole, delikwent czerwienieje jak dorodny burak cukrowy a ręce zaczynają bezwiednie szukać czegokolwiek, co można użyć jako broń zaczepną . Nawet jeśli jesteś najspokojniejszym gościem pod słońcem, kochasz swych bliźnich, pomagasz braciom w potrzebie, jesteś uosobieniem spokoju i wysyłasz paczki z ciepłymi ciuchami do Zambii to i tak cię to trafi. Zawsze znajdzie się jakiś temat, który pompuje adrenalinę, jakiś koleś, który wywołuje u zatwardziałego pacyfisty niekontrolowany skurcz pięści czy sytuacja w obliczu której wyłazi z ciebie to co najgorsze (albo wypływa. Albo wypełza. Zależy od sytuacji i osoby. I temperatury). I nie można się opanować- pewnie, mówisz potem sobie „powinienem był nad tym zapanować”, ale czasami nie dajesz rady i eksplodujesz jak wulkan (wtedy najlepiej znajdować się jak najdalej od takiej osoby- według relacji nielicznych świadków osobnicy ci toczą ślinę, machają rękoma i wydają z siebie odgłosy zbliżone do pieśni godowej kolczatki australijskiej...Niektórzy badacze twierdzą, że to naprawdę mogą być kolczatki australijskie...).
Czemu o tym wszystkim mówię? Bo mnie krew zalewa, kiedy ktoś zaczyna bezpodstawnie krytykować komiksy. Deprecjonuje ich wartość, nazywa rozrywką dla dzieciaków, mówi „wiesz stary, ja też kiedyś czytałem Thorgala. Ale wyrosłem z tego”. Co wtedy zrobić? Jak odeprzeć jego zarzuty? Jak przekonać do przeczytania jakiegoś albumu? I to bez wykorzystania narzędzi chirurgicznych? Czasami się nie da- niektóre jednostki są zgoła niereformowalne- im już nie pomożesz. Ja na przykład nie wyobrażam sobie, by moja babcia (tak, wiem, skrajny przypadek) sięgnęła po „Slaine’a”...chociaż...kto wie...Coś tam wspominała, że Lobo to stary ogier...Ale ja nie o tym. Są takie istoty na naszym globie, pozostaje im tylko współczuć i zapalić świeczkę w intencji ich potępionych dusz. A co z resztą? Ano, ich można jeszcze zbałamucić. Trzeba być przebiegłym jak lis, mądrym jak sowa, szybkim jak uciekający przed ojcem swej dziewczyny adorator- wtedy wszystko można osiągnąć. Innymi słowy- trzeba być jak polityk. Kłamać, wykorzystywać sytuację, bezlitośnie miażdżyć oponentów i dosypywać im do kawy przecieru z grzybów halucynków. Przede wszystkim- należy się zachowywać poważnie. Marsowa mina, ściągnięte brwi, pogarda w oczach- oto gwaranty sukcesu. Z takim podejściem zwycięstwo mamy właściwie w kieszeni- trzeba tylko zadbać o odpowiednie argumenty. No i tu pojawia się problem. Bo przecież nie powiemy: „Eeee, fajne są, kolorowe” czy „Ja to je lubię, bo tam są fajne kosmoloty”. Taki argument spaliłby nas na starcie. Spokojnie. Nieskazitelna dykcja, czysta polszczyzna, przekonanie o słuszności swych słów i groźba w głosie mówiąca, że jeżeli rozmówca spróbuje z nami dyskutować, to...no, będzie niemiło. Na przykład powiecie wszystko jego mamie. Albo napiszecie na ścianie „Jasiek jest gupi”. Powinno zadziałać. U mnie w przedszkolu sprawdza się niezawodnie. Ale przejdźmy dalej. Pierwsze pytanie, które zadajecie to: „Czy ty właściwie czytałeś jakieś komiksy?”- tu z reguły możemy pozbyć się połowy adwersarzy, bo dla nich nawet kontakt wzrokowy z komiksem na półce to hańba i grzech wymagający rozgrzeszenia i pokuty w postaci klęczenia na stosie śrubek ósemek. Gwintowanych. Jeżeli jednak delikwent odpowiada: „Ano, panie łaskawy, czytołem komiksa jak żem kiedy z kobitom mojom krowe kompał”, to mamy problem. Ale spoko, spoko, wszystko będzie dobrze, nie pękajmy. Teraz zaczynamy drążyć temat- „A jakie czytałeś?”