baner

Felieton

Komiks w kratkę #6: Kryzys na komiksach nieskończonych

Karol Wiśniewski
Czytając komiksy o super-bohaterach z wydawnictw DC i Marvel zastanawiam się nad kierunkiem w jakim zmierza ten gatunek. Jestem świeżo po lekturze kilku TPB z obydwu stajni, m.in. „House Of M” oraz nieco starszego „JLA: Rock of Ages” i nie tryskam optymizmem.

Dla przypomnienia - „House Of M” to crossover, w którym bohaterowie Marvela stoją przed dylematem: zabić czy pozostawić przy życiu The Scarlet Witch, córkę samego Magneto. Zanim jednak przystąpią do zdecydowanych działań, ich dawna towarzyszka broni jednym zaklęciem zmienia cały świat w miejsce, gdzie mutanci są rasą panów, a ludzie - wprost przeciwnie.

Natomiast „JLA Rock of Ages” to przedruk oryginalnej serii JLA #10-15 z lat 1997-98, autorstwa Granta Morrisiona oraz Howarda Portera. Tym razem Liga Jedynych Sprawiedliwych występuje w składzie: Superman (w swym „energetycznym” wcieleniu), Batman, The Flash, Green Latern (Kyle Rayner), Aquaman, Martian Manhunter, Green Arrow (junior, nie senior) oraz Aztek. Ich przeciwnikiem jest The Unjustice Gang: Lex Luthor, Joker, Circe, Mirror Master, Ocean Master oraz Doctor Light, a ostatecznie nawet sam Darkseid. Cała plejada gwiazd, nieprawdaż?
Oczywiście niedobry Luthorek po raz kolejny chce zawładnąć ziemią, a Super Harcerz wraz z całym zastępem mu w tym przeszkodzi. Jednakże wygrana dobra nad złem może spowodować poważne komplikacje, gdy w grze pojawia się artefakt zwany Kamieniem Filozoficznym, a bohaterowie trafiają do przyszłości, w której władcą ziemi jest sam Darkseid. Wszystko to okraszone sloganem: „aby uratować świat jutra, JLA musi przegrać bitwę o dziś”.

Kryzys. Po prostu widzę kryzys tego gatunku. Autorzy, tworząc kolejne historie, w kółko uciekają się do kreowania „elseworldów” bądź wycieczek w przyszłość, względnie do innych wymiarów. W nich to mogą zaaranżować dowolną walkę i uśmiercić (zawsze dobry chwyt dla komiksu) kogo tylko chcą i jak chcą - przecież w każdej chwili można to „odkręcić” bez szkody i dalej zarabiać na przygodach danej postaci. W dodatku można napuścić bohaterów na siebie - zwróciliście uwagę na jak dużej ilość okładek komiksów są pozytywne postacie walczące ze sobą? Przoduje w tym zwłaszcza Marvel, zresztą większość zarzutów kieruję pod adresem tej właśnie firmy, a nie DC.

Do listy kwestii najbardziej irytujących należą długie rozmowy podczas walki wręcz, gdzie w trakcie ruchu, trwającego mniej niż jedną sekundę, dany bohater potrafi streścić historię swojego życia, wyżalić się, że nie kochał go ojciec lub matka i obwinić o to oponenta.

Kolejną drażliwą kwestią jest natłok serii, mini-serii i wydań specjalnych, przez które chronologię i wiarygodność przygód każdej postaci można wyrzucić do kosza. Problem dotyczy głównie Marvela, który w przeciwieństwie do DC nigdy nie „zrestartował” swego universum. Rezultaty takiego bałaganu widać na każdym kroku - fabuły plączą się niemiłosiernie, a do tego wydawca sam jeszcze dolewa oliwy do ognia. Dla przykładu: firma rok temu wypuściła historię, w której okazało się, że Cyclops i Havok (z X-men) mają jeszcze jednego brata, niejakiego Vulcana, zabitego w czasie misji ratunkowej na Krakoa, a wiedzę o tym wydarzeniu wymazał z pamięci braci ich mentor, Charles Xavier. Zawiłe? Być może, ale rzecz w tym, że komiks o tej misji ratunkowej został wydany ponad 30 lat temu.

