baner

Recenzja

Baśń bez morału (Baśnie #2: Folwark zwierzęcy)

Grzegorz Ciecieląg, Karol Wiśniewski recenzuje Baśnie #02: Folwark zwierzęcy
      Pierwszy tom „Baśni” spotkał się ze szczerym zainteresowaniem komiksiarskiej gawiedzi. Nie ma się nawet czemu dziwić - koniec końców sama koncepcja serii jest nad wyraz interesująca. Postaci rodem z baśni i legend żyjące tuż obok nas, śmiertelników z krwi i kości? Cud, miód i orzeszki, a potencjał – nieograniczony.

     Tom drugi serii paradoksalnie zanim jeszcze trafił na półki już stał się obiektem dyskusji – a to ze względu na tytuł w jasny sposób nawiązujący do powieści George’a Orwella. Egmont jako nazwę roboczą podał „Farmę zwierzęcą”- i proszę, konflikt murowany. Wielbiciele Orwella ostatecznie zwyciężyli i mamy „Folwark zwierzęcy”.

     I to wokół tegoż folwarku, jak nietrudno się domyśleć, krążyć będzie fabuła komiksu. Śnieżka i Róża wyruszają na Farmę, gdzie rezydują ci spośród Baśniowców, którzy dla dobra całej społeczności nie powinni pokazywać się ludziom na oczy. Warto zauważyć że jest to przezorność jak najbardziej uzasadniona – bo są to między innymi olbrzymy i smoki, że o takich drobiażdżkach jak tygrys Shere Khan (Kipling się kłania) nie wspomnę. Wyprawa ma też przysłużyć się zacieśnieniu więzi między siostrami – jak wiemy z poprzedniego tomu jedna nie oddała by za drugą nawet paczki zapałek. Idea zasłonięcia własnym ciałem w razie niebezpieczeństwa dryfuje zaś samotnie na oceanie nieprawdopodobieństwa.

     Na miejscu okazuje się że (tadaam!) nie wszystko jest tak, jak być powinno. Każdy kto choćby kartkował powieść Orwella powinien mieć pojęcie co się kroi. Tak, rewolucja nadciąga wielkimi krokami!

     Willingham przechodzi ze skrajności w skrajność. O ile w „Na wygnaniu” ledwie liznęliśmy świata Baśniowców, autor zaś skupił się przede wszystkim na relacjach między bohaterami i intrydze (skąpej że skąpej, ale zawsze jakiejś), tak w „Folwarku” doświadczamy wysypu baśniowych postaci... za czym nic tak naprawdę nie idzie. Scenariusz jest naiwny, zaś postaci robią wszystko by pozostać tak nieskomplikowanymi i dwuwymiarowymi jak to możliwe. A stara prawda mówi że niewielu potrafi sobie poradzić ograniczając się osiami X i Y. Odnoszę wrażenie , że właśnie pogrzebaniem czytelnika pod zgrają Baśniowców autor chciał nadrobić braki scenariusza – zagrał vabank, ale niestety przegrał.

     „Folwark” jest nawet nie tyle kalką słynnej powieści, co próbą ukazania istoty rewolucji jako takiej. Brak tu jednak elementów które w jakikolwiek sposób wyróżniłyby powieść na tle innych - co z kolei świetnie udało się autorom albumu W trybach rewolucji wydanego w obrębie serii „Armada”. Wszystko jest klasyczne aż do bólu – nie ma miejsca na szarość, jest tylko dobro/zło, światło/ciemność. Niewiele dowiemy się o motywacji Baśniowców, mechanizmach rewolucji, manipulacji, postawach wobec zagrożenia. Są za to miśki z dubeltówkami - i one muszą nam wystarczyć.

basnie2recka

Zwierzęta na Farmie także nie wiedzą co się stało z sensem tego komiksu


     Niektóre postaci są wręcz groteskowe, jak na przykład Złotowłosa – czystej krwi enkawudzistka na miarę Berii. Czeka tylko na okazję by przejąć władzę, po drodze strzelając w głowę każdemu kto pomyśli chociaż o nieprawomyślności. Brak jej jednak przewrotności, brak prawdziwej motywacji w którą można by uwierzyć. Jest tylko cienka powłoczka symulująca zło – blond piękność gra taką rolę, jaką jej narzucono.

     Intryga jest piekielnie naiwna – jeśli ktoś narzekał na płycizny scenariusza w „Na wygnaniu” powinien zweryfikować swój pogląd. W porównaniu z „Folwarkiem” poprzedni tom to istna wirtuozeria pod względem intrygi. Śnieżka, dzielna przywódczyni Baśniogrodu zachowuje się w sposób co najmniej zaskakujący, pozbawiona zostaje bowiem przez autora choćby krzty instynktu samozachowawczego lub domyślności. Żyje w swoim własnym świecie nie potrafiąc wyczuć zagrożenia nawet gdy wyskakuje ono z krzaków i ostentacyjnie celuje w nią z dwururki. Zamieniła się w dwuwymiarową namiastkę bohaterki; czy też – stała się manifestacją klasycznej głupiutkiej ślicznotki której trzeba we wszystkim pomagać.