. Dobre, nie? Tu mamy chwilę na odsapnięcie, bo zanim adwersarz uruchomi tą jedną szarą komórkę z drugą na krzyż możemy sobie odespać wysiłek umysłowy. Budzimy się, kawka, mycie zębów i słuchamy: „No, Thorgala, to takie o tych, no, wikingach i w ogóle”. Jeżeli tak odpowie, mamy go z głowy. Wystarczy tylko zapytać czy mu się podobał (a Thorgal podoba się wszystkim, zupełnie jak firmowe dresy albo disco polo...nie obrażając disco polo...) i po sprawie. Gorzej jeśli nasz rozmówca jest inteligentny i można z nim poważnie porozmawiać. Wtedy w odwodzie musimy trzymać mocniejsze argumenty. Takie o twardości metalowej rurki i mniej więcej jej kształcie. Często słyszy się argumenty pokroju: „No co ty, przecież to takie niepoważne, dla dzieciaków”- sami chyba znajdziecie kontrargumenty, ale pamiętajcie- walcie z grubej rury! „Maus”, „Błękitne pigułki”, „Polowanie”- komiksy o bogatej warstwie literackiej czy temacie godnym reportaży BBC, to one stanowią nasza siłę! Używajcie wielu trudnych słów, pokroju „onomatopeja” czy „panslawizm” aby zmylić przeciwnika- w takich momentach czują się zdezorientowani, nie spodziewają się , że jakiś domorosły czytelnik komiksów powie do nich „brzydzę się twą pozbawioną wszelkich cech właściwych ludziom oświeconym neofaszystowską doktryną antyfeudalną”. Kiedy skończycie swą tyradę rozmówca nie będzie już pamiętał jej początku. Musicie udowodnić- nie pozostawiając żadnych wątpliwości- iż komiksy to poważna lektura, wymagająca nierzadko skupienia i uwagi porównywalnej do tej, która towarzyszy czytaniu książek Salmana Rushdie czy oglądaniu niezależnego kina irańskiego. Kolejna sprawa: „Ale, wiesz, rysunki? No śmieszne, ale wszystkie takie same”. To jest łatwiutkie. Zaczynamy wykład z rysunku komiksowego. Poszczególne style- realizm, groteska, ligne claire, inne trudne słowa przychodzące nam na myśl; trochę o poszczególnych albumach („Blacksad, mój drogi rozmówco reprezentuje sobą dość młody w naszej kulturze koncept...” czy „Wziąwszy pod uwagę hiperrealizm rysunków Bollanda w Zabójczym żarcie warto zwrócić uwagę na jego...” i tak dalej, aż zmiażdżymy go swą wiedzą.). Można tez popisać się wiedzą o kolorze w komiksie („Szninkiel dzięki wykorzystaniu czerni i bieli zyskał zupełnie nowy wymiar niczym prosto z twórczości...” lub też „Specyficzne wykorzystanie stonowanych barw połączone z użyciem jaskrawych elementów w kadrach w Hellboyu...”). Dorzucamy też kilka słów na temat kadrowania w komiksie, nawiązań do filmu i umiejętnego wykorzystania przestrzeni na planszy. Dodajemy jeszcze komentarz o dynamice i patrzymy jak rozmówca chowa się pod stół (trzeba cały czas mieć w pogotowiu broń zacze...yyy, to jest, środki obrony- nie wiadomo, do czego może dojść).
No dobra, rysuneczki za nami. Teraz coś na temat „Ale to jest takie krótkie, szkoda mi kasy, wolę kupić książkę”. Tu trzeba ostrożnie. Nie atakujemy książek- sami mamy dla nich ogromny szacunek, wiele ich czytamy, a z niejednym tomiskiem spędziliśmy upojną noc (nie rozwijamy tematu, jeśli nie trzeba- mogą wyniuchać, że używamy ksiąg do zabijania robaków i rzucania w budzik). Staramy się przekonać rozmówcę, że nie powinien porównywać komiksów z książkami- tak samo, jak nie powinien porównywać książki z filmem. Tak, istnieją pewne powiązania, wspólne elementy- komiks w pewnym sensie jest wypadkową obu sztuk, ale już dawno przestał podporządkowywać się regułom. Dlatego właśnie tak trudno jest go sklasyfikować- niby znajduje się na pograniczu książki i kina, ale stanowi jednocześnie coś zupełnie odmiennego, coś nowego- nową, niepowtarzalną i nie poddającą się żadnej klasyfikacji jakość. Posługuje się specyficznym, właściwym tylko sobie językiem i środkami przekazywania opowieści. Dlatego właśnie nie należy mówić: „Ja czytam tylko książki”- przecież oglądasz tez kino, prawda? To czemu nie sięgniesz po komiks? Jesteś inteligentnym gościem (trochę wazeliniarstwa też nie zaszkodzi), czemu nie spróbujesz? Czy masz coś do stracenia?- tu już go prawie mamy, może powiedzieć tylko:” No, właściwie to czemu nie?”. I po sprawie.
