baner

Recenzja

Ziniol #1

Paweł Panic recenzuje Ziniol #01
Ledwo się człowiek obejrzał, a z rynku zniknęły niemal wszystkie magazyny komiksowe. „Świat Komiksu”, „Produkt”, nawet taki „Znakomiks”- wszystkie one odeszły w niebyt i nic nie wskazuje na to, by miały powrócić. Na swoje pismo „branżowe” mogą w Polsce liczyć zarówno fani motoryzacji, majsterkowicze, elektronicy, jak i hodowcy kotów, a nawet miłośnicy robótek ręcznych. A co z niemałą przecież grupą komiksomaniaków (czy jak kto woli: czytelników komiksów)? Na szczęście znalazł się ktoś, kto o nich w końcu pomyślał- Paweł Timofiejuk i Jego cisi wspólnicy (w tym przypadku głównie Dominik Szcześniak).

„Ziniol” to nowe wcielenie klasycznego zinu. Na tyle nowe, że sygnowane jedynką. Po otwarciu ładnej okładki, którą zdobi niemniej ładny rysunek Mateusza Skutnika, wita czytelników bardzo przyjemny komiks Fernandesa, pt.: „Blind Idiot God”. Doskonałe ilustracje i dająca do myślenia puenta, nie powinny nikogo pozostawić z uczuciem niedosytu. Dalej zamieszczono trzy świetne komiksy Mahlera. Już po „Pragnieniu” stałem się miłośnikiem twórczości tego pana, a opowieści z „Ziniola” tylko to przeświadczenie ugruntowały. Trzeba przyznać, że dwójka zagranicznych gości to prawdziwe gwiazdy pierwszego numeru omawianego pisma. Niech się jednak nie martwią komiksowi patrioci; „Ziniol” prezentuje przede wszystkim twórców z rodzimego poletka. Z reprezentacji tej najbardziej wyróżnia się Dominik Szcześniak i Rafał Trejnis, autorzy pierwszej części „Fotostory”. Z czystym sercem przyznaję, że komiks ten to prawdziwe objawienie tego numeru. Zaczyna się jak trochę poważniejsze „Osiedle Swoboda” (nawet ilustracje przywodzą na myśl twórczość Śledzia z „produktowego” okresu), by przejść w biurową operę mydlaną, następnie przestraszyć małym zjawiskiem paranormalnym (a może wszyscy żule tak wyglądają?) i w reszcie zakończyć się obowiązkowym motywem romantycznym. A to dopiero pierwszy odcinek. Już czekam na ciąg dalszy.

Oprócz wyżej wymienionych warto rzucić okiem na pozostałe komiksy, choć nie gwarantuję, że każdemu one podejdą. Fanom „Hellboya” powinien przypaść do gustu „Radegast”. Jest to czeski komiks, który zarówno w temacie, jak i warstwie graficznej nawiązuje do mistrza Mignoli. Niestety tylko nawiązuje, bo zarówno scenarzysta, jak i rysownik talentu wspomnianego pana nie posiadają. „Apokryf” to drugi czeski komiks w pierwszym „Ziniolu”. Trzy średnio narysowane strony z fajną puentą- tyle. „Zawał” to opowieść, którą powinni przeczytać wszyscy, którzy nie bardzo wiedzą, o czym gadają po pijaku. Pomysł niezły, wykonanie gorsze. Daniel Gizicki postanowił z kolei opowiedzieć o swoich „Niezapomnianych wakacjach”. Plus należy mu się za próbę historii autobiograficznej. Sam komiks jest niestety taki sobie. Na pewno warto zwrócić uwagę na rysunki Rudowskich (bardzo fajne kadrowanie). „Bąbelowe” to przyjemny przerywnik wśród poważnych opowieści. Bohaterowie i kreska żywcem wyjęte z komiksu dla dzieci w opowieści, która już tak dziecinna nie jest. Pachnie to troszkę „A.L.I.E.E.N.-em” i w żadnym wypadku nie jest to zarzut. „Adam i Ewa” to coś dla fanów space opery i filozofowania w konwencji s-f. Niestety niska jakoś druku skutecznie utrudnia dokładniejsze przyjrzenie się ilustracjom Olafa Ciszaka. Całości komiksowej części „Ziniola” dopełniają cztery jednoplanszówki niezawodnego Marka Turka oraz wycinek z „Pamiętnika Alicji” autorstwa Jarosława Gacha.