     Willingham miał okazję stworzyć historię głęboką, bardziej złożoną, wielowątkową. Poszedł za to po najmniejszej linii oporu. Gigantyczny potencjał świata baśni – jak i równie bogaty potencjał rewolucji - nadal nie został wykorzystany.

     Plusem jest zakończenie albumu – wyjątkowo dobrze rokujące na przyszłość. Miło jest zobaczyć, że rzeczywistość Baśniowców podlega poważnym zmianom, miast trwać w stagnacji.

     Co do oprawy graficznej, to Buckingham nadal raczy nas swoja prostą acz przejrzystą kreską. Bez ekscesów, ale na poziomie. Chciałoby się by cały komiks narysował James Jean, autor absolutnie genialnych okładek, niestety jest to raczej niemożliwe.

     „Folwark zwierzęcy” jest – nie boję się tego powiedzieć otwarcie - komiksem słabym. Jedynie zakończenie windować może nieco ostateczną ocenę. Mam wrażenie że Willingham wciąż poszukuje formuły, która sprawdzi się w „Baśniach”. Oby znalazł ją szybko.

[Grzegorz Ciecieląg]

Opublikowano:

Strona
1 z 2 >>  



Baśnie #02: Folwark zwierzęcy

Baśnie #02: Folwark zwierzęcy

Scenariusz: Bill Willingham
Rysunki: Mark Buckingham
Tusz: Steve Leialoha
Kolor: Daniel Vozzo
Okładka: James Jean
Wydanie: I
Data wydania: Styczeń 2008
Seria: Baśnie
Tytuł oryginału: Fables 6-10: Animal Farm
Rok wydania oryginału: 2002, 2003
Wydawca oryginału: Vertigo
Tłumaczenie: Krzysztof Uliszewski
Druk: kolor, offset
Oprawa: kartonowa
Format: B5
Stron: 128
Cena: 35 zł
Wydawnictwo: Egmont
We wrześniu 2015 roku komiks miał dodruk.
WASZA OCENA
8.00
Średnia z 1 głosów
TWOJA OCENA
8 /10
Zagłosuj!

Galerie

Baśń bez morału (Baśnie #2: Folwark zwierzęcy) Baśń bez morału (Baśnie #2: Folwark zwierzęcy) Baśń bez morału (Baśnie #2: Folwark zwierzęcy)

Tagi

Baśnie

Komentarze

Sortuj: od najstarszego | od najnowszego

lion -

Dla mnie Baśnie to taki dobry komiks z przeciętną szatą graficzną. Może i pomysł Baśni nie jest oryginalny, ale czy w dzisiejszym postmodernistycznym świecie jest jeszcze miejsce na jakąś oryginalność, a nie li tylko przetwarzanie znanych motywów, nie wiem. Natomiast mam wrażenie, że nie temat jest w dziele najważniejszy-chociaż nie musi to być regułą-ale sposób jego realizacji i prezentacji.
Poza tym niektórzy narzekają na Baśnie, a ja się pytam skoro ten komiks jest takim przeciętnym dziełem to czemu u nas nie powstają takie serie :roll: . Czemu nasi komiksiarze nie potrafia stworzyć takich Baśni, które zachwyciłyby polskich (i nie tylko) fanów komiksu. Chyba, że Basnie są tak słabe, że żaden polski komiksiarz nie chciałby mieć na koncie serii, która w Ameryce zebrała ileś tam Eisnerów :roll: No tak lepiej gadać jacy to Amerykanie ograniczeni, że zachwycają sie byle czym, a my tu w Polsce to jestesmy tacy zajebiści, oryginalni, z wyszukanym gustem, że ho ho i takie hamerykany mogą nam czyścić buty :roll:
lion

Mrówkojad -

Witam wszystkich.Mam nieodparte wrażenie że jedną z naszych narodowych specjalności jest dorabianie ideologii.Według mnie Baśnie to mniej lub bardziej zgrabnie skrojona bajka dla dorosłych.Ni mniej ni więcej.Nie wiem dlaczego drodzy recenzenci tak się uwieśli na Orwellu.Nie rozumiem również jak można komplikować postać np.Czerwonego Kapturka."Nie ma miejsca na szarość", "dwuwymiarowość, "prawdziwa motywacja".Błagam nie doszukujcie we wszystkim drugiego dna.Gadający lis i niedźwieź to z bajkowewego założenia groteska i nieskomplikowanie.To tak jakbym czytając Baśnie czy innego Lucyfera oczekiwał wrażeń rodem z Ulissesa.Nie ten adres.Poza tym proszę skończmy z tym kompleksem Polaczka ("skierowany do amerykańskiego czytelnika".
Jak na razie nie doczekaliśmy się u nas żadnej serii pokroju Sandmana, Hellboy'a, Rorka, Corto Maltese.
Więc wrzućmy trochę na luz.
Pozdrawiam wszystkich.

turucorp -

bazi pisze:A mnie dziwi dziwna tendencja na Alei - jak ktoś napisze, że komiks jest zły - od razu wszyscy popierają (vide Baśnie, które jakoś tak bardzo wybitne nie są, ale przeczytać warto).


