baner

Recenzja

Sikalafo

Yaqza, Yaqza, Yoghurt recenzuje Sikalafo
Myślałem ażeby dzisiaj zagrać w totolotka, wygrać meliony i stać się najbogatszym facetem na osiedlu. A wtedy bym...

Aaaargh.....hgr...rgh.....hhhyyyy.....”Sikalafo”...to taki dziwny komiks...taki....oryginalny...i w ogóle...że aż brak słów....Powoli, powoli...zacznijmy od samego początku.
Głównymi bohaterami tego...dziełka...są Maryan i Ryszard, dwóch młodzianów w wieku gdy panie nie są już zagadką, a jest nią zaskakująco szybko ukazujące się dno butelki...chłopcy lubią tak panie (ich marzenia na temat kontaktów damsko męskich opierają się na skojarzeniach analno-oralnych) jak i płyn z reguły wypełniający swa obecnością butelki z logiem „Polmosu” (czy ewentualnie- gdy mamy do czynienia z wyrafinowanym towarzystwem- kieliszki).
I w sumie wokół tych właśnie przyjemności kręci się akcja „Sikalafo”. I można by powiedzieć, że nic w tym odkrywczego, ale poczekajcie chwilkę do końca recenzji...
Komiks jest podzielony na kilka części, każda kolejna różni się od poprzedniej stylem graficznym...Pierwsze kilka stron to rysunek kojarzony przede wszystkim ze stripami- oszczędny, chociaż nie pozbawiony uroku (wiecie, to jest takie dyplomatyczne podsumowanie, a w sumie nic nie mówiące). A im dalej, tym więcej szczegółów, aż kończymy na czymś zbliżonym do stylu Ozgi...przepraszam za te nieskładne opisy, ale jednocześnie słucham płyty dodawanej do komiksu i bania mi się delikatnie rysuje...

„ Na moje oko to wygląda jak widok z perspektywy odbytu bałwana! ”

Zaczynamy od historii opowiadającej o podjętej przez chłopaków próbie rozkręcenia biznesu porno- ich plecami ma być Sikalafo, superbohater o szczęce jak dziób Titanica i ..czymś jakby uszach...długich i sterczących...Jazda zaczyna się gdy okazuję się, ze w filmie wystąpi obok naszych bohaterów też Maszyna- agresywny jak zając na polu sałaty sado-maso, a sama formuła tego epokowego dzieła ma się różnic od zamierzeń naszych bohaterów. Potem mamy kilka jednoplanszówek (bez rewelacji...ale to tylko cisza przed burzą), krótkie story o „Matriksie”..tak jakby; znowu szorty, tyle że tym razem rysunek realistyczny i teksty lepsze (aaargh...masakra) i wreszcie relacja z imprezy u Zepa (świetnie narysowana i napisana- chociaż po lekturze można się nabawić poschizowania osobowości; a nawiasem mówiąc to przypominają się wybryki młodości, hehe).

Czy coś państwo jeszcze zamawiają? Bo zawijam rogala na śluge gdyż nie będę tu sterczał cały dzionek jak jakiś h...j na imieninach?

Eeeee...no tak, co to ja miałem...a, tak, recenzja. Komiks jest tak na maksa porysowany, że zwyczajnie można przy nim wymięknąć. O ile „Wilq” potrafi zabić wrzutami, to „Sikalafo” jest zwyczajnie pogibany na punkcie seksu, posuwania wszystkiego co dysponuje jako takim otworem i chlania na umór. Normalnie byłoby to strasznie wulgarne...zresztą...jest...ale kiedy czyta się te rymowane dialogi (na poziomie rymów częstochowskich, chociaż czasem zaskakują czymś na wzór...wyrafinowania...) poparte slangiem o jaki trudno nawet na Śląsku, to człowiek czuje się jakby czytał komiksową wersję „Rejsu” albo „Asa” (pamiętacie ten pokręcony film o polskim superbohaterze?).
Do komiksu dodana jest płyta CD z piosenkami z repertuaru twórców komiksu, np. takie hity jak „Do zapodania jeden krok”...a zapewniam że słuchając tego można się naprawdę zamulić- efektem takiej właśnie sesji jest ta właśnie recenzja, moi biedni czytelnicy...
Ten komiks jest...taki...dziwny. Jest na maksa wulgarny i rozerotyzowany (ale mi się powiedziało), nie niesie ze sobą żadnego przesłania, to już przy „Wilq” trafiały się głębokie teksty, chociaż kilka pijackich przemyśleń naszych hirołów też zasługuje na uwagę...Ale czyta się go ekstra! Jest, kurde mol, jazdownie napisany, z takim luzem i jajem, ze nie można na poważnie brać wszystkiego co się tu dzieje. A wziąwszy jeszcze pod uwagę język komiksu- mieszaninę podwórkowej mowy i wyrafinowanych zwrotów (takie jakby pomieszanie „Osiedla swoboda” z twórczością...Kraszewskiego chyba...to on tak zemścił?- wybuchowa mieszanka) nie sposób nie przyznać, że coś w tym jest.
Kurcze, niezłe to dziwadło. Założę się, że kilka teksów przeniknie do mowy potocznej pozostawiając piętno swej obecności na wielu z nas...piętno w postaci rysy na bani o rozmiarach Wielkiego Kanionu...


