Recenzja
Nigdziebądź
Karol Wiśniewski, Maciej Kowalski recenzuje NigdziebądźW warstwie fabularnej "Nigdziebądź" to połączenie filmu "Metro" Luca Bessona z komiksem "Midnight Nation". Główny bohater w pogoni za kobietą, której uratował życie, trafia do Londynu Pod - alternatywnego świata umieszczonego pod ulicami Londynu, rządzącego się swoimi własnymi prawami i zamieszkanego przez wiele dziwnych osób i stworzeń.
Nie jest to jakaś wielka historia - to raczej błaha opowiastka fantasy. Elementów grozy praktycznie tu nie ma (w książce było ich nieco więcej), więc może nieco dziwić przyczyna dla której Egmont umieścił ten tytuł w serii "Obrazy grozy".
Każdy kto czytał książkę (serialu nie oglądałem, więc się nie wypowiadam) zdecydowanie najbardziej zapamiętał parę zabójców Croupa i Vandemara. Gaiman bardzo dobrze ich scharakteryzował, opisał nieco ich przeszłość i przedstawił ich w różnych, często zabawnych, sytuacjach. Z tych wspólnych scen Croupa i Vandemara w komiksie nie zostało prawie nic. Poza tym w książce ci goście mieli styl, a w komiksie są kompletnie bezbarwni. Przykładowo gdy Croup odbiera telefon od zleceniodawcy mówi: "Croup i Vandemar - Stara firma. Przeszkód usuwanie, kłopotów niwelowanie, zbędnych członków odcinanie i usługi dentystyczne". Tymczasem w tej samej scenie w komiksie pada "Croup i Vandemar. Przemoc na zamówienie".
Z komiksu wyparowały wszystkie dowcipne i lekkie dialogi w rodzaju:
"- My cię zastraszamy. Jeśli nie zrobisz tego, co każe pan Croup - bardzo cię skrzywdzimy. A potem zabijemy cię jeszcze bardziej.
- Ach, tak - to znaczy, że pracuję dla was, tak?
- Owszem pracujesz. Obawiam się, że nie ma w nas ani krztyny dobra.
- Mnie to nie przeszkadza.
- To dobrze. Witaj na pokładzie."
Przez to komiks wydaje się dość bezbarwny i nudny. Ponadto wiele scenerii szczegółowo opisanych w książce i robiących niezły klimat, w komiksie niczym specjalnym się nie wyróżnia i nie przykuwa uwagi. Za przykład może służyć zniszczony przez napastników Dom Łuku czy okręt Belfast.
Glenn Fabry to znakomity rysownik, ale w tym przypadku nie zachwyca. Jego rysunek jest poprawny, choć gruby kontur postaci sprawia, że wychodzi on na pierwszy plan wybijając się mocno ponad kolor. Jest w komiksie kilka dobrych kadrów, ale większość tej opowieści sprawia wrażenie, jakby Fabry nie wkładał serca w tę pracę. Zdecydowanie najlepiej prezentują się miniatury okładek poszczególnych zeszytów zamieszczone na końcu komiksu.
Podsumowując - jeśli ktoś czytał książkę Neila Gaimana, to może sobie śmiało odpuścić komiksową wersję "Nigdziebądź". Fani Gaimana i tak pewnie kupią, żeby mieć wszystko tego autora na półce.
Ocena: 6/10
Maciej Kowalski
Opublikowano:
Strona
<<
2 z 2
Nigdziebądź
Scenariusz: Mike Carey
Rysunki: Glenn Fabry
Wydanie: I
Data wydania: Grudzień 2006
Seria: Obrazy Grozy
Tytuł oryginału: Neil Gaiman's Neverwhere
Rok wydania oryginału: 2005
Wydawca oryginału: DC
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Druk: kolor, kreda
Oprawa: twarda
Format: 18 x 26,5 cm
Stron: 200
Cena: 79 zł
Wydawnictwo: Egmont
Komiks jest adaptacją powieści Neila Gaimana.
