baner

Rzut Okiem

Deus ex Machina - numer pierwszy, oby nie ostatni!

Maciej Gierszewski
W poniedziałek znalazłem w swojej skrzynce pocztowej pierwszy numer fanzina (art-zina!) komiksowego „Deus ex Machina”. Niecała koperta zmieściła się w skrzynce, aż cud i dziw, że nikt z sąsiadów nie był zainteresowany przeczytaniem „DexM”… A warto to zrobić.

Zin redagowany jest przez trzy pary kobiecych rąk z Łodzi: Barbarę Okrasę, Annę Rutkowską oraz Annę Sęp. Pierwszy numer „Deus ex Machina” prezentuje się nadzwyczaj dobrze. Bardzo ciekawy jest dobór formatu do prezentacji komiksów – biały kwadrat o wymiarach 210 na 210 milimetrów. Na każdej stronie w czarnym okręgu jedna, duża praca, jeden duży kadr, etiuda, co daje bardzo interesujący wizualnie efekt. Jak napisały na drugiej stronie okładki redaktorki, prace: „zamknięte w okręgu – kształcie doskonałym”. „DexM” to nie kserówka. Numer został wydrukowany na niezłym, grubym papierze, dzięki czemu nasycenie kolorów (czerni i szarości) jest niczego sobie, tusz się nie rozmazuje.

Idea przewodnia pierwszego numeru „Deus...” polegała na tym, że rysownicy musieli „dorysować” dalszą część zdania: „Po wybuchu…”. Wyzwanie (w 12-u różnych wizjach) podjęło 11 autorów z kraju i zagranicy, m.in. Anna Helena Szymborska, Alexandra Gavrilla, Małgorzata Szymańska, Łukasz Rydzewski, Patrycja Błaszczyk.

Obok prac stricte komiksowych w numerze znajdują się również prace z zakresu szeroko rozumianej grafiki artystycznej, a także zabawny wywiad Michała Misztala z „Interior League” Petera Milligana oraz felieton-recenzja pióra Anny Semp (takim pseudonimem podpisuje się Anna Sęp) o komiksie webowym pt. „Łeb w web. String Theory”. Tekst dotyczy komiksu on-line prezentowanego na tej stronie. W założeniu jest to pierwszy tekst z większego cyklu, który ma ułożyć w profesjonalną prezentację i omówienie komiksów webowych.

Mój ulubiony komiks z pierwszego numeru jest autorstwa LaguiLagu, czyli Barbary Okrasy. Jest to rozpisana na pięć kadrów alternatywna historyjka Szalonego Kapelusznika, postaci zaczerpniętej z VII rozdziału „Przygód Alicji w krainie czarów” Lewisa Carrolla. Co prawda nie pojawia się w opowieści Okrasy moja ulubiona fraza z tego rozdziału „Alicji...”: „Dlaczego kruk jest podobny do biureczka?”, ale i tak bardzo przyjemna – oniryczna – historyjka o kapeluszniku, który boi się zasnąć, ponieważ śni mu się Wielki Wybuch.

Pierwszy numer „Deus ex Machina” ma same plusy. Może z wyjątkiem pewnej ilości literówek (czytelnikom proponuje przymknąć na to oko, a redaktorkom proponuję zatrudnić korektora od następnego numeru). Dodatkowo, gdybym miał coś podpowiedzieć, zasugerować redaktorkom, to zaproponowałbym przełożenie żywej paginy na dół strony. W bieżącym numerze znajduje się ona z boku strony na marginesie i poza numerem strony zwiera również nazwiska autorów i tytuły tekstów. W wyniku takiego ustawienia informacje tam zawarte nie są zbyt czytelne. Ale to jedynie kosmetyka…

Można jeszcze trochę żałować, że większość autorów, których prace prezentowane są w tym numerze, dokończyło zdanie „Po wybuchu…” w konwencji apokaliptyczno-katastroficznej. Koniec świata. Ufoludki. Armagedon. Amen.

Opublikowano:



Deus ex Machina #1: Po Wybuchu
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Zagłosuj!

Galerie

Deus ex Machina - numer pierwszy, oby nie ostatni! Deus ex Machina - numer pierwszy, oby nie ostatni!

Komentarze

-Jeszcze nie ma komentarzy-