No i jeszcze coś na końcówkę- piekielnie często zdarza się, że słyszymy głosy pokroju: „Ależ to drogie! Henryczku, już lepiej kup Panią domu!” Łapiemy drugi oddech. Rozluźniamy kark. Niepostrzeżenie wyciągamy komórkę i wybieramy numer do chłopaków. I walimy. O co ci chodzi? Niby dlaczego miałby być tani jak barszcz? Dlatego że jest „komiksem”? I dlatego powinien być rozdawany bezpłatnie (uwaga techniczna- gdy to mówisz musisz odwrócić wzrok. Twój rozmówca nie może zobaczyć błysku chciwości w oczach)? Stary- spójrz na to z ekonomicznego punktu widzenia. Papier kosztuje, nie? A komiksy są najczęściej drukowane jeśli nie na kredzie, to przynajmniej na jakiejś porządnej odmianie papieru. Pół biedy, jeśli to tylko czerń i biel. A jest kolorowy cena też musi podskoczyć, nieprawdaż? Takie są prawa rynku. Kolorki też swoje kosztują, niestety. Ale jeśli do tego dochodzi twarda oprawa to naprawdę trudno jest utrzymać niziutką cenę (w duchu dodajemy: „chociaż gdyby to ode mnie zależało...”). No i oczywiście nakład- im niższy, tym wyższa musi być cena albumu, inaczej inwestycja się nie zwróci, a jeśli się nie zwróci i co gorsza będzie przynosiła straty to wydawca nie będzie miał innego wyjścia jak wycofać się z rynku albo przynajmniej bardzo ograniczyć repertuar oferowanych pozycji. Nie można więc narzekać na cenę danego albumu, bo jest to po prostu dziecinne- dzieci nie rozumieją praw rynku, są one dla nich czystą abstrakcją. Ale prawa te istnieją i nie można się zasłaniać niemądrymi argumentami takimi jak: „Przecież to tylko komiksy”. Zysk to zysk, strata to strata. Nieważne jakiego towaru dotyczy.
Mądrą przemowę ukazującą naszą dogłębną wiedzę na temat ekonomii mamy za sobą, czas na podsumowanie. Tu właściwie możemy upchnąć cokolwiek nam przyjdzie do głowy- ja np. rozpościeram przed adwersarzem całą paletę możliwości komiksu- „A czytałeś Guliverianę? Stary, takie laski że...” yyy, to jest...”Wieczna wojna, stary, takie laski, że..”....kurde, co jest.... Głęboki oddech, zimny prysznic, bieg dookoła stadionu i jestem z powrotem.
„Czy zastanawiałeś się jak niesamowite możliwości daje komiks? Tu nie jest ważny budżet- nie musisz wydawać milionów dolarów na efekty specjalne, zatrudniać setek specjalistów od charakteryzacji i projektantów statków kosmicznych. To wszystko zrobi w komiksie kilku ludzi. A efekt może przyćmić największe superprodukcje kina. Bo tu każdy rysownik ma swój własny styl, specyficzny sposób ukazywania ludzi, zwierząt, świata, pojazdów itd. (trochę uogólniamy, bo zdarzają się plagiatorzy i wyrobnicy, ale...to tylko lekkie nagięcie rzeczywistości). To wprost niesamowite, co potrafi stworzyć wyobraźnia rysownika! Na jak wiele sposobów można przedstawić jeden element otaczającego nas świata! (wykrzykniki są nieodzowne. Udowodniono, że mają one istotny wpływ na odbiór przekazu- my o tym wiemy i niecnie ten fakt wykorzystujemy). Porównaj sobie rysunki Wagnera, Millera, Bollanda, Vatine’a i chociażby Harrisona (wiadomo- im więcej nazwisk, tym lepiej dla nas. Dobrze też jeśli wiemy, o kim mówimy)! Każdy z nich rysuje inaczej- jeden hiperrealistycznie, drugi bardziej umownie, trzeci używa np. samych konturów! Każdy z nich rysuje w unikatowy sposób- a ich dzieła- tak, nie bójmy się tego słowa- pobudzają wyobraźnię tysięcy czytelników! Spójrz na komiks w ten sposób, postaraj się chociaż znaleźć w nim to, co fascynuje tak wielu ludzi. Może sam niedługo zaopatrzysz się w stosik albumów i zaczniesz namawiać innych do ich czytania? Spróbuj- jeśli nie znasz komiksu, co ci przeszkadza zasmakować? Człowiek rozwija się całe życie- komiks też w tym pomaga. Jak książka czy film. Nie przekreślaj go nie mając o nim zielonego pojęcia, bo to niepoważne i dziecinne zachowanie, niegodne osoby dojrzałej, za jaką pragniesz uchodzić.
Kończymy wypowiedź. Rozmówca spuszcza wzrok w dół (jeśli tego nie robi przyciągamy jego wzrok Berettą wyciągniętą zza pazuchy- spojrzy na pewno), coś tam mamle pod nosem („...chyba nie strzeli? Na środku ulicy? Chociaż kto wie, to świr trochę...”) i w końcu z wyraźną niechęcią mówi: „Może masz trochę racji...” (odbezpieczamy broń aby dało się słyszeć wyraźne „click”) „Może nawet na pewno...Chyba pójdę coś kupić...”. Rozmówca odchodzi w świetle zachodzącego słońca. Ocieramy pot z czoła- to było trudne zadanie, ale wreszcie się udało. Kolejny nawrócony, i to bez przelewu krwi. Wielebny Custer będzie zadowolony...

Opublikowano:



Tagi

Ciekawostki

Komentarze

-Jeszcze nie ma komentarzy-