Rysunki: Glenn Fabry
Wydanie: I
Data wydania: Grudzień 2006
Seria: Obrazy Grozy
Tytuł oryginału: Neil Gaiman's Neverwhere
Rok wydania oryginału: 2005
Wydawca oryginału: DC
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Druk: kolor, kreda
Oprawa: twarda
Format: 18 x 26,5 cm
Stron: 200
Cena: 79 zł
Wydawnictwo: Egmont
Komiks jest adaptacją powieści Neila Gaimana.
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Galerie
Tagi
NigdziebądźKomentarze
Sortuj: od najstarszego | od najnowszego
beken_d -
yarecki ma racje, a misiek nie.yarecki -
jak poczytacie UWAŻNIE jej tłuamczenia Gaimana, to też zauwazycie, że w wileu miejscach kwasi. Do zrobienia dobrego tłumaczenia trzeba mieć polot, i trzeba siedzieć w komiksie. P.B. tłumaczy dla Egmontu książeczki dla małolatów, i mam wrażenie, że komiks robi z przypadku. JEdnak sposób narracji różni sie zasadniczo w komiksie, i trzeba to czuć, poza tym język, JEZYK! - zupełnie inny niż w literaturze TYLKO pisanej. Stąd takie bzdety o ktorych niżej pisałem.Może komuś to się podoba, ale szczerze w to wątpię.qba -
ech, rece opadaja...pitolonk -
Czyżby Paulina Braiter myśląc że ma monopol na tłumaczkenie Gejmana wynajęła sobie do pomocy "Murzyna"?Azirafal -
Dobra, "misie", starczy tego dobrego. Kingpin do swojego narożnika, a yarecki do swojego i spokój. Naprawdę uważam, że nie tylko mnie, ale i większość użytkowników, którzy tu witają, dawno przestały już bawić te Wasze przepychankiA co do samego komiksu - tłumaczenie w Nigdziebądź jest rzeczywiście nienajlepsze, co nie wpływa w żaden sposób na to, że komiks jest naprawdę całkiem niezły (najpierw widziałem serial i też mi się podobał, ale książki w ręku nie miałem...). Sam miałem zamiar coś na jego temat napisać, ale recenzja charliego prawie całkowicie pokrywa się z tym, co sam o komiksie uważam, więc nie było sensu powielać tego samego.
yarecki -
nie sil się na dowcip, cienki jest jak zawsze. Można co najwyżej uśmiechnąć się z zażenowaniem, bo roześmiać na pewno nie.Odpwoiedź jak zwykle na temat. Congrats, misiu
Kingpin -
twa wypowiedź mnie powaliła. Jesteś bogiem słowa! Gdzie mi polemizować z tak miażdżącą krytyką. Ale miło mi, że mnie doceniasz i twierdzisz, że jestem gimnazjalistą. A ja - misiu - dopiero 4 klasę podstawówki skończyłem...yarecki -
głowa mnie boli, misiu, ot twojego mendzenia. masz się nie wiadomo za kogo, a puszczasz bździnę za bździną. Wala mnie recenze na jakimś serwisie, byle bubek z netem w domu może popełnic takie coś, więc sorki, ale nie dowartościujesz się w ten sposób.Nie ma z tobą po prostu dyskusji. Nie pasi ci GR? Luz - ale jak popatrzysz na jakość przekładu (nie na jego treść, bo co ma tłumacz do tego???) to Niegdziebądź niech się schowa. Bo w GR tekst się faktycznie klei, nie ma pierdolasów typu "nieskazitelnie ostra brztwa".
