baner

Wywiad

Szot: Sprzedaż nowych tytułów mocno spadnie

Łukasz Chmielewski
Wojtek Szot, szef Wydawnictwa Komiksowego i księgarni online gildia.pl ocenia potencjalny wpływ jednolitej ceny książki na rynek komiksowy w Polsce.

Łukasz Chmielewski: Po ponad trzech latach bycia w legislacyjnej zamrażarce temat jednolitej ceny książki powrócił na początku 2017 roku. Dla kogo takie rozwiązanie może być korzystne?

Wojtek Szot: Na rynku mamy graczy – autorów/autorki – wydawnictwa – hurtownie – księgarnie i spośród tych czterech to najwięcej zyskają księgarnie, zwłaszcza stacjonarne. Sieci księgarskie dopiero w ostatnim roku zaczęły agresywniej rabatować książki, gdy zorientowały się, że tracą dystans do księgarni internetowych z dużymi rabatami. Jednocześnie dalej bardzo dużo książek sprzedaje się po cenach okładkowych w księgarniach stacjonarnych, zatem to one zyskają trochę oddechu.

wojtek_szot
Wojtek Szot (fot. arch. WS)


Dziś przeważnie kupuję komiks z 30% rabatem od ceny okładkowej. Za komiks z linii Marvel Now, który okładkowo kosztuje 39,99 zł, zapłacę więc 28 zł (plus koszty wysyłki, około 10 zł). Ile musiałbym wydać na niego, gdyby obowiązywała jednolita cena książki (to poczytne, wysokonakładowe komiksy dla masowego odbiorcy, które sprzedają się ponad przeciętnie, co widać choćby po top10 bestselerów twojej księgarni gildia.pl)?

Podejrzewam, że będziesz musiał wtedy zapłacić 39,99 zł – to nie jest tak, że wydawcy marzą o zmianie cen książek. W końcu od strony wydawnictwa nic się nie zmieni – nikt nie powiedział, że wprowadzenie stałej ceny książki zmieni rabaty w hurtowniach. Akurat dla wydawcy – o ile nie będzie jakiegoś masowego wypowiadania umów i renegocjowania rabatów – zmieni się najmniej. No oprócz tego, że kompletnie nie wiemy, jak zareagują czytelnicy i czytelniczki. Z moich szacunków wynika, że po pół roku sprzedaż nowych tytułów spadnie o jakieś 20-30 procent. Ale to raczej będzie skutkowało zwiększeniem (jeszcze) liczby wydawanych tytułów, tak by utrzymać łączny wolumen (czyli ilość egz. produkowanych przez wydawcę).

Kto pokryje koszty wysyłki? Sklep?


To jest rozwiązanie, o jakim będzie można myśleć, jeśli się okaże, że umowy z dystrybutorami pozostają bez zmian.

A to nie jest tak, że jeśli nie weźmiesz na siebie kosztów dostawy, to odpadną ci pojedyncze zamówienia, które dzięki dużym upustom miały sens w księgarni online, bo i tak wychodziło złotówkę czy dwie mniej od ceny okładkowej, a bonus był taki, że nie trzeba było się ruszać z domu. Jaką część zamówień stanowią zamówienia z kosztami wysyłki?

Większość zamówień na komiksy to zamówienia na kwoty z darmową wysyłką. Na pewno powyżej 50% zamówień komiksowych (to w ogóle nie obejmuje literatury).

Pod koniec 2013 roku byłeś za stałą ceną książki, twierdząc, że takie rozwiązanie obniży ceny książek, w nowych warunkach liczyć miałaby się nie wysokość upustu, a jakość obsługi. Podtrzymujesz to obecnie?

