baner

Recenzja

Alicja

Michał "Azirafal" Młynarski, Grzegorz "Yaqza" Ciecieląg recenzuje Alicja
Michał "Azirafal" Młynarski: Naprawdę zaczyna mnie ciekawić, czy Szyłak potrafi pisać praktycznie tylko o dupczeniu albo zabijaniu? Albo o tych elementach występujących naprzemiennie, bądź razem. Bo oto jest kolejne dzieło tegoż autora i ponownie traktuje o tychże samych dwóch tematach, tyle że w wersji hardcore. Alicja należy do przypadku "dupczenie, zabijanie i wszystko na raz też". Pieprzenie i krew występują prawie co każdą stronę - wszyscy chcą rozebrać i zgwałcić Alicję, bądź pozabijać innych, którzy chcą się dopuścić tego samego. Oczywiście w Hitchcock'owskim stylu ("najpierw trzęsienie ziemi, a potem napięcie musi rosnąć") z każdą kolejną stroną przybywa zarówno scen przemocy, jak i erotycznych, a wszystko kończy się zbiorowym gwałtem i jedną wielką masakrą. Cudeńko. Co ciekawe, scenarzysta postarał się nawet, by zadbać o potrzeby fanów komiksu japońskiego, gdyż w jednej ze scen występują, tradycyjne już dla japońskiego komiksu erotycznego, "tentacle" (czyli macki, przez które kobiety/dziewczyny są obłapiane i napastowane w niedwuznaczny sposób). Widać, że Szyłak ma spore rozeznanie w temacie erotyki, także literatury (w końcu to adaptacja klasycznej "Alicji" Carrolla), ale naprawdę nie rozumiem sensu wydania tej wersji…

Pierwsza wersja okładki "Alicji" autorstwa Rafała Szłapy.

Fabuła, w mniejszym bądź większym stopniu, znana jest wszystkim, ale tu zostały do niej wprowadzone pewne elementy różniące Alicję Szyłaka od jej oryginału. Wszystko dzieje się w niejakim Armapolis w roku 3241, gdzie uczennica szkoły policyjnej, Alicja, w pogoni za zabójcą policjanta skacze do dziury w jakimś opuszczonym budynku. Trafia tam do świata przerażających mutantów, działających tylko na podstawie najprymitywniejszych instynktów (w tym przypadku głównie chuci i agresji). Ludzka dziewczyna ma poważne kłopoty, by utrzymać się przy życiu (i w ubraniu) w tym, jak się okazuje, obozie dla mutantów i dewiantów, z którego nie ma ucieczki. Jedynym ratunkiem dla niej jest przyjaźń jednego z nielicznych mutantów, którzy nadal zachowali zdrowy rozsądek - odrobinę kotowatego, wiecznie uśmiechniętego Chesa. Tak w skrócie prezentuje się fabuła Alicji. Sporo elementów z książki, sporo własnych pomysłów Szyłaka. Trochę bezsensowny ("trochę", heh…) miks przemocy i erotyki.

Co gorsza, rysunków też nie można uznać za mocny punkt tego komiksu. Tak jak podobała mi się szata graficzna Morfołaków czy rozumiałem konwencję Rewolucji, tak próby zrobienia komiksu odrobinę bardziej realistycznego wyszły Skutnikowi mizernie. Rysunki są bardzo proste, nie mają jakiegoś… stylu, klimatu. A rysowanie masy gołych mutantów, krwi i flaków widocznie nie sprawiało Skutnikowi przyjemności, bo wszystko wydaje się być zrobione niedbale, brzydko, bez charakteru… Na plus zasługuje na pewno kolor, gdyż tu akurat doskonałe operowanie nim sprawia świetne wrażenie - komiks utrzymany jest w kolorach ciemno-niebieskim, purpurze i wygląda to bardzo dobrze. Szkoda że reszta jakoś temu nie dorównuje.

W sumie odradzałbym. Jest to kolejny komiks Szyłaka, który traktuje przede wszystkim o tym samych rzeczach, o których traktowały poprzednie. Kolejny jego kiepski komiks, a nazwisko rysownika tym razem, niestety, też nic dobrego nie wnosi. Tak szczerze, to nie rozumiem sensu ani pisania, ani wydawania takich komiksów. Czemu ma on służyć? Co przedstawia? Czy czymś się wybija? Niczemu. Nic ciekawego. Nie.

