baner

Komiks

Smerfy #29: Smerfy i Złote Drzewo

Smerfy #29: Smerfy i Złote Drzewo

Scenariusz: Alain Jost, Thierry Culliford
Rysunki: Pascal Garray
Wydanie: 2023
Data wydania: 17 Maj 2023
Seria: Smerfy
Tłumaczenie: Maria Mosiewicz
Druk: kolor
Oprawa: miękka
Format: 216x285 mm
Stron: 48
Cena: 29,99 zł
Wydawnictwo: Egmont
ISBN: 9788328157897
ZAPOWIEDŹ
WASZA OCENA
Brak głosów...
Kolejna pełna przygód opowieść o Smerfach, wesołych niebieskich istotach z zaczarowanego lasu.
Nadeszła wiosna. Smerfy od setek lat obchodzą wtedy święto odradzania się przyrody. Niestety tym razem dochodzi do wypadku, który wywraca cały porządek ich świata. Będą musiały wyruszyć w daleką podróż i bardzo się natrudzić, aby pokonać swojego pecha! Czy moc wierzeń w zabobony okaże się silniejsza od pragnienia, aby znów żyć w beztroskiej radości?

Smerfy wymyślił belgijski scenarzysta i grafik Pierre Culliford (1928–1992) używający pseudonimu Peyo. Obecnie autorami serii są następcy Peyo, w tym jego syn Thierry.

Galerie

Smerfy #29: Smerfy i Złote Drzewo Smerfy #29: Smerfy i Złote Drzewo Smerfy #29: Smerfy i Złote Drzewo

Komentarze

Sortuj: od najstarszego | od najnowszego

wkp -

LOGIKA KONTRA ZABOBONY



Smerfy wracają z nowym tomem. I, jak zawsze, cieszę się, bo ja to zawsze lubię i zawsze dobrze się bawię. Przy klasyce lepiej, ale zdecydowana większość albumów od kontynuatorów jak dotąd trzymała bardzo dobry poziom i zawodu nie miała. I teraz też jest dobrze, jak zawsze przyjemnie i w dobrym stylu… Co tu dużo mówić, „Smerfy” to klasyka i klasa sama w sobie, poniżej pewnego poziomu nigdy nie schodzi i niezawodnie dostarcza dobrej, pouczającej zabawy czytelnikom w różnym wieku.



Zaczyna się wiosna. A skoro wiosna to smerfne obchody święta odrodzenia się przyrody. Dotąd wszystko przebiegało, jak należy, teraz jednak wszystko sypie się i to do tego stopnia, że zmienia się dla nich wszystko. i co teraz? Właściwie jedno – kolejna wielka przygoda. I walka z przesądami, które opanowują wszystkich. Ale co wygra – logika czy wiara w zabobony?



Każdy tom Smerfów to w zasadzie ten sam schemat. Pojawiamy się w wiosce, śledzimy losy Smerfów, niby nic nie powinno się wydarzyć, ale coś dzieje i już chwilę później rzucamy się z bohaterami w wir przygód i akcji, prowadzących nas do szczęśliwego zakończenia, rozwiązania problemów i triumfu naszych bohaterów. A co za tym idzie także i lekcji, jaką wciągnąć możemy z tego, co przeżyliśmy. I tak za każdym razem, od nowa, ale nie do znudzenia. To jeden ze schematów fabularnych, który można adaptować do woli i zawsze coś z niego wyciskać. I wyciskają też twórcy tej serii, chociaż mają utrudnione zadanie pozostawania w jasno wytyczonych ramach, jakie ten cykl musi mieć.



Efekt? Jest taki, że jest zabawnie, czasem dramatycznie, sporo tu akcji, ale treści też sporo i chociaż wszystko to jest proste, bo proste być musi, skoro kierowane jest do najmłodszych, nie jest naiwne ani infantylne. A to wszystko sprawia, że dorośli, którzy po opowieść sięgną, nie zawiodą się. No ja swoje lata mam, na „Smerfach” się wychowałem – jak i na wielu innych rzeczach, ale to już inna sprawa – i nadal je cenię. Ale jednocześnie doceniam też, że nie tylko najmłodsi mogą coś tu dla siebie znaleźć i dobrze się bawić.



I doceniam, że chociaż czasy i oczekiwania się zmieniają, twórcy odpowiedzialni za szatę graficzną pozostają wierni oryginałowi. Prosta, wyśmienita cartoonowa robota, równie nieskomplikowany, ale wyrazisty i nastrojowy kolor i trzymanie się pierwowzoru sprawia, że niezmiennie ogląda się to z wielką przyjemnością.



No to, jak wiadomo, polecam. Bo mimo upływu lat, „Smerfy” nie tracą siły i jakości. I nadal mają w sobie „to coś”.