Wybacz, ale chyba jestesmy na dwoch roznych forach? :shock:
Nie widze tutaj ani jednego wpisu o "Basniach" jako komiksie zlym, co ciekawe, glosy krytyczne sa tutaj podawane w tonie Twojej wypowiedzi, wiec jakim cudem oczytujesz je jako negatywne?
I nie bardzo rozumiem, przeszkadza ci jakakolwiek krytyka "Basni" a nie przeszkadza balwochwalczy zachwyt?

bazi -

A mnie dziwi dziwna tendencja na Alei - jak ktoś napisze, że komiks jest zły - od razu wszyscy popierają (vide Baśnie, które jakoś tak bardzo wybitne nie są, ale przeczytać warto). Jak ktoś napisze, że komiks jest wybitny (no, chociażby ostatnio dwa Koziorożce) - wszyscy chwalą (a akurat Koziorożce są baaardzo przeciętne - fabuła skrótowa, brak jakiegokolwiek klimatu). Czemu wszyscy mają tu mieć tylko jedno zdanie? Ja uważam, że ilu czytelników komiksu - tyle opinii. Nie warto nasiadać gromadą na kogokolwiek, kto powie że uważa inaczej ...

Usagi -

praksa pisze:ja nie czytam np. Playboya, ale jak jakaś laska przykuje moją uwagę, to kupię.


Pismo za 10 zł, to nie komiks za 70. Poza tym pismo jest...bardziej akceptowane. Komiks jest u nas jeszcze towarem wywołującym mieszane uczucia. Powiedz komuś, że wydałeś 200 zł na książki, to cię pochwali, powiedz, że kupiłeś za taką kwotę komiksy, to się popuka się w czoło, że zapłaciłeś tyle za „rysuneczki”. Oczywiście i tak mocno się to zmieniło, teraz taki trzydziestolatek nie musi chować się w łazience jak chce poczytać komiks.

praksa pisze:a ty z Gaimanem zaczynasz...


Nie zaczynam, tylko był już poruszony w tym temacie, więc się do niego odniosłem.

praksa pisze:Kolekcjonery albo inne one-shoty. Serie chodzą po 25 zeta.


Dlatego o takich także pisałem.

praksa pisze:No... sorki, nie wiem, z jakiej wioski jesteś


Z takiej, w której każdy wie, że wystarczy rzucić okiem pod avatar użytkownika i można się dowiedzieć gdzie mieszka – w przeciwieństwie do Ciebie :wink:

praksa pisze:...paru większych miastach, gdzie sprzedaje się 95% komiksów, kwoty rzędu 20-25 zł nie przyprawiają nikogo o zgrozę... Bez przesady


Nie mówię, że przyprawiają o zgrozę, ale w czasach gdzie każdy narzeka, że mu mało, nie bardzo widzę ludzi stojących przed półką z komiksami i wybierających co popadnie. Nie mówię też, że takich ludzi nie ma, żeby nie było, ale według mnie jest to raczej garstka, niż większość - a o tym właśnie było w tym temacie (a, że w ogóle temat był o czym innym, to już pomijam ;)

praksa -

"nie bardzo mogę sobie wyobrazić ludzi, którzy komiksów w ogóle nie czytają, nie interesują się tym absolutnie (bo żeby nie znać nazwiska Gaiman, to trzeba chyba wyjść po 20 latach z szafy), a kupują komiks, bo się im okładka spodobała. "

Hm, ja nie czytam np. Playboya, ale jak jakaś laska przykuje moją uwagę, to kupię. Znam wielu ludzi, którzy generalnie nie kupują komiksów, ale jak im powiem, że np. Authority to fajna, rozrywkowa seria, to ją kupują. Teraz czekają na Y-greka, ale też nawet by na niego nie spojrzeli, gdybym im tego tytułu nie podsunął. Zapewniam cię, że oni nie wiedzą, kto rysował Tytusy, albo Funky'ego Kovala, a ty z Gaimanem zaczynasz...

"Dziwne jest to tym bardziej, że często komiksy osiągają ceny 35-70zł".

Kolekcjonery albo inne one-shoty. Serie chodzą po 25 zeta.

"Ktoś podchodzi do półki - "O, jaka fajna okładka, jakieś El Gaucho. 70 zł? A co mi tam, zobaczymy co to jest".

Chyba się kolega zagalopował. Nikt nie mówi o przeciętnych czytelnikach kupujących kolekcjonery. Z tego, A pisał wyżej, wynika, że chodziło mu o trejdy.