Mnie się to rozwiązanie jako człowiekowi z księgarni internetowej bardzo podoba, koniec z dumpingiem i równe szanse dla wszystkich. Ale już nie jestem taki pewien co do zmiany ceny książek. I też co innego ja jako czytelnik, który 30 procent dość dobrej pensji przeznacza na książki. Jest coś niezdrowego w takich próbach regulowania rynku, ale co mamy jako alternatywę? Sytuacja obecna jest skrajnie nieciekawa – nadprodukcja tytułów połączona z obniżaniem ich poziomu i zawyżaniem cen. Ktoś się na tym przejedzie, pytanie kto i kiedy. Nie ma dobrych rozwiązań, a wsparcie systemowe dla wydawców wciąż jest nieatrakcyjne.

Chcę zwrócić uwagę na dwie kwestie. Po pierwsze, Polska Izba Książki zamiast lobbować za zmianami w prawie, które poparłby cały rynek, uwikłała się w spór, na którym traci swoją wiarygodność i zamiast łączyć, dzieli 'ludzi książki'. To elitarne grono, którego wizje nie są dostosowane do współczesności, gdzie często to klient decyduje, ile chce zapłacić za produkt.

Po drugie, zaskakujące jest to, że największymi promotorami tej ustawy są wydawcy, którzy są odpowiedzialni w dużej mierze za nadprodukcję tytułów i złą sytuację na rynku - zamiast zmieniać politykę tak, by książka "żyła" dłużej niż dwa miesiące, to promuje się rozwiązania kompletnie niezrozumiałe dla większości czytelników i czytelniczek. Gdy kilka lat temu byłem zwolennikiem tej ustawy, to miałem nadzieję, że zostaną wypracowane jakieś sensowne sposoby jej komunikowania. Niestety nie zostały i czytelnicy/czytelniczki mają słuszne pretensje o siłowe wręcz przepychanie ustawy, a większość społeczeństwa jest zdecydowanie przeciw takim rozwiązaniom prawnym. Cisną się na usta pytania o odpowiedzialność społeczną, zwłaszcza że długofalowe skutki tej ustawy są nieprzewidywalne.

Wstępny projekt regulacji rynku książek zakłada, że przez rok od premiery cena książki dla czytelnika musiałaby być stała (zakaz rabatów), ale nie reguluje relacji wydawca-pośrednik/dystrybutor. Marża pośredników wynosi przecież nawet 50-60%. Takie rozwiązanie nie wygląda, jak napisane przez lobby pośredników/księgarzy?

Ustawa nie powinna ingerować w umowy pomiędzy firmami, to nie rola ustawodawcy, zatem ja bym nie wskazywał tak mocno na to lobby pośredników, zwłaszcza że ustawę lansują raczej wydawcy. Choć akurat są to wydawcy, którzy też budują swoje sieci księgarskie. Nie ma już sztywnych podziałów na wydawcę-hurtownię i księgarnię, zatem nie jest łatwo wskazać jedno środowisko lobbystów.

A może to tradycyjne księgarnie próbują walczyć z tym, co nieuchronne, czyli handlem online? Ta ustawa może zatrzymać internetową sprzedaż książek i komiksów?

Odrobinę ją zatrzyma, ale to księgarnie internetowe mają więcej możliwości dotarcia do klienta, poznania jego zwyczajów, targetowania i reklamowania. Nic już nie zatrzyma tej rewolucji i myślę, że za 10 lat księgarnie stacjonarne będą istnieć tylko gdy będą miały na siebie oryginalny, ciekawy pomysł. Księgarnie kameralne, oferujące dobrą selekcję mądrych książek – kibicuję i wspieram. I nawet kupuję u nich książki, bo lubię tych ludzi, mają pasję i walczą. Ale to jest margines rynkowy. Piękni marzycie.

Mali wydawcy, w tym komiksowi jak Kultura Gniewu czy Timof Comics są przeciwni wprowadzeniu jednolitej ceny książki. Wystosowali nawet oficjalne pismo do profesora Glińskiego, ministra kultury. Dlaczego nie podpisałbyś się pod ich apelem?

Przyznaję, że od czasu gdy rządzi nami partia, która nie ma mojego zaufania, to ja niespecjalnie się chcę z tym państwem kontaktować. Nawet w protest-listach. Mówię tu oczywiście o działalności biznesowej, w życiu prywatnym to ja chętnie na barykady.