Yoghurt: Jak już kiedyś rzekłem sam (bodaj przy recenzji jednego z Wilqw)- kultowość danego dzieła poznaje się m.in. po ilości zapożyczeń zeń wziętego do świata, w którym żyjemy. I tak jak „Dziwnym nie jest” i setka innych tekstów ze wspomnianego Wilqa przeniknęła do mowy potocznej, tak też zapewne stanie się z zabójczymi tekstami z dzieła popełnionego przez Fila i Termosa. Mimo, że oba komiksy różnią się diametralnie, tak poziomem humoru (Wilq, mimo całej swej durnowatości i wulgarności ma jednak sens) jak i rysunku (plus dla Termosa, który choć dawno już nic nie ciskał, nadal potrafi walnąć bardzo sympatyczne kadry) to porównań uniknąć się nie da. Ale zostawmy już te Wilq to- Sikalafo tamto, a przejdźmy do meritum, jak to się ładnie mawia.
Towarzysz Yaqza jak zwykle podjął się krótkiego streszczenia tego, co nas czeka ja zaś tylko dodam- Szorty Termosa są naprawdę zabijające swoją puentą. Szczególnie historia dzieciaczków, ujmijmy delikatnie, ciekawych świata. „Koper po pępek” z tej właśnie historyjki już krąży po mojej okolicy. Jeśli chodzi o tematy i stopień powalenia historii to mr Termos równych sobie nie ma.
Fil trochę słabiej, szczyt swych możliwości pokazał w słynnej (i trudno dostępnej) „Gwiezdnej Nabojce”, tutaj śmieszy nieco mniej, choć niektóre żarty słowne, szczególnie rymowanki jego sztandarowych postaci- Maryancia i Ryszarda, które są na swój sposób...cholernie błyskotliwe, przyznać trzeba.
Płytka- bonus już chyba stały do komiksów tego duetu. Cóż, jakby to określić... Poziom mniej więcej nagrania mają takie, jak cały komiks- ja po jednym przesłuchaniu musiałem sobie zrobić przerwę... Ale na pijackie libacje, parapetówy i resztę imprez zakrapianych napojami sprzedawanymi (teoretycznie) od lat 18 jak znalazł- można pośpiewać wraz z „wykonawcami” dla poprawienia atmosfery (i tak pewnie gorącej).
Co by tu jeszcze... Nic. Zupełnie nic. Wad większych nie stwierdzono. Jedyny zarzut, jaki mogę Sikalafo postawić, to taki, iż nie do wszystkich ten komiks trafi. No, ale jaki komiks trafia do wszystkich bez wyjątku? (poza Garfieldem of koz) Tak czy siusiak- jeśli ktoś lubi typ pijackiego i mocnoerotycznego humoru, niezłą i charakterystyczną krechę oraz jest człekiem bezpretensjonalnym (nie wiem do końca co to znaczy, ale mądrze brzmi, nie?) to Sikalafo kupić powinien. Ode mnie- 7.


Opublikowano:



Sikalafo

Sikalafo

Scenariusz: Bartosz Słomka, Filip Wiśniowski
Rysunki: Bartosz Słomka, Filip Wiśniowski
Wydanie: I
Data wydania: Czerwiec 2003
Seria: Sikalafo
Druk: czarno-biały, kreda
Oprawa: miękka
Format: 17x26 cm
Stron: 64
Cena: 9,90 zł
Wydawnictwo: Mandragora
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Zagłosuj!

Komentarze

-Jeszcze nie ma komentarzy-