Więc jak chcesz ze mną podyskutowac, to dyskutuj na temat mojego posta. A najlepiej - nie dyskutuj wcale. Bo jak widać czytanie ze zrozumieniem zakończyło się u ciebie na poziomie 2-giej gimnazjum
Kingpin -
To już widzę, co cię boli.yarusiu, jak ty taki specjalista od wszystkiego jesteś, to może sam napiszesz jakąś reckę na Aleję i my to tutaj puścimy? Może jakiś twój ulubiony komiks opiszesz? na pewno wszyscy byliby ciekawi, jak taki mistrz słowa ja ty radzi sobie z "bzdecikami".
Może nawet specjalny dział byśmy zrobili: "Świat według yareczka"?
yarecki -
ale ża kingpinku, ja się nie denerwuję.... ja po prostu przytaczam merytoryczne argumenty za swoją teza: tekst Nigdziebądź (czyt. tłumaczenie) jest do DUPY. Ty na obrone swojej lecisz stara śpiewka o GR - jak Lepperek - Pab B. musi odejśc, hehehe. Tak się właśnie z tobą dyskutuje, nie masz do powiedzenia NIC ponad bzdeciki, które szumnie niektórzy nazywają recenzjami.do Kuby: oczywiście, że chodzi o przkład tak, JAK SIĘ MÓWI, a nie jak powinno się mówić. Wściekam się, jak widzę teksty typu :Nie lubię tych kolesiÓW - bo tak nikt nie mówi. Kazdy mówi KOLESI, i finał. No ale sorki, spieprzenie tłuamczenia tak, że zmienia się wogóle sens (miał wolne rece, zamiast PUSTE - przecież WOLNE ręce, to ręce NIE związane), ale idiotyzmy typu NIESKAZITELNIE ostra... - Jezu.. toż to masakra.. I to pierwsza strona. Co jest dalej? Strach pomyśleć. Dokłądnie tak było z Zabójczym żartem, nie tylko zresztą, parę innych Batmanów też byly skopanych.
qba -
chodzilo o ok 1991 o! sam siebie zacytowalem hehhe ale ze mnie zdolniachaqba -
qba pisze:powiem szczerze, ze nie zwrocilem uwagi na tlumaczenie, przy drugim czytaniu blizej sie nad tym pochyle. ale ja tam jestem zwolennikiem szkoly tlumaczeniowej, ktora nie tylko zwraca uwage na to co sie mowi, ale jak sie mowi, tzn. ktora rowniez w tlumaczonym tekscie przekazuje specyfike jezyka wyjsciowego. moze to zbyt liberalne podejscie, ale mysle, ze istotne i klocace sie ze z teoria kognitywno-komunikatywna przekladu (bo obecnie chyba ta robi najwieksza kariere), ale co tam podsumowujac: w granicach rozsadku trzeba takie rzeczy robic
nie ma co sobie zlosliwosci podtykac panowie
ps a propos tlumaczen: jesli bedziecie mieli okazje to przeczytajcie zabojczy zart, ktory wyszedl w Polsce chyba w 199 roku- tam sa dopiero kwiatki w zwiazku z dosyc dupnym tlumaczeniem, temu komiksowi nalezy sie ponowna publikacja, bo jest to jedna z najlepszych historii z Batmanaem jakie czytalem.
qba -
powiem szczerze, ze nie zwrocilem uwagi na tlumaczenie, przy drugim czytaniu blizej sie nad tym pochyle. ale ja tam jestem zwolennikiem szkoly tlumaczeniowej, ktora nie tylko zwraca uwage na to co sie mowi, ale jak sie mowi, tzn. ktora rowniez w tlumaczonym tekscie przekazuje specyfike jezyka wyjsciowego. moze to zbyt liberalne podejscie, ale mysle, ze istotne i klocace sie ze z teoria kognitywno-komunikatywna przekladu (bo obecnie chyba ta robi najwieksza kariere), ale co tam podsumowujac: w granicach rozsadku trzeba takie rzeczy robicnie ma co sobie zlosliwosci podtykac panowie
Kingpin -
yaruniu, nie denerwuj się tak, to na serduszko szkodzi...czyżby ghost riderka najnowszego jeszcze nie dowieźli?