"Z tańszymi komiksami też nie bardzo sobie to wyobrażam - tańsze, czyli te po 25-30 zł. Minęły czasy, kiedy szło się do kiosku i kupowało Spider-mana, Batmana czy coś tam jeszcze za niewielką kwotę. Można było tak ryzykować. Teraz nawet te najtańsze są po 20 zł (chyba, że jakieś Witch czy Donaldy ;)"

No... sorki, nie wiem, z jakiej wioski jesteś ;)), ale w Krakowie, Warszawie, Gdańsku, Poznaniu, i jeszcze paru większych miastach, gdzie sprzedaje się 95% komiksów, kwoty rzędu 20-25 zł nie przyprawiają nikogo o zgrozę... Bez przesady

Usagi -

Dołączę się w jednej kwestii :wink: Nie wiem jak to wygląda, ale nie bardzo mogę sobie wyobrazić ludzi, którzy komiksów w ogóle nie czytają, nie interesują się tym absolutnie (bo żeby nie znać nazwiska Gaiman, to trzeba chyba wyjść po 20 latach z szafy), a kupują komiks, bo się im okładka spodobała. Dziwne jest to tym bardziej, że często komiksy osiągają ceny 35-70zł. Ktoś podchodzi do półki - "O, jaka fajna okładka, jakieś El Gaucho. 70 zł? A co mi tam, zobaczymy co to jest". Z tańszymi komiksami też nie bardzo sobie to wyobrażam - tańsze, czyli te po 25-30 zł. Minęły czasy, kiedy szło się do kiosku i kupowało Spider-mana, Batmana czy coś tam jeszcze za niewielką kwotę. Można było tak ryzykować. Teraz nawet te najtańsze są po 20 zł (chyba, że jakieś Witch czy Donaldy ;)

yurek1 -

ośmielę się zatem postawić tezę, że Fables to komiks dobry, ale nie bardzo dobry; rysunki są dobre, ale nie bardzo dobre; humor jest dobry, ale nie bardzo dobry; fabuła jest dobra, ale nie bardzo dobra. zgadza się? znaczy: przeciętniak.

strz1 -

Odnosnie do przecietnych 'komiksiarzy' to coz, rowniez mysle ze ich praktycznie w Polsce nie ma. Takie osoby, ktore wpadaja do empiku i kupuja cos w ciemno mysle ze jest bardzo niewiele i glownie sa to osoby mlode wiekiem, badz nieco starsze ktore wracaja do 'komiksu' po dlugim czasie przerwy.

Odnosnie Basni to moge powiedziec tylko odnosnie tomu nr1 gdyz 2 nie czytalem. Nie jestem zatem w stanie powiedziec czy rozczarowuje, jest lepszy, czy gorszy, czy jakikolwiek.

Po pierwszym tomie moge powiedziec ze Basnie sa bardzo, bardzo dobrym komiksem. Czy sa arcydzielem, moze nie, ale i co z tego? W Polsce komiks jest tak malo popularny i nizosciowy, a niestety ceny ekstrawaganckie ze faktycznei powstaje powoli przedzial ze komiks jest albo maxymalnie do D.. albo jest super, hiper i fabule musi miec lepsza niz wiele dziel ksiazkowych. Czemu? Moze Basnie beda po prostu fajna , dobra , i regularna pozycja wydawana w Polsce? Bo czemu nie?

Rysunek jest przyjemny. Fakt ze moze nie jest nadzwyczajny ale jest fajny. Oczywiscie kazdy ma swoje gusta ale nieco bardziej artystyczne rysunki mimo wszystko nie wszystkim sie podobaja a tak jest przejrzyscie i mozna w ten sposob wykorzystac wiecej szczegolow bajkowego swiata.

Swiat rowniez mi pasowal. Humor fajny. Moze nie powala ale mi sie podobal i mi pasuje. Fabula i sama intryga faktycznei nie byla zbyt skomplikowana ale akurat chyba nie o to w tym komiksie chodzilo. Raczem bylo to odpowiednie zagranie by przyblizyc nieco bohaterow i pokazac jak najwiecej i w sumie moim zdaniem sie udalo.

Czy sie komus podoba czy nie to nadal jest rzecz gustu. Nie jest faktycznie moze to jakies nadzwyczajne dziela ale w sumie pare czytaelm i roznie z nimi jest, a ten komiks podobal mi sie bardziej niz niejedno.
Mam nadzieje ze seria mimo wszystko nie upadnie i bedzie sie rozwijac.

Nie zabijajmy sie, to tylko komiksy ;)

anglofil -

można, zachowując właściwą miarę. Jaki sens ma krytykowanie Poloneza w zestawieniu np. z Passatem? W swojej klasie Baśnie wymiatają, i już. Wystarczy poczytać opinie np. na forum Gildii. Większości ludzi komiks się podoba, i to jest kryterium jego oceny (dla wydawcy).
Co do samych komiksiarzy - niestety, sam sobie udowodniłeś, że nie masz racji. Powtórzyłeś to, co ja. Jest garstka fanów, którzy komiks jako gatunek stawiają na piedestale. Ile ich jest? Jak myślę, że ok. 1000, ty uważasz, że mniej, i tutaj być może masz rację. Natomiast średni druk trejdów to ok 4-5 tyś, zapewne w co lepszych tytułach jest może ciut więcej. A wiec przytłaczająca większość to "czytacze", dla których ww. nazwiska są niczym. Po przeczytani Baśni zapewne nie będą mieli pojęcia, kto je napisał i narysował. Nie wiem, czy to źle, w sumie chyba nie, bo najważniejsze, żeby kupowali i rozkręcali ten mini-ryneczek komiksowy.