Jesteś wydawcą komiksów, sprzedajesz je w największej komiksowej księgarni online. Poniekąd działasz po obu stronach barykady jednocześnie. Jakie są wyzwania polskiego rynku komiksu?

Uważne obserwowanie dynamiki sprzedaży – jesteśmy albo wciąż na fali wznoszącej albo na szczycie, z którego będziemy zjeżdżać. Aktualnie największe wyzwanie to przebijanie się z komiksami do czytelników i czytelniczek komiksowych, którzy mają bardzo duży wybór tytułów i powoli zaczynają dokonywać ostrzejszej selekcji. Dodatkowym wyzwaniem jest wspieranie polskich twórców i twórczyń, w które mocno się zaangażowałem, by podnieść standardy i chyba mi się to udaje. O efektach naszej pracy czytelniczki i czytelnicy przekonają się już w maju, gdy opublikujemy cztery nowe tytuły polskich autorów.

Opublikowano:



Komentarze

Sortuj: od najstarszego | od najnowszego

soplic -

"od czasu gdy rządzi nami partia, która nie ma mojego zaufania" Rozumiem że PO ma zaufanie Pana Szota, tyle że sprawa tej ustawy to jeszcze zaszłość z czasów PO i mam nadzieję że teraz PiS wrzuci ją tam gdzie jej miejsce, czyli śmietnik.

winckler -

Pełen ambiwalentnych odczuć względem ustawy, doceniam ferment, jaki sieje ona w głowach na co dzień beztroskich konsumentów (w tym mojej). Rozważając możliwość ograniczenia rabatu, jaki mamy na książki w ulubionej księgarni, dostajemy też okazję, by się zastanowić, jakie miejsce zajmuje też w naszym życiu sama książka. Ja na przykład myślę o tych wszystkich pozycjach, które kupuję "na kiedyś", bo teraz, wiadomo, czowiek nie ma czasu i czyta tylko najistotniejsze (nowe dzieła ulubionych autorów albo pozycje polecone przez bliskich, z którymi rzecz na gorąco warto by przegadać).
Nie wiem, czy Wojciech Szot słusznie prorokuje utrzymanie bieżących cen okladkowych. Pewnie, jeśli ustawa wejdzie w życie, wydawcy sprawdzą, ile sprzeda się bez rabatu, potem policzą i ewentualnie zmodyfikują, co trzeba. Ja na przykład wróżę nowym pozycjom z Marvel Now cenę 33,25 (po 5% rabatu od okladkowego 35) w pół roku po wprowadzeniu ustawy. Czyli trochę drożej, ale czy tyle, by rozdzierać o to szaty? Ci, którzy kupowali do tej pory wszystkie serie najwyżej odpuszczą albo Hawkeye'a, albo Thunderboltsów, albo którychś z X-Men i świat się nie skończy. Choćby i Thanos ksiegarnię na Ziemi założył. A może czas spedzany na szukaniu najlepszych cen bedą skłonni niektórzy poświęcić na czytanie książek (i komiksów)? Skoro środków starczy akurat na te "na teraz"...
W wywiadzie podobają mi się pozytywistyczne wątki dotyczące odpowiedzialności osób zaangażowanych w wydawanie czy dystrybucję książek. Pan Wojtek Szot też chce mieć w tym rownaniu coś z idealisty, albo, jak sam określa tę postawę, z "pięknego marzyciela". Lubię komiksy, które wydaje, więc życzę, by mu się to aktualne przedsięwzięcie związane z promowaniem polskich autorów i inne, ktore planuje, udały, bo istotą problemu jest (i w komiksowie, i poza nim) sam czytelnik, którego uwagę ważki tytuł musi przykuć, zachęcając do przeznaczenia środków na niego właśnie zamiast na kolejną rutyniarską estetycznie i intelektualnie pozycję. To ustawami zmienić niełatwo, bo mało komu na tym akurat zależy. "Pięknym marzycielom" chyba. A ci to ginący gatunek.