2/10 (za może ze dwa kadry, za kolory i za Chesa)

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .


Grzegorz "Yaqza" Ciecieląg: Przeczytałem raz, przeczytałem drugi, przeczytałem wreszcie po raz trzeci. I zacząłem się zastanawiać. Abstrahując na razie od warstwy graficznej i poziomu wydania, zaintrygowała mnie w tym akurat momencie kwestia spójności świata przedstawionego.

Postacie z gry "American McGee's Alice" wzorowanej na "Alicji w Krainie Czarów".

Teoretycznie rzecz biorąc: narzucony mutantom przez scenarzystę gigantyczny popęd seksualny powinien objawić się - wszystkich wrażliwców proszę o spuszczenie wzroku - skrajnym onanizmem, homoseksualizmem i przeróżnej maści dewiacjami (podejrzewam, że żadne zwierzę, które zawędrowałoby do obozu, nie miałoby szansy opuszczenia go bez objawów przeszywającego bólu w "szlachetnej" części ciała). Wszystko to - co oczywiste - służyłoby rozładowaniu napięcia seksualnego. Plus - w tej zdegenerowanej społeczności istniały przecież kobiety, dlatego pojawienie się Alicji nie powinno wzbudzić aż tak wielkiego zainteresowania, z jakim nasza bohaterka się spotyka...

Nie twierdzę tutaj, że próby gwałtu nie miałyby miejsca - krytykuję za to odgórne założenie, wedle którego każdy mutant to chodzący zbiornik testosteronu, który tylko czeka na okazję by wybuchnąć.

Jest to o tyle interesujące, że wśród mutantów pojawiają się osobniki nie odznaczające się agresją - jak wspomniany przez Aziego Ches. Dodatkowo - nawiązując jednak do warstwy graficznej komiksu - "mutant" to określenie umowne, gdyż obserwując zwierzchnika Alicji na pierwszych stronach komiksu dojść można do wniosku, że i on ze względu na swą aparycję powinien zostać deportowany. By fakt ten dodatkowo wyostrzyć - wystarczy rzucić okiem na chłopca, który....hmm... udowodni (w pewnym sensie jest to właściwe słowo) Alicji, że jej szanse na opuszczenie obozu są bliskie zeru. Tzn. - w jednym kawałku, oczywiście. Na dodatek światkiem mutantów rządzi kobieta - matriarchat w pełnej krasie, weźmy pod uwagę jednak jeszcze dwa czynniki: raz - jeśli władczyni skupia wokół siebie tylko mutantów przy zdrowych zmysłach idea panowania nie ma większego sensu, dwa - jeśli jest inaczej, nie miałaby ona szans przetrwania na tym stanowisku.

Wszystko to razem wzięte powoduje, że z każdą chwilą zadawałem sobie coraz więcej pytań pokroju: dlaczego? A jak to? W jaki sposób? Niestety, o ile logika mnie zazwyczaj nie zawodzi, tak tutaj machnęła ręką i zrezygnowała z walki o swoje. Zbyt wiele pytań, gdy odpowiedzi najwyraźniej... nie ma.

Porzućmy jednak te rozważania, by przejść do kolejnego elementu - rzezi towarzyszącej przypadkom Alicji. Ich przedstawienie i intensywność wywołały u mnie jednoznaczne skojarzenie z... szaloną uwerturą. Czego jeszcze nie uważam za objaw negatywny. W pewnym sensie następujące po sobie zabójstwa, przybierające co strona na sile, dyktują tempo opowieści - by w finalnej scenie ucichnąć, nie pozostawiając nawet śladu po kakofonii...

Bardzo to doniosłe porównanie i daleko idące interpretacje, prawda jest jednak znacznie bardziej prozaiczna. "Alicja" to miks klasycznej opowieści i nowatorskiego podejścia do tematu - miks jednak nietrafiony. Zaadaptowanie świata przyszłości na potrzeby historii Carrolla dało paradoksalny efekt - obie opcje rozminęły się, efektem zaś jest niespójny wewnętrznie komiks, który w pewnych okolicznościach mógłby się może jeszcze wybronić, ale....