yurek1 -

obawiam się, że masz zbyt niskie mniemanie o konsumentach komiksu w tym kraju, którzy - chcąc nie chcąc - nie liczą się pewnie nawet w tysiącach (biorąc pod uwagę choćby dostępne dane na temat nakładów komiksów). czytelnicy komiksów znają te nazwiska, nie jest tak źle. już pomijam fakt, że powinien znać je człowiek o przeciętnych zainteresowaniach kulturalnych.

być może mówiąc o "przeciętnym komiksiarzu", który "ma w dupie, kto go [ komiks ] napisał i narysował", mówisz tak naprawdę o sobie, opierając to na swoim doświadczeniu. nie wiem, może tak jest. ja uważam jednak, że świadomość czytelników komiksów jest u nas akurat niewspółmiernie wysoka w porównaniu do świadomości czytelników amerykańskich. weź pod uwagę czynnik ilościowy - kilkuset tu, kilkanaście tysięcy tam (albo i kilkaset tysięcy, jeśli rozszerzymy zbiór o osobników, których nazywasz "przeciętnymi komiksiarzami"). ja rozumiem, że gros społeczeństwa nie grzeszy inteligencją, ale bez przesady...

Fables wyrastają ponad amerykańską przeciętność - ok, zgadzam się, ale nasuwa się pytanie, czy coś, co JEDYNIE wyrasta ponad amerykańską przeciętność powinniśmy witać jak wydarzenie? Fables to sprawny komiks, czyta się go w miarę ok, ale bez przesady, to nie jest rewolucyjna seria, to nie jest arcydzieło. czy zatem wolno go skrytykować? wolno, dlaczego nie?

anglofil -

niedawno były robione w UE przekrojowe badania na temat rozumienia tekstu pisanego. Wypadliśmy zajebiście, na II miejscu... od końca. Jak czytam takie odpowiedzi, mam wrażenie, że byłeś jednym z respondentów. Czytaj ze zrozumieniem.
"przeciętny komiksiarz" - to Jaś Kowalski, który wchodzi do empiku i widzi fajną okładkę, dlatego kupuje komiks. Ma w dupie, kto go napisał i narysował, Gaiman może go zainteresować o tyle, że nazwisko kojarzy się z gejem, więc może będzie coś pikantnego w środku. Chłopie, nikt tu nie mówi o ludziach, których ten gatunek interesuje właśnie ze względu na pasję, ale o tych, którzy po komiks sięgają przypadkiem, bo ktoś im powiedział, bo gdzieś usłyszeli, bo przekartkowali w księgarni tom I i im się spodobał. W miarę wyrobionych komiksiarzy masz na tych forach. Jeśli nic sobie nie obciąłeś, to starczy ci paluszków, by ich policzyć

yurek1 -

"turu, który rzuca nazwiskami i tytułami, o których przeciętny komiksiarz w Polsce (a i w USA pewnie też) nigdy nie słyszał i nie usłyszy."

masz rację, Gilliam, Resnick, Gaiman czy Bendis to KOMPLETNIE NIEZNANI twórcy. :)

anglofil -

ależ oczywiście, dlatego dziwią mnie opinie np. turu, który rzuca nazwiskami i tytułami, o których przeciętny komiksiarz w Polsce (a i w USA pewnie też) nigdy nie słyszał i nie usłyszy. Nie można porównywać rzeczy nieporównywalnych. Baśnie to świetna seria, która wyróżnia się na tle zalewającej rynek AMERYKAŃSKI tandety. Dobrze, że na nasz maciupki ryneczek trafia właśnie coś takiego. Zresztą, jak zauważył glory, seria dopiero nabiera tempa, więc... No i oczywiście zostają jeszcze Baśnie z 1001 nocy śnieżki. To będzie - mam nadzieję - uczta.

eskos -

"Baśnie " to komiks środka. Dobra rozrywka po ciężkim dniu w pracy spędzonym na spotkaniach projektowych lub po sesji egzaminacyjnej, przeczytany w celu odmulenia umysłu.
My Polacy mamy tendencję do popadania w skrajności. Albo podoba nam się totalna szmira albo oczekujemy, że każdy wydany w Polsce komiks będzie niepowtarzalnym arcydziełem, ambitnym, nieschematycznym i niezrozumiałym dla mas. Tym sposobem komiks nigdy nie stanie się popularny poza garstką zapaleńców.
Dobrze, że są takie "Baśnie", które mają szansę dotrzeć do szerszego grona odbiorców. Bez tego typu komiksów na rynku zostanie tylko undeground i "Excluzivy" a tego nikt z nas nie chciałby.
Oczywista oczywistość jest to komiks szyty na przeciętnego Amerykanina a nie na członka subsubkultury komiksowej w Polsce.

yurek1 -

wręcz przeciwnie, możesz mi wierzyć. problem z tym, że Baśnie są takie... no... nieśmieszne...

praksa -

oj, to kolega ponurakiem jest, albo nieuważnie czytał.

