baner

Recenzja

DMZ #1: W strefie

Karol Wiśniewski, Maciej Kowalski recenzuje DMZ #1: W strefie
      „DMZ” to komiks, w którym nikt nie lata po nieboskłonie, ani nie ratuje świata przed zagładą z kosmosu. W „DMZ” każdy stara się tylko przeżyć, tak jak młody reporter Matty, który ląduje na Manhattanie, w samym sercu strefy zdemilitaryzowanej.

     Po lekturze „W strefie” mam dość mieszane uczucia. Z jednej strony „DMZ” to dobry komiks w swojej klasie. Nowoczesny, dynamiczny, oryginalny, przyzwoicie narysowany i pełen dobrych pomysłów. Nie mówię tu o koncepcie drugiej wojny secesyjnej, bo już nieraz filmowcy i pisarze ten temat poruszali, ale o takich perełkach jak na przykład promocja wszechstronności bambusa.

     Cały czas jednak nie mogę się pozbyć wrażenia, że pewne elementy fabuły są dość mocno naciągnięte. Niektóre z moich wątpliwości pozostawię dla siebie, gdyż mam nadzieję, że zostaną wyjaśnione w przyszłych tomach „DMZ” – w końcu saga dopiero się rozpoczyna.

     Wedle scenariusza na wyspie tkwi 400 tys. Mieszkańców, o których los nikt z zewnątrz się nie pyta. Czy nikt nie zadał pytania „co się dzieje z wujkiem Joe, który mieszkał na Manhattanie”? Czy ci ludzie sami nie chcieliby opuścić wyspy? Nie mogę też uwierzyć, że żadnej ze stron konfliktu nie obchodzi kwestia ewakuacji ludności - w końcu mówimy o setkach tysięcy Amerykanów, a nie biedaków z Ruandy. Że niby nikt nie wie co się dzieje w DMZ? Hm, skoro mieszkańcy mają działające telefony, sprzęt elektroniczny i prąd, to kontakt z zewnątrz nie powinien być takim problemem.

     Do tego nie wiemy jak na sytuację w USA reaguje reszta świata, dostajemy tylko wzmiankę o pomocy Kanady i ONZ przy negocjacjach. A pozostałe kraje milczą? Czerwony Krzyż też już zwinął interes? Poza tym „nietykalność” Matty’ego jako reportera jest rozwiązaniem bardzo na wyrost i w realnym świecie wojny legitymacja prasowa prędzej mogłaby pozbawić go głowy, niż ją ocalić.

dmz1

Takich scen również nie zabrakło w DMZ


     Przez chwilę myślałem, że przesadzam w swoim marudzeniu – w końcu nie mieszkam w Nowym Jorku i nie znam specyfiki tamtego miejsca. Zapytałem więc o opinię znajomego Amerykanina, który wychował się tym mieście, a przy tym zwiedził kawałek świata - stąd ma dość trzeźwy osąd sprawy. Stwierdził on, że „Wielkie Jabłko” to miasto jedyne w swoim rodzaju i - w jego odczuciu – najwspanialsze na świecie. Dodał jednak, że gdyby bomby zaczęłyby mu spadać na głowę, a całe miejsce zamieniło by się w arenę wojenną, to wyniósłby się stamtąd jak najszybciej. Powiedział mi też, że wyjątkowość tego miasta wynika z połączenia wszystkich głównych dzielnic miasta - sam Manhattan bez Brooklynu, Bronxu, Queens oraz Staten Island nie będzie niczym wyjątkowym.

     Tak na marginesie dodam, że mój znajomy również czytał „DMZ” i stwierdził, że to komiks dobry, ale nic ponadto. Podpisuję się pod jego opinią.

[Karol Wiśniewski]


     To jeden z tych komiksów, w przypadku których nie warto analizować szczegółowo tła wydarzeń. Jeśli się bowiem tego dokona, ujrzy się niedoskonałość konstrukcji podstaw przedstawionego świata. Można mnożyć pytania o to jak ten świat funkcjonuje, ale z drugiej strony - po co to robić? Lepiej pozwolić wciągnąć się w wir wydarzeń i w towarzystwie głównego bohatera uczestniczyć w podróży przez miasto pozostające w zarządzaniu "Wolnych Stanów".

     Matthew Roth, któremu towarzyszymy, to doskonały obserwator, idealny materiał na reportera (odpowiednik polskiego Ryszarda Kapuścińskiego czy komiksowego Spidera Jerusalem). Wchodzi tam, gdzie może być niebezpiecznie, a jego dziennikarskiej pasji na terenie "Strefy" cały czas towarzyszą świstające nad uchem kule czy leje po bombach.

     "DMZ" nie tylko czyta się bardzo dobrze, ale także ogląda. Dynamiczne sceny z pola walki przypominają najlepsze sceny z takich filmów, jak np. "Helikopter w ogniu" czy „Szklana pułapka 2”. Doskonale oddano także klimat oblężonego miasta i przemocy, jaką niesie ze sobą wojna. Warto to zobaczyć i przeczytać samemu.

Moja ocena: 8/10

[Maciej Kowalski]


Opublikowano:



DMZ #1: W strefie

DMZ #1: W strefie

Scenariusz: Brian Wood
Rysunki: Brian Wood, Riccardo Burchielli
Tusz: Riccardo Burchielli
Wydanie: I
Data wydania: Październik 2008
Seria: DMZ
Tytuł oryginału: DMZ Vol. 1: On The Ground
Wydawca oryginału: DC Vertigo
Druk: kolor, offset
Oprawa: miękka
Format: 17 x 26 cm
Stron: 128
Cena: 29,90
Wydawnictwo: Manzoku
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Zagłosuj!

Galerie

DMZ #1: W strefie DMZ #1: W strefie DMZ #1: W strefie

Tagi

DMZ

Komentarze

Sortuj: od najstarszego | od najnowszego

charlie_cherry -

Zbyt oczywista inspiracja by o tym pisać :). Jeśli jednak ktoś nie widział tego filmu to polecam. Warto tez zainwestować w dwupłytową edycję DVD - dołączony jest do niej komiks "Snake Plissken Chronicles #1".

A wspominając o tej inspiracji - wydaje mi się, że komiks idzie w zupełnie innym kierunku. W filmie Manhattan był więzieniem dla kryminalistów i każdy chciał z niego nawiać. W "DMZ" i mieszkańcy wyspy, i główny bohater wolą zostać mimo szalejącej wokół śmierci - i tego właśnie w ich postępowaniu nie rozumiem.

Fomoraig -

A czy nikt nie zauważył podobieństwa do "Ucieczki z Nowego Jorku" Carpentera? Mnie od razu uderzyło to po oczach.