Wniosek? Marvel zaczyna zjadać własny ogon. Co więcej, nie rozumie gustów fanów. Historią „House of M” Marvel chciał podbić ich serca oraz “podzielić Internet na pół” kontrowersyjną treścią historii. Jednakże mimo świetnego wykonania technicznego i wielu smaczków fabuła ta nie wywołała zbytniej wrzawy. Dużo lepiej wyszło z następnym crossoverem pt. „Civil War”, którego temat był o wiele bardziej „życiowy” i aktualny. Chodziło mianowicie o kwestię rejestracji i kontroli superbohaterów przez państwo, co znakomicie wpisuje się w teraźniejszą debatę o ograniczeniu praw jednostki w imię walki z terroryzmem. Tym razem fani zaczęli toczyć naprawdę zażarte dyskusje za i przeciw „aktowi rejestracji”.

Trudno się dziwić sukcesowi historii - czytelnicy Marvela byli zbyt zmęczeni starymi schematami, które zaserwowano im po raz n-ty w „House of M”. Mnie osobiście zabawnym wydało się, że „pozytywni” bohaterowie decydują się poświęcić życie swej dawnej towarzyszki, jako iż jest ona zagrożeniem dla świata, a jednocześnie nic nie robią z setkami prawdziwych zbrodniarzy, którzy dysponują podobną mocą. A przepraszam, jednak coś robią - gdy liczba ofiar osiąga już setki niewinnych osób, nasi herosi się organizują, łapią złoczyńcę i wsadzają go za więzienia, z którego już wkrótce ucieka... I tak w kółko, aż do znudzenia lub załamania nerwowego pozytywnego bohatera. Wtedy jego koledzy zbierają się, aby zadecydować o jego losie (czyt. „złapać i unieszkodliwić”), bo w końcu ich obowiązkiem jest strzec bezpieczeństwa świata.

Niekiedy odstępstwem od tego schematu jest pojawienie się Wolverine, który występując w 20-stu seriach na raz ma jeszcze czas na dopadnięcie złoczyńcy przed resztą i wymierzenie mu kary za pomocą swych śmiercionośnych pazurów. Niestety, już po kilku numerach od tej egzekucji okazuje się, że ofiara przeżyła i czuje się świetnie. Śmiech na sali.

Z podobnych powodów nawet najbardziej wzruszającą i emocjonującą historię (np. „Dark Phoenix Saga”) można wyrzucić od razu do śmietnika. Nieważne jest poświęcenie życia przez bohatera dla ratowania świata, czy też z bardziej osobistych powodów, gdyż już za rok, dwa następuje jego zmartwychwstanie. Do repertuaru tego schematu należą m.in. klonowanie, sprowadzenie odpowiednika z innego wymiaru bądź czasu, magia, rany nie były śmiertelnie (mimo, że były) lub okazuje się, że X to nie był prawdziwy X, tylko oszust, albo zaawansowany hologram.

Ostatnio Marvel chciał zaszokować fanów i zabił Kapitana Amerykę - symbol komiksu amerykańskiego, jeśli nie całej Ameryki - ale w ogóle mnie to nie poruszyło, gdyż wiem, że bohater ten niedługo zmartwychwstanie w glorii i chwale. Biznes is biznes and money is money...

Chwilowo dam więc sobie spokój z pozycjami „domu pomysłów”, jak zwykło się określać Marvela. Powędruję za to w kierunku półki z DC. Mam tylko nadzieję, że w żadnej z nowych historii nie sklonowali Batmana...

Opublikowano:



Tagi

DC Comics Komiks w kratkę Marvel

Komentarze

Sortuj: od najstarszego | od najnowszego

charlie_cherry -

redevil - pochlebiasz mi tym, że tyle czasu spędzasz na szukaniu danych. Dla uzupełnienia: "House of M" w sierpniu był na 4 pozycji (na pierwszym był komiks z DC), we wrześniu na trzecim (na pierwszym znów DC), a w październiku na drugim (pierwsze po raz kolejny DC).

Nie twierdzę, że wyniki sprzedaży były słabe, tylko że batalię na crossovery wygrało DC. Poza tym dobrze sprzedawała się główna seria "House of M" - poboczne tytuły nie radziły sobie za rewelacyjnie.