yurek1 -

a gdzie tu humor? być może coś przegapiłem, ale dowcipu jakoś w Baśniach nie znalazłem.

turucorp -

Kwestia gustu i poczucia humoru.
Jak chce sie posmiac to siegam po Pratchetta, przy ktorym Willingham jest ponury jak noc listopadowa, a ze rysunek i narracja graficzna sa dla mnie rownie wazne w komiksie co fabula, to niestety "Basnie" nie maja szans na jakis specjalny zachwyt z mojej strony.
A ocenianie calej serii przez pryzmat "1001 nocy krolewny Sniezki" jest rownie sensowne jak ocenianie calego "Sandmana" w oparciu o "Noce niekonczone".

izamara -

dziwne rzeczy waszmościowe powiadacie. BAśnie to fantastyczna opowieść, czyta się i i czeka z zapartym tchem na kolejną stronę. A że można przewidzieć niektóre wątki? I CO Z TEGO??? Funkcją literatury rozrywkowej (w do takich zaliczam Baśnie) jest pewna przewidywalność, happy end, itd. Więc o co mam biega? Baśnie czyta się świetnie, lekko, Folwark wprost emanuje humorem jest go sporo więcej niż w t.1. Trudno się czepnąć czegokolwiek. Jeśli szukacie czegoś bardziej wysublimowanego to trzeba poczekać na 1001 nocy śnieżycy (czy jak tam to po polsku jest).

Glorfindel -

anglofil pisze:@glory - nie wiem, czy to głos za, czy przeciw moim wywodom, ale dzięki za info. Nie wiedziałam, ze 1001 też zebrał ;)


Przeciw.
Zwróć uwagę, że większość nagród seria zebrała dopiero gdy się rozkręciła. A "Folwark zwierzęcy" pochodzi z okresu, gdy seria szukała dopiero własnej tożsamości po nadspodziewanie dobrze przyjętym debiucie. To prawda, że seria się rozkręci i nawet jej poboczne mini serie, jak ta Jackiem (Jack of Fables) to dobre rzeczy do poczytania, ale arcydzieło to raczej nigdy nie będzie.
A "Folwark zwierzęcy" jest słabszy niż pierwszy tom "Baśni" i tyle.

turucorp -

anglofil pisze:@turu - nie zgodzę się. Przenikanie świata baśniowego z doczesnym nie jest wcale ogranym tematem, a już w takim ujęciu jest zupełnie nowatorski.


Jasne, odwrocenie schematu z Narnii po 52 latach, coz za szybkosc i nowatorstwo :wink:
Nowatorstwo przenikania swiata basniowego z doczesnym?
A Gilliam w "Jabberwocky" , "Bandyci czasu", Resnick "Na tropach jednorozca", Gaiman opowiadania w "Dym i lustra", "Nigdziebadz"? Praktycznie cale "urban fantasy" opiera sie na takim schemacie przenikania i rownie dobrze moglbys napisac tutaj o nowatorstwie "Harrego Pottera" :?

anglofil pisze:Przeciętna szata graficzna? No, to bardzo subiektywna sprawa - mnie i wielu ludziom podoba się taka właśnie kreska. Prosta, zdecydowana, a nie bohomazy w stylu Kozy czy innej Rebelki Może nie powala, ale jest ciekawa, o niebo lepsza niż w wielu innych komiksach made in USA.


Zgadza sie, ze jest to kwestia gustu, tyle tylko, ze namiastke tego jak moglaby wygladac ta seria mozna zobaczyc chociazby na okladkach Maleeva (ktory juz nie raz udowodnil, ze jest w stanie rysowac duzo, dobrze i szybko, i za ktorym Medina moze conajwyzej nosic olowki).
Komiks to cos wiecej niz poprawne ilustrowanie tekstu obrazkami w kadrach i nawet poslugujac sie "prosta, zdecydowana kreska" mozna wyjsc poza schemat klasycznego pitupitu w narracji graficznej (vide chociazby "Alias" Bendisa i Gaydosa).
A tak rysunki pozostaja na pulapie amerykanskiej sredniej krajowej i nie widze racjonalnych powodow dlaczego mialbym sie nimi zachwycac.

anglofil pisze:Zgadzam się jednak, że jest o komiks rozrywkowy. Kto szuka w nim głębszych treści i filozoficznych dociekań, chyba sięgnął nie po tę pozycję, co trzeba. Także do recenzji. Ten komiks chyba jednak ma inne zadania do spełnienia, nie? Więc tym bardziej nie rozumiem krytyki. To tak, jakby krytykować Indianę Jonesa, że jest zbyt płytki i dwuwymiarowy, nie biorąc pod uwagę, że Mr. Spielberg i Ford ten aspekt mieli akurat w d...

