baner

Komiks

Czarny Młot Odrodzenie #02

Czarny Młot Odrodzenie #02

Scenariusz: Jeff Lemire
Rysunki: Rich Tommaso, Malachi Ward, Matthew Sheean
Wydanie: I
Data wydania: 26 Lipiec 2023
Seria: Czarny Młot
Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
Druk: kolor
Oprawa: miękka
Format: 170x260 mm
Stron: 112
Cena: 49,99 zł
Wydawnictwo: Egmont
ISBN: 9788328154742
ZAPOWIEDŹ
WASZA OCENA
Brak głosów...
Druga część opowieści o superbohaterce Lucy Weber, zwanej Czarnym Młotem, a noszącej to miano w spadku po ojcu, największym herosie w dziejach Spiral City.
Wielowymiarowy koszmar sieje spustoszenie. Aby położyć kres temu szaleństwu, Czarny Młot łączy siły ze Skulldiggerem. Czy pomoc superbohatera, który do tej pory zajmował się zwykłymi bandytami, okaże się przydatna w obliczu tak ogromnego zagrożenia? Do akcji włączy się też genialny naukowiec badający Parastrefę. Ponownie pojawi się też Pułkownik Weird, ale po tym mającym w głowie jeden wielki chaos podróżniku kosmicznym nie wiadomo, czego się spodziewać...
Autorem scenariusza serii jest gwiazda amerykańskiego komiksu Jeff Lemire („Opowieści z hrabstwa Essex”, „Animal Man”, „Łasuch”), a rysunki stworzyli Malachi Ward i Matthew Sheean (którzy wcześniej wspólnie narysowali komiksy „Ancestor” i „Expansion”).
Album zawiera materiały opublikowane pierwotnie w serii Black Hammer: Reborn #5–8 wydawnictwa Dark Horse Comics.

Recenzja

Czarny Młot Odrodzenie #02, Lemire [recenzja], Jan Sławiński

Galerie

Czarny Młot Odrodzenie #02 Czarny Młot Odrodzenie #02 Czarny Młot Odrodzenie #02

Komentarze

Sortuj: od najstarszego | od najnowszego

wkp -

MŁOT UDERZA PO RAZ KOLEJNY



Swego czasu myślałem, a nawet pewien byłem, że to już koniec. Ale nie, choć „Era zagłady” pokazywała, że tu właściwie nie ma już nic do dodania, bo pytania znalazły swoje odpowiedzi, wątki się domknęły, nitki fabularne posplatały (a bałem się, czy tak będzie, po wcześniejszym przerwaniu opowieści). A jak komuś było mało, zostawało to, co obok – crossovery, dodatki, spin-offy. No a potem pojawił się pierwszy tom „Odrodzenia” i bardzo fajnie było, a teraz dołącza do niego drugi. A po nich będą jeszcze dwa. I parę innych, zapowiadanych już historii, ciągnących dalej ten wóz. I fajnie, bo to seria, której nie da się nie lubić, miła dekonstrukcja mitów superhero i przede wszystkim dojrzałe podejście do tego wszystkiego.



Czarny Młot i Skulldigger muszą działać razem. gdy wielowymiarowy koszmar rozlewa się na nasz świat, tylko taki sojusz może pomóc ocalić wszystko. ale nie będą sami – dołączy do nich genialny naukowiec, a także powróci Pułkownik Weird. Tylko czy ten ostatni, oszalały po swoich przeżyciach, będzie pomocą czy przeszkodą?



To było tak. Parę lat temu Jeff Lemire wziął się za robotę zaskoczył nas pozytywnie, pokazując, że ma talent, że potrafi i że umie coś tam wykrzesać ze zgranych motywów. No, ale jednocześnie wkrótce okazało się, że choć wciąż robił dobre komiksy, wpadł w pętlę powtarzania wciąż tych samych wątków, motywów, nawet kreacji konkretnych postaci. No więc summa summarum, cieszę się, że ostatnio wraca do swoich najlepszych tytułów i coś dopowiada, coś rozwija, coś tam jeszcze wtyka, bo lubi te motywy i lepiej idzie mu ich rozbudowywanie, niż powtarzanie wciąż tego samego w innych.



A w „Młocie”, który przecież jest miksem motywów znanych z komiksów superhero to już w ogóle mu tu dobrze idzie. To, co tutaj tworzy, to przede wszystkim ciekawa polemika z gatunkiem i z postaciami, watkami nawet. Lemire bierze na warsztat twarze i charaktery znane z DC czy Marvela, łączy je w coś zupełnie nowego i bawi się tym. Jednocześnie pamięta, że robi superbohaterszczyznę, więc jest akcja, są dramaty, a i podbudowana obyczajowa (od romansu, po sprawy społeczne) też jest. Dlatego „Czarny Młot: Odrodzenie” (a raczej „Czarny Młot” w ogóle) jest tak udany i najbardziej bawi tych, którzy w superhero siedzą od lat i wiedzą kto, jak, gdzie, z kim i po co.



No i nie można zapomnieć, że mamy tu do czynienia też z rzeczą bardzo przyjemnie narysowaną. W tej serii za ołówek, pióro czy co tam właściwie miała w dłoni chwyciła ekipa Rich Tommaso, Malachi Ward i Matthew Sheean i dobrze wpasowała się w estetykę, jaka w „Czarnym Młocie” panuje od samego początku. Efekt jest taki, że i ogląda się to przyjemnie, i czyta znakomicie. Więc polecam, jak zawsze. i jak zawsze czekam na dalej, bo w obecnych czasach, gdzie superhero stało się jedynie kopią kopii wszystkiego, co już było, świadome pójście w odtwórstwo i bawienie się nim, jakie zaprezentowała nam ta seria, okazało się strzałem w dziesiątkę.