Okładka komiksowej adaptacji "Alicji z Krainy Czarów" autorstwa Jerzego Szyłaka i Sławomira Jezierskiego.

Rysunki Mateusza Skutnika, rysownika o stylu bardzo charakterystycznym, artysty mającego już na swoim koncie albumy wydawane chociażby przez Egmont sprawiają wrażenie tworu amatora. O ile od czasu do czasu trafiają się plansze/kadry intrygujące, to jednak większość czasu spędzimy z potworkami, które - odnosząc się do treści komiksu - nie zasługują nawet na miano mutantów. Sceny rzezi są chaotyczne (zapewniam, że w tym potraktować to należy jako zarzut), narysowane byle jak, na odczepnego, przypominające własne bazgroły tworzone na kolanie... "Bazgroły" to właśnie słowo idealnie pasujące do oprawy graficznej. Swoistą ciekawostką jest sama Alicja - nie okazująca jakichkolwiek emocji, praktycznie zawsze tępo patrząca na rozgrywające się wydarzenia. Czy taki miał być zamysł? Jeśli tak - efekt kompletnie nie pasuje do formuły opowieści.

Za co komiks można pochwalić? Za kolorystykę - na pewno. Przyzwyczaiłem się do monochormatycznych plansz Mateusza Skutnika i tym razem również się nie zawiodłem - efekt jest co najmniej miły dla oka. Dodatkowego smaczku dodaje dobrej jakości papier kredowy - komiks wydano nad wyraz porządnie, obawiam się jednak, że biorąc pod uwagę zawartość daremny to trud.

Jednym z niewielu smaczków jest grafika Rafała Szłapy, widoczna na stronie tytułowej komiksu - dająca pewne wyobrażenie, jak komiks mógłby wyglądać w jego właśnie wykonaniu. Czy zyskałaby na tym sama opowieść? Tak sądzę - za późno już jednak by się nad tym zastanawiać.

"Alicja" zawodzi tak scenariuszowo, jak i graficznie - co automatycznie ją dyskwalifikuje. Jestem jednak pewien, że znajdą się osoby zachwycone tymże komiksem - ale o gustach się podobnież nie dyskutuje...

Dziwię się przy tym formie zaprezentowanej przez obu twórców - bo w przeciwieństwie do mego przedmówcy lubię scenariusze Jerzego Szyłaka i uważam je za nierzadko nadzwyczaj intrygujące, zmuszające do refleksji - a skłonność do ukazywania okrucieństwa i nagości za odbicie (nawet nie w krzywym zwierciadle) otaczającej nas rzeczywistości.

Wydawnictwo Timof i Cisi Wspólnicy to nowy, jeszcze nie znany szerokiej publice gracz. O jego sukcesie decydować będzie na pewno dobór tytułów - i liczę, że kolejne publikacje trzymać będą wyższy poziom niż "Alicja". Chyba że w całym przedsięwzięciu chodzi tylko i wyłącznie o samą ideę wydawania komiksów.

Opublikowano:



Alicja

Alicja

Scenariusz: Jerzy Szyłak
Rysunki: Mateusz Skutnik
Wydanie: I
Data wydania: Maj 2006
Seria: Alicja
Druk: kolor
Format: B5
Stron: 64
Cena: 20 zł
Wydawnictwo: Timof i Cisi Wspólnicy
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Zagłosuj!

Galerie

Alicja Alicja Alicja

Tagi

Alicja

Komentarze

Sortuj: od najstarszego | od najnowszego

Kingpin -

Uuuu, jak ja się nie zgadzam z opiniami recenzentów, uuu jak bardzo....2/10? no tak... a Kroniki miecza:5 żarty to czy kpiny?:/

Yaqza -

Recenzja to subiektywne spojrzenie na dany produkt - w przypadku "Kronik Miecza" tak oprawa, jak i - szczątkowy, że szątkowy, ale jednak - scenariusz podpasowały wypowiadającym się na temat komiksu osobom na tyle, by uznały go za ciekawego przeciętniaka. Miły odmóżdżacz.
"Alicja" to zupełnie inny produkt, który - przynajmniej w moim mniemaniu, i tego bedę się trzymał - nie może być postrzegany w tych samych kategoriach. Podobnie zupełnie inaczej spojrzymy na "INRI" i, że rzucimy tu pierwszym lepszym przykładem, "Lovecrafta".