Ale „Ziniol” to nie tylko komiksy, lecz również publicystyka. Na początek dwa wywiady: z Fernandesem i Mahlerem. Później prawdziwa „kobyła” w postaci tekstu o Batmanie autorstwa Pauliny Piotrowskiej. Dla tych, którzy uważają, że o Mrocznym Rycerzu wciąż wiedzą za mało, rzecz na pewno wartościowa, chociaż przez swą objętość miejscami nużąca. Po nim naukowy artykuł pt.: „Postmodernizm w twórczości Karla Saudka”. Jak przystało na prawdziwy tekst naukowy, rzecz bardzo ciężka w odbiorze. Na szczęście później jest lekki i przyjemny tekst Gizickiego o Trondheimie. Zaraz za nim Marek Turek pisze „O wyższości komiksów niemych nad komiksami z tekstem”. Tekst kontrowersyjny i z pewnością skłaniający do dłuższej dyskusji (jaka rozpętała się m.in. na Motywie Drogi). Zwieńczeniem części publicystycznej jest prawdziwy worek recenzji.

Pora kończyć tą wyliczankę. Jeśli szukacie rodzimego pisma poświęconego komiksom, to nie macie aktualnie zbyt wielkiego wyboru. Na szczęście „Ziniol” jest naprawdę dobrym magazynem komiksowym i świetnie wypełnia rynkową lukę. Z niecierpliwością czekam na drugi numer „Kwartalnika kultury komiksowej” (taki podpis widnieje pod tytułem). Na koniec wypada tylko pogratulować Dominikowi Szcześniakowi, który nie dość, że napisał scenariusz najlepszego (według mnie) komiksu numeru, a także spłodził mnóstwo recenzji, to jeszcze przyjął na siebie główną odpowiedzialność za „Ziniola” i został jego redaktorem naczelnym.

Opublikowano:



Ziniol #01
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Zagłosuj!

Tagi

Ziniol

Komentarze

Sortuj: od najstarszego | od najnowszego

cancel -

Nareszcie jakies pismo komiksowe na naszym skromnym rynku i to na dodatek reaktywacja kultowego Ziniola, super! Nie mam jeszcze zdania na temat kwartalnika, ponieważ na dzień dzisiejszy jest nie do kupienia (no moze poza internetem), obawiam się, że dystrybucja siadła. Nieważne - czekam z niecierpliwością aż pismo zawita do Empiku i ostrzę sobie zęby

A i jeszcze jedno, Panic - w przypadku Ziniola twierdzenie, ze Szczesniak jest zaledwie "cichym wspólnikiem" mija się z prawdą. Ziniol to Szcześniak. Od wielu lat i numerów

syfon_ -

"A co z niemałą przecież grupą komiksomaniaków"
he he heeee...
powiedziałbym wręcz: absurdalnie niezliczoną masą niezłomnych wielbicieli sztuki komiksu, którego nakłady potrafią sięgać astronomicznej liczby 500 sztuk.

A to czy "świetnie wypełnia rynkową lukę" zobaczymy jeżeli jego wydawanie nie rozejdzie się po kościach po kilku odcinkach.
Co by mnie nie zdziwiło.

PKP -

@syfon - i dlatego nakład "Ziniola" wynosi "całe" 1000 egzemplarzy.
@cancel - określenie cichy wspólnik to nawiązanie do nazwy wydawnictwa. To, że Szcześniak jest (jak to określiłeś) "Ziniolem", można wywnioskować z ostateniego zdania. A i co tak po nazwisku? To ty Dawcio ;) ?

cancel -

PKP!
1. wybacz, ze tak "po nazwisku", odnioslem wrazenie, ze to jest pseudonim
2. dzieki za wyjaśnienie, że stwierdzenie "cisi wspólnicy" jest nawiązaniem do nazwy wydawnictwa "Timof i cisi wspólnicy", sam bym na to nigdy nie wpadł. Wytłumacz mi tylko jak redaktor naczelny pisma może być zaledwie jego "cichym wspólnikiem"? :)
3. z ostatniego zdania można wywnioskować tylko to co tam napisałeś, mianowicie: "Szcześniak (...) został jego redaktorem naczelnym". Jak to możliwe, że facet, który jest redaktorem naczelnym Ziniola od 40 numerów, nagle przy nrumerze 41 zostaje jego redaktorem naczelnym? :D

dobra, juz sie nie czepiam
pzdr

PKP -

Nie, no wporzo. Kulturalna wymiana zdań nigdy mi nie przeszkadza :]. Dominika Szcześniaka uznałem za cichego wspólnika wydawcy, a nie pisma. Odnośnie faktu, że wyżej wspomniany pan jest dalej naczelnym "Ziniola", to nie jest to takie oczywiste, gdyż mamy tutaj do czyniania z numerem #1 a nie #41. Wkładu Dominika w 40 numerów (tak jak i tego, że był naczelnym) nie kwestionuję. Po prosu zważ, że teraz "Zioniol" to całkiem inne pismo (a przy tym już nie zin).

diskomuł -

Jakby ziniol miał być całkiem innym pismem niż ziniol, to chyba by nie był tytułowany ziniolem.