Miło wiedzieć, że miałem rację z "dzieleniem internetu na pół" :)

redevil -

charlie_cherry pisze:Redevil - ty też raz piszesz Scarlet Witch a raz The Scarlet Witch (taka mała złośliwość, he, he). Ale dzięki za cenne uwagi.


dziekuje za dużą literkę, ale wystarczy redevil
skoro mowa o złośliwościach, to jeśli w tekście pojawiło się The Scarlet Witch, to po prostu jako cytat z twojej wypowiedzi, teraz pogrubiłem twoje cytaty, abyś mógł to zobaczyć.
Polecam na przyszłośc uważniejszą lekturę, w tym także własnych tekstów przed ich opublikowaniem (taka mała złośliwośc hehe)

a jeśli chodzi o House of m, to zapraszam na Avalon, gdzie w kolejnym Living Tribunalu ukaże się jeje recenzja(będzie można się przyczepić do moich błędów)

o tu jest cytat o który Ci chodziło shake the world and break the internet wide open, podobny, acz nie ten który przytoczyłeś. Powiedział to Bendis,

a tyle jeśli chodzi o sprzedaż House of M:
czerwiec 2005
miejsce
1 House of M 233,700
2 House of M 168,900

lipiec 2005
1 All Star Batman & Robin The Boy Wonder 1 261,100
2 New Avengers 7 158,700
3 House of M 3 151,800
4 House of M 4 146,500

czy ostatni mumer listopad:
1 Infinite Crisis 2 207,600
2 All Star Superman 1 170,800
3 House of M 8 135,500

Moim zdaniem świetne wyniki sprzedaży

Edit: miałeś rację, takze Bendis twierdził, ze jego historia "zpodzieli internet na pół", i powiedział to przed Millarem o HoM. My bad:)

charlie_cherry -

Kolejne błędy i literówki - wybaczcie, palę się ze wstydu. Na swoja obronę mogę powiedzieć, iż Scarlet Witch jest używane wymiennie z The Scarlet Witch. W latach 90-tych Marvel wypuścił nawet mini-serię z Wandą, której tytuł brzmiał Scarlet Witch (bez "The"). Redevil - ty też raz piszesz Scarlet Witch a raz The Scarlet Witch (taka mała złośliwość, he, he). Ale dzięki za cenne uwagi.

O Millarze nie widziałem, inspirowałem się innym źródłem.

Kwestie sprzedaży - tak, z tego miesiąca, "House of M" ostatecznie sprzedawał się gorzej (choć i tak był w ścisłej czołówce) niż komiksy z DC.

Vulcan - kwestia gustu. Restartowanie - zwykle nie oznacza to prawdziwych porządków i nowego początku, tylko "udawanie", iż wcześniejsze historie się nie zdarzyły. Tyle, że po kilkunastu, kilkudziesięciu numerach i tak znów po nie się sięga. Jedyny prawdziwy restart Marvel zrobił w seriach Ultimate.

House of M - twój opis jest bardzo dobry, tyle że ja wolałem tylko przytoczyć początek fabuły, aby nie psuć komuś przyjemności z przyszłej lektury.

redevil -

błędów ciąg dalszy, nie The Scarlet Witch, a Scarlet Witch, nie Magnet, a Magneto

Historią House of M; Marvel chciał podbić ich serca oraz podzielić Internet na pół; kontrowersyjną treścią historii.

podzielić internet na pól, to słowa Marka Millara scenarzysty Civil War i odnoszą się do tejże historii, nie do House of M

a teraz kwestie dyskusyjne:
Marvel zaczyna zjadać własny ogon. Co więcej, nie rozumie gustów fanów.
Tu się z Tobą nie zgodzę, że jest inazcej świadczą wyniki sprzedaży, choćby z tego miesiąca, gdzie pierwsze miejsce okupuje Thor

House Of ; to crossover, w którym bohaterowie Marvela stoją przed dylematem: zabić czy pozostawić przy życiu The Scarlet Witch, córkę samego Magnet, -
tu też się nie zgodzę. House of M, to crossover, który przedstawia świat, który został stworzony przez Scarlet Witch. Świat w ktorym, bohaterowie próbujący powstrzymać Wandę Maximoff, otrzymali to, co pragną najbardziej.Wolverine odzyskał przykładowo pamięc o całym swoim życiu.
Zreszta to bardzo ciekawy cross. Na dodatek zamykający się w samej serii House of M. Wprawdzie posiada tie-iny, jak chociażby Fantastic Four: House of m, ale nie są one konieczne do zroumienia historii.