Kingpin -

Jasne, że recenzja to subiektywne zdanie recenzenta i nie może być inaczej. Jasne też, że "o gustach..." itd. Ale pisząc recenzje trzeba się jakoś trzymać w miarę racjonalnych przesłanek. Bo wychodzi na to, że zwykły "odmóżdżacz" to dzieło lepsze od czegoś, co jednak wymaga głębszej analizy, zastanowienia się...
Jakby była kategoria: "komiksy-odmóżdżacze" i "komiksy - górna półka" i wtedy dalibyście 5 dla odmóżdżacza i 2 dla górnej półki, to bym to jakoś zaakaceptował, bo 2 z górnej półki i tak cenię wyżej niż 5 dla odmóżdżacza...
Pomijam już fakt, że z licznymi stwierdzeniami w recenzji po prostu się nie zgadzam.

Yaqza -

Każdy czytelnik w sposób indywidualny podchodzi do dzieła. Każdy doszukać się może czegoś nowego, czegoś, czego nawet sam autor nie zakładał i co przez myśl mu nie przemknęło w momencie tworzenia swego "dziecka".
Wprowadzanie podziałów "wyższa półka"/"odmóżdżacze" mija się chyba z celem - niektórzy lubią co prawda mieć wszystko odpowiednio skatalogowane, ale nie przesadzajmy i nie bawmy się w Japończyków (z całym szacunkiem dla tej nacji), z ich powoływaniem do życia nowych nazw p;o to, by scharakteryzować nie wiadomo co. To z tekstu recenzji wynikać ma czemu komiks otrzymał taką a nie inną ocenę. W "Kronikach..." jest wyraźnie zaznaczone co piszemy na plus, co na minus. W pewnych kategoriach komiks się sprawdził, w innych nie. "Alicja" nie przypadła nam do gustu w żadnej dziedzinie... I jest to nasze subiektywne, uargumentowane zdanie. I prawde powiedziawszy, wolę niekiedy przeczytać dobry "odmóźdżacz" niż tworzone na siłe wynalazki. Wszystko ma swoje granice.

Kingpin -

Nie mam zamiaru drzeć szat za "Alicję", bo ten komiks ma swoje ułomności, to prawda. Ale uważam, że jest tam więcej niż "dupczenie i zabijanie" na niemal "co drugiej stronie".
Ocena 2/10 to chyba najniższa z dotychczasowych recenzowanych komiksów, co mnie strasznie zastanawia i wywołuje głęboki sprzeciw, gdy patrzę na oceny takich "dzieł" jak Cat Shit One, Lobo Wyzwolony #6 czy właśnie "Kroniki miecza".
Ocena Alicji wydaje mi się w porównaniu z tymi pozycjami po prostu mocno zaniżona. Może ona świadczyć oczywiście o skrajnie odmiennych gustach moich i recenzentów. Bo skoro Lobo zachwyca tak bardzo ("rzuca na kolana") a w "Alicji" wszystko jest złe albo bardzo złe, to rzeczywiście nie ma o czym mówić. Po prostu zawsze będę odwracał sobie w duchu Twoją ocenę :D

Yaqza -

Jak już wspominałem - postrzegam komiksy poprzez pryzmat kategorii, do której przynależą. Doceniam dobrze zrobione "odmóżdżacze" i wybitne "górnopółkowce" - tak samo jak swietnie przygotowane seriale telewizyjne i frapujące produkcje kinowe.

Swoją drogą część zarzutów dotyczących recenzji skierowana powinna zostać do Aziego - jak się pojawi zapewne się ustosunkuje:)

beken_d -

Do Kingpina
Dlaczego bierzesz do serca te wypociny zwane recenzjami?
To sa tylko subiektywne spojrzenia przypadkowych ludzi.
W szczegolnosci Azirafal bije wszelkie rekordy "fachowosci".
Na pocieszenie: dla Ali 20/100 a dla "awangardy krytyki"...
0/1000000000000000000000000000000000000000000000000000.