"Indiana Jones" wprowadzal nowa jakosc w kategorii "swobodna rozrywka", "Basniom" niestety (skoro juz porownujemy) blizej do "Skarbu narodow" (no dobra, troche przeginam).

yurek1 -

moim zdaniem kreska jest w Baśniach akurat typowo amerykańska, niewiele różni się od superbohaterskiej. prawdę mówiąc, kiedy parę lat temu zobaczyłem Fables, to najbardziej skusiła mnie okładka, ale zniechęciła zawartość pierwszego zeszytu - pod względem graficznym. ale ja się nie znam, nie rysuję komiksów, tylko je czytam od kilkudziesięciu lat.

turu słusznie pisze: "Apelowanie o cierpliwosc po ponad dwustu stronach komiksu?". ja zazwyczaj daję książce 50 stron i jeśli mnie nie wciąga, to ją po prostu odkładam. z komiksem jest podobnie. w wypadku Baśni daję im ostatnią, trzecią szansę, bo pierwsze dwa tomy są - moim bardzo skromnym zdaniem - po prostu przeciętne, żeby nie powiedzieć słabe.

anglofil -

@glory - nie wiem, czy to głos za, czy przeciw moim wywodom, ale dzięki za info. Nie wiedziałam, ze 1001 też zebrał ;)

@turu - nie zgodzę się. Przenikanie świata baśniowego z doczesnym nie jest wcale ogranym tematem, a już w takim ujęciu jest zupełnie nowatorski. Przeciętna szata graficzna? No, to bardzo subiektywna sprawa - mnie i wielu ludziom podoba się taka właśnie kreska. Prosta, zdecydowana, a nie bohomazy w stylu Kozy czy innej Rebelki Może nie powala, ale jest ciekawa, o niebo lepsza niż w wielu innych komiksach made in USA. Zgadzam się jednak, że jest o komiks rozrywkowy. Kto szuka w nim głębszych treści i filozoficznych dociekań, chyba sięgnął nie po tę pozycję, co trzeba. Także do recenzji. Ten komiks chyba jednak ma inne zadania do spełnienia, nie? Więc tym bardziej nie rozumiem krytyki. To tak, jakby krytykować Indianę Jonesa, że jest zbyt płytki i dwuwymiarowy, nie biorąc pod uwagę, że Mr. Spielberg i Ford ten aspekt mieli akurat w d...

Glorfindel -

anglofil pisze:I jeszcze jedna rzecz - oczywiście polscy wybitni krytycy zawsze znają się lepiej niż te matoły z Ameryki, które każdy tom Baśni obsypują nagrodami...


"To date, Fables has won eleven Eisner Awards; Best New Series in 2003, Best Serialized Story three times ("Legends In Exile" in 2003, "March of the Wooden Soldiers" in 2005 and "Homelands" in 2006), Best Penciller/Inker or Penciller/Inker Team (for Mark Buckingham and Steve Leialoha) in 2007, Best Anthology ("Fables: 1001 Nights of Snowfall") in 2007, Best Short Story ("A Frog’s Eye View," by Bill Willingham and James Jean, in "Fables: 1001 Nights of Snowfall") in 2007, and Best Cover Artist (for James Jean) in 2004, 2005, 2006, and 2007."
za wikipedia.en

4 z 10 to każdy?

turucorp -

anglofil pisze:...Śmieszy mnie też inna rzecz - rzekoma dwuwymiarowość i jednowątkowość. No cóż, trudno w zaledwie drugim tomie dość długiej serii zawrzeć dogłębne profile psychologiczne i wyjaśnić wszystkie motywy działania każdej z postaci. Może poczekajmy, co?
I jeszcze jedna rzecz - oczywiście polscy wybitni krytycy zawsze znają się lepiej niż te matoły z Ameryki, które każdy tom Baśni obsypują nagrodami...
Mnie Baśnie się podobają. Komiks jest nieszablonowy, pomysł ma w sobie gigantyczny potencjał na rozwój...


Wybacz, ale sie przyczepie.
Apelowanie o cierpliwosc po ponad dwustu stronach komiksu?
Wszystkim komiksom dajesz prawo do takiego rozbiegu?
"Basnie" sa oparte na bardzo ogranym schemacie, zeby nie szukac za daleko wystarczy siegnac po Gilliama, Pratchetta, czy w koncu po Gaimana i "Shreka".
Caly potencjal tego komiksu to ulozenie kolejnego wzoru za pomoca istniejacych i dobrze znanych elementow.
A to w polaczeniu z bardzo przecietna warstwa graficzna daje, moim zdaniem, sympatyczna, rozrywkowa serie komiksowa, a nie godne obsypywania nagrodami, przelomowe arcydzielo gatunku.
Swoja droga, zeby poczytac o doglebnych profilach psychologicznych lepiej siegnac po Marqueza czy Conrada, a od wyjasniania wszystkich motywow dzialania kazdej postaci to jest Agata Christie.

anglofil -

eeeeee tam...... oczywiście nie załapałeś... z całym szacuneczkiem, ale zobacz, jakie nagrody zbierają Baśnie i KTO je przyznaje. Nie chodzi mi o to, oczywiście, żeby przyklaskiwać i iść z prądem, każdy ma swoje zdanie, ale ono musi z czegoś wynikać. Jeśli wynika z braku pewnego wyrobienia, znajomości realiów albo kontekstu, to recenzent niech się lepiej nie wypowiada, bo się nieco ośmiesza

yurek1 -

acha, to przepraszam, Amerykanie wiedzą lepiej, co dobre i komiks MUSI się podobać.