Prawdą jest, że Marvel nie zrestartował uniwersum, ale część bohaterów została zrestartowana, gdy wątki osiągbnęły poziom "maximus debilus", jak chociażby Amazing Spider-Man. Marvel często stosuje ten zabieg, aby uporządkować postać. Preważnie kończy się to tym, że seria otrzymuje nowy volume

A jeśli chodzi o Vulcana, to jest to dla mnie świetny pomysł. Ed Brubaker siegnął do historii Marvela, do histori dziejącej się przed pierwszym Essentialem i stworzył historię, niejako pisząc ją na nowo. Świetny zabieg dla mnie, dyskusyjny, komuś może się nie podobać, ale scenarzysta dobrze go wymyślił, niejako nie zmieniając hiostorii Marvela, ale sprawiając, że na życzenie Xaviera ludzie o nim zapomnieli. Zresztą w ten sam sposób powstała postać Sentry

redevil -

...

charlie_cherry -

Sporo komentarzy (jak na moje teksty) - dziękuję wiec za uwagi.

SebastianPestka - dzięki za zwrócenie uwagi, błąd już poprawiłem.

W DC jest teraz niezłe zamieszanie, ale jesteśmy w trakcie porządkowania i wyjaśniania wątków z "Identity Crisis" , a w Marvelu (wg. mnie) ten bałagan jest permanentny. W dodatku potrafią oni zabić i przywrócić do życia daną postać kilkakrotnie, a w dodatku ciągną przygody po nieskończonej liczbie wymiarów równoległych.

W tekście podałem więcej minusów Marvela, które dotyczyły ogółu jego wydawnictw nie tylko "House of M" i "Civil War".
Jestem zmęczony koniecznością śledzenia kilkudziesięciu komiksów na raz, by jako tako się orientować w fabule. Dość mam też ciągłych "wydarzeń, które na zawsze zmienią życie bohaterów", gdyż już od dawna całość nie trzyma się przysłowiowej "kupy". Z jednego crossover skaczemy do drugiego, by się dowiedzieć o nieznanym (przez 30-lat wydawania komiksów) bracie, klonie lub innym dziwnym przypadku, który na koniec zostanie zabity, a następnie przywrócony do życia. Za czasów Jima Lee mogłem to jeszcze przełknąć, ale teraz?

A z Jasonem Toddem to faktycznie DC przegięło - za bardzo wzorowało sie na praktykach Marvela. Mam nadzieję, że jakoś wyjdą z tego z twarzą.

marcholt -

Autor pisze o kryzysie, a ma 1 argument przeciw (house of m) i jeden za marvelem (civil war).
rozmowy w trakcie walk - do tego nalezy sie przyzwyczaić, to chwyt sotosowany już przez Homera w Iliadzie przecież! to zatrzymuje nam akcje na dłuższa chwilę, aby bardziej sie nią rozkoszować ! :)
zabili go i uciekł - czepianie sie Marvela po tym co DC zrobiło z supciem, jest nie na miejscu.
Co do restartu uniwersum- marvel chyba też podejmował takie próby - poprawcie mnnie, jeśli się mylę.

SebastianPestka -

Zmartwychwstań w DC też jest sporo (może i wiecej niż w Marvelu)np.:
Superman
Hal Jordan
Green Arrow
i o zgrozo nawet Jason Todd.

vision2001 -

Kto co lubi...
Sam zaczynalem przygode z komiksem od "Supermana" 12/95, gdzie Supcio walczy w zaswiatach o swoje zycie, a na ziemi pojawiaja sie czterej pretendenci do objecia imienia po zmarlym. Podobnie dzialo sie w tym samym czasie z Batmanem. Moze go nie usmiercono, ale zlamano - zajal sie nim Bane.
Co do opwoiesci z Marvela to rzeczywiscie wqrzal mnie natlok dialogow (szczegolnie w X-Men'ach) i m.in. przez to nie moglem przekonac sie jakos do universum stworzonego przez Marvel.
Cale szczescie czlowiek dorasta, zmienia sie mu punkt widzenia (uroslo sie troche ;) ), ma wiecej mozliwosci zapoznania sie z tym co zostaje lub zostalo wydane na rynku i Marvel jak najbardziej znalazl swoje miejsce na moich polkach, kartonach czy tez podlodze z komiksami (pare rzeczy przez prawie 12 lat czytelnictwa sie mi nazbieralo).
Zgodze sie z autorem artykulu, ze jednak troszke meczace jest to, iz "zabili go i uciekl" i przoduje w tym Marvel.
Niestety - na razie nie jest mi dane sledzenie House of M czy tez Civil War, ale kiedys do tego siegne (szczegolnie do komiksow z Civil War) i mam nadzieje, ze sie nie zawiode.

SebastianPestka -

Poza tym nie zgadzam się z tym, że w Marvelu jest większy bałagan niż w DC, szczególnie ostatnio.

SebastianPestka -

Chyba Scarlet Witch a nie Black Witch?