Yaqza -

Nie rozumiem skąd ta zajadłość. Z chęcią za to posłucham, co szanowny przedmówca ma do powiedzenia na temat "Alicji", tudzież innych komiksów.

Kingpin -

beken_d pisze:Dlaczego bierzesz do serca te wypociny zwane recenzjami?
To sa tylko subiektywne spojrzenia przypadkowych ludzi.

wiesz, to zupełnie nie o to chodzi...
sam powoli zaczynam "bawić się w recenzje" i powiem Ci, że to wcale nie jest łatwa zabawa.
Tylko mam nadzieję być w miarę racjonalnym i "przewidywalnym" recenzentem, bo wydaje mi się, że mam wyrobiony gust.
W recenzjach (czy bardziej recenzentach) cenię to, że jeśli znajdę takiego recenzenta z gustem zbliżonym do mojego, to wiem, że jak on coś poleca to jest duża szansa, że i mnie się to spodoba.
Ale nie lubię niekonsekwencji i "zjeżdżania" danego dzieła z góry do dołu, bez starania się odnalezienia choćby jednej zalety.
Jeżeli dany recenzent wychwala pod niebiosa Lobo #6 a miesza z błotem Alicję, to ja się zastanawiam: co jest?
I jedynym rozsądnym dla mnie rozwiązaniem w takiej sytuacji, jest uzanie, że ten recenzent i ja mamy kompletnie odmienne gusta (co samo w sobie nie jest niczym złym). Więc od tej pory będę trochę inaczej patrzył na recenzje tego konkretnego recenzenta.
ufff

qba -

hmmmm... po lekturze tego komiksu czegos mi ewidentnie brakowalo, ale po drugim czytaniu bylo juz ok. nie trawie scenariuszowych osiagniec p. Szylaka, a Mateusz Skutnik to moj ulubiony rysownik. moze alicja nie jest najwiekszym osiagnieciem tej dwojki, ale wydaje mi sie, ze 2 to za malo. nie wiem dlaczego rysunek az tak sie recenzentom nie podobal... bardzo dlugo trzeba bylo czekac na ten komiks i w pewnym sensie ja tez jestem troszke zawiedziony efektem :-( mam nadzieje, ze Mateusz rozsadniej bedzie dobieral scenarzystow,albo bedzie trzymal sie przede wszystkim swoich pomyslow, nawet jesli mialoby to oznaczac, ze bedzie publikowal jeden komiks rocznie. czekam zatem na Blakiego i Rewolucje no i na Morfolaki.-

Azirafal -

W swojej kategorii lektury niezobowiązującej (jakoś ten "odmóżdżacz" mi nie pasuje...) "Kroniki Miecza" są w porządku. Tak jak tłumaczyłem swoją ocenę - świetne rysunki, a fabuła kiepawa. Zazwyczaj stosunek rysunek/scenariusz stanowi u mnie podział 50% do 50%. Czasem, gdy jeden z elementów znacznie wybija się ponad przeciętność przyznam więcej w jednej bądź drugiej kategorii. I tyle...

Natomiast "Lobo Wyzwolony" u mnie dostał "trójeczkę" i za nic bym tego komiksu nie bronił, tak że zastrzeżenia co do tych ocen to nie do mnie... :) (tym bardziej, że do Cat Shit One też się nie dotykałem).

Co do "Alicji". Jeśli jakiś komiks ma być "artystyczny", jest niemiłosiernie zachwalany przez autora jako coś cudownego, ma nieść przesłanie i być "wielki", to logicznym jest, iż w takim przypadku komiks o tak rozbuchanych aspiracjach acz niespełniający ich, będzie oceniony niżej. A jeśli na dodatek ani historia, ani warstwa rysunkowa nie dają mi powodów na podwyższanie oceny... To czemu miałbym to robić? "Alicja" nie spełnia oczekiwań, ani sama w sobie nie ma nic do zaprezentowania. Przykro mi, ale subiektywna moja ocena jest, jaka jest. A tak szczerze, to czy uważacie, że "Alicja" zasłużyła na więcej? Za co? :roll:

Acha, i nie, nie uzurpuję sobie "jedynego prawdziwego" spojrzenia. Czy jestem "fachowy"? Opinie czytelników znacznie się zazwyczaj różnią w tej kwestii. :D