baner

Komiks

My Hero Academia. Akademia bohaterów. Team-up mission #05

My Hero Academia. Akademia bohaterów. Team-up mission #05

Scenariusz: Yoko Akiyama, Kohei Horikoshi
Rysunki: Yoko Akiyama
Wydanie: I
Data wydania: Styczeń 2024
Seria: My Hero Academia. Akademia bohaterów
Tłumaczenie: Karolina Dwornik
Druk: czarno-biały
Oprawa: miękka, obwoluta
Stron: 200
Cena: 24,99 zł
Wydawnictwo: Waneko
ZAPOWIEDŹ
WASZA OCENA
Brak głosów...

Komentarze

Sortuj: od najstarszego | od najnowszego

wkp -

SZKOLNE PRZYGODY



I piąty – i na razie ostatni, bo tyle na chwilę obecną wyszło w Japonii – tomik „My Hero Academia. Akademia bohaterów: Team-up mission” pojawił się na sklepowych półkach. No i wiadomo, kto lubi główny cykl i ma ochotę na więcej, sięga, bo to porcja pobocznych, ale jednak całkiem sympatycznych epizodów z życia bohaterów. Kto nie polubił, pewnie zdania nie zmieni, ale jednak te misje zespołowe to trochę inna seria, też z dużą ilością dialogów, ale stawiająca przede wszystkim na lekką, prostą rozrywkę.



Co tu dużo mówić: kolejne szkolne przygody naszych bohaterów! Przygotujcie się na dzień otwarty w szkole, na sprzątanie, na obcowanie ze sztuką… No i na grzybową idolkę! Gotowi?



No i w sumie wszystko już wiadomo. Tu nie wydarzy się nic dla serii istotnego, bo nie może, to rzeczy dziejące się dużo wcześniej, niż obecnie pędząca akcja „MHA”, więc „Team Up” to, jak już kiedyś pisałem, taka forma oddechu od epickich wydarzeń z głównej serii. A przy okazji to też tak zwyczajnie całkiem sympatyczny shounen. Mamy tu różnorodność, mamy lekkość, mamy walki i humor, trochę szkolnego życia i zwyczajności trochę też. Ot tak niezobowiązująco, na uboczu, choć z głównymi przecież bohaterami.



Graficznie? Też całkiem przyjemnie i na poziomie, bo rzecz przecież stara się być jak najbliżej oryginału pod tym względem i całkiem nieźle jej to wychodzi. Oczywiście wszystko to jest bardziej spokojne, z mniejszą dynamiką, z taką większą stagnacją i spokojem, ale za to bardziej ekspresyjnie, mniej ponuro, z takim luzem w ogóle i zabawową formą. Choć nie brak tez bardziej bitewniakowych momentów, jak pokazuje rozdział „Mochi Run”, w którym mamy sceny, jakich nie powstydziłby się sam Horikoshi, jeśli o walki chodzi.



I tyle. Kilka fajnych historyjek, dodatki, no porcja zabawy dla fanów. A przynajmniej dla fanów przede wszystkim, bo owszem, nowi odbiorcy mogą, nieskomplikowane to wszystko i w ogóle, ale jednak najlepiej czyta się to, gdy zna tych bohaterów i wie już, co i jak.