anglofil -

a ja myślę, że panowie recenzenci w jednym mają rację: Willingham nie dowierza w inteligencję czytelników, i czasem wykłada kawę na ławę. Ale zbyt rzadko, widać ;/ Bo gdyby panowie recenzenci spojrzeli z właściwej perspektywy i byli ciut bardziej oczytani, doszliby do wniosków nieco innych. Np. do tych, że komiks wcale nie był adresowany do czytelnika polskiego, tylko amerykańskiego, gdzie tradycje rewolucyjne mają inne konotacje. To, że trup ściele się gęsto, także ma logiczne umocowanie w tradycji amerykańskiej. Nie trzeba nawet westernów oglądać, żeby wiedzieć o co biega. Przydałaby się też znajomość kultury południa Stanów, skąd - wcale nie przypadkowo - pochodzą główne baśniowe postaci zaplątane w spisek. Tak tak, to zupełnie u nas nieznane postacie z bajek, które "wyrosły" na niewolniczym gruncie Południa. Znając ten kontekst, i jeszcze parę innych szczegółów, może panowie nie sililiby na porównywanie Baśni li tylko z Orwellem. Śmieszy mnie też inna rzecz - rzekoma dwuwymiarowość i jednowątkowość. No cóż, trudno w zaledwie drugim tomie dość długiej serii zawrzeć dogłębne profile psychologiczne i wyjaśnić wszystkie motywy działania każdej z postaci. Może poczekajmy, co?
I jeszcze jedna rzecz - oczywiście polscy wybitni krytycy zawsze znają się lepiej niż te matoły z Ameryki, które każdy tom Baśni obsypują nagrodami...
Mnie Baśnie się podobają. Komiks jest nieszablonowy, pomysł ma w sobie gigantyczny potencjał na rozwój, i pisanie takich opinii jest nie tylko głupie, co po prostu nieuczciwe. A - jak wykazałem - po części wynika ze zwykłej ignorancji, więc tym bardziej radziłbym hamować recenzenckie zapędy...

yurek1 -

nie wierzę, zgadzam się z Aleją! :)

na potwierdzenie, moje krótkie spojrzenie na dwa pierwsze tomy Baśni, które w zeszły poniedziałek napisałem na swojej stronie:
"Na wygnaniu, pierwszy tom Baśni, nie do końca mnie przekonał. owszem, sam pomysł jest kapitalny: wziąć dziesiątki postaci z bajek, kazać im żyć we współczesnym mieście, ukrywać prawdziwą tożsamość przed szarymi ludźmi. świetne i niosące zapowiedź odświeżającego powiewu. liczyłem na wiele, ale czyta mi się to słabo. w pierwszym tomie akcja przypomina brazylijską telenowelę w przyspieszonym tempie - poznajemy bohaterów, jest wątek kryminalny, jest - tu akurat zabawny - wątek miłosny. ot, taki schemat w sumie, tyle że z Królewną Śnieżką, Sinobrodym, Wilkiem i tym gościem od ziarnka fasoli w roli głównej. równie dobrze mogłaby występować w tej roli zbieranina współczesnych postaci popkultury i kultury wysokiej, nieważne, efekt byłby podobny. rozwiązanie “kryminalnej” zagadki jest oczywiste od samego początku, zastanawiam się więc, czemu służył ten pierwszy tom - li tylko wprowadzeniu bohaterów? mówiąc krótko, trochę się na pierwszej części zawiodłem, zwłaszcza że rysunki, drugi potencjalny atut, rozczarowały mnie nawet bardziej. typowe, “ładne”, siakieś takieś oldskulowe zbytnio. nie przepadam za tego typu rysunkami i potrafię je znieść tylko wtedy, gdy fabuła jest na tyle intrygująca, że oprawa graficzna schodzi na drugi plan. cóż, tutaj tak nie jest.

ponieważ niespecjalnie zainteresował mnie pierwszy tom, ciekaw byłem, czy drugi okaże się ciekawszy. nie okazał się. rysunkowo nic tu się nie zmieniło (no, może Wilk sprawia wrażenie mroczniejszego), za to fabularnie jest, mam wrażenie, gorzej. nawiązanie do tytułowego orwellowskiego Folwarku zwierzęcego jest tu ledwie symboliczne - ot, bajkowe zwierzęta buntują się na Farmie, de facto więzieniu (tu się z nimi zgadzam) i tyle. orwellowskich podtekstów tutaj jak na lekarstwo, a akcja z wlekącej się niemiłosiernie na początku tomu przeistacza się w błyskawiczną pod koniec. i znów mam wrażenie niedosytu i powierzchowności. ale postanowiłem dać Baśniom jeszcze jedną szansę, bo pomysł z ostatniego rozdziału (terytorium podzielone między dwie siostry) daje szansę na ciekawy ciąg dalszy. może wreszcie? tymczasem Baśnie to komiks, do którego niespecjalnie mam ochotę wracać, nudny po prostu, czytadło na jeden raz. ale nie zapominajmy, że to dopiero początek opowieści."