baner

Komiks

Dororo i Hyakkimaru #07

Dororo i Hyakkimaru #07

Scenariusz: Osamu Tezuka
Rysunki: Satoshi Shiki
Wydanie: I
Data wydania: Marzec 2023
Seria: Dororo i Hyakkimaru
Druk: czarno-biały
Oprawa: miękka, obwoluta
Stron: 200
Cena: 24,99 zł
Wydawnictwo: Waneko
ISBN: 978-83-8242-341-9
ZAPOWIEDŹ
WASZA OCENA
Brak głosów...
Podczas pogoni za starym mnichem z lutnią Tahoumaru coś sobie postanawia. Hyakkimaru poznaje przeszłość Dororo, co skutkuje pewną decyzją.

Komentarze

Sortuj: od najstarszego | od najnowszego

wkp -

PRZESZŁOŚĆ DORORO



Chociaż przede wszystkim chciałbym przeczytać klasykę Osamu Tezuki, lubię do „Dororo i Hyakkimaru” wracać, bo lubię klimat tej mangi. Lubię jej dynamikę, lubię te rysunki. No i akurat tyle mi wystarczy, bo fabuła jest dość oczywista, prosta, przewidywalna. Fajnie się to jednak czyta mimo to i za każdym razem bawię się naprawdę przyzwoicie. A i trochę sentymentów nudzić to wszystko potrafi.



Pora by Hyakkimaru poznał przeszłość Dororo! Co z tego wyniknie? I co jeszcze się wydarzy?



Jakie sentymenty, o których wspominałem na początku, budzi we mnie ta manga. A na pewno te związane z początkiem boomu na japońską popkulturę w naszym kraju. Tak się złożyło, że to moje dzieciństwo było, a że kochałem komiksy, to i japońskie pokochałem. Animacje też. No i wtedy kupowałem wszystko, co było dostępne w mojej mieścinie. Wiele tego nie było, ale jednak. A co uwielbiałem najbardziej? Wiele serii, wśród nich był jednak także „Neon Genesis Evnagelion” – manga oparta na serialu anime, ale idąca własną drogą. No i tam zakochałem się w rysunkach. Jak to w adaptacjach animacji bywa, były prostsze, duże kadry, mniej detali, więcej mroku i rastrów, by robota szła szybciej, ale właśnie dzięki temu rzecz miała niesamowity klimat.



I tak samo wygląda też „Dororo i Hyakkimaru”. Nie dokładnie, jednak kreski Yoshiyukiego Sadamoto i Satoshiego Shiki różnią się na wielu polach, ale są podobnie wykonane. Jak to w adaptacji czegoś bywa. I to mnie najbardziej w tej serii kupuje, pociąga i przyciąga do niej raz za razem. i działa na mnie, pobudza sentyment, a to też sobie cenię. I tak sobie leci przed siebie ta moja przygoda z serią, serwując sporo dynamicznej akcji i przyjemnych dla oka widoków. Bo to, że takie adaptacje są rysowane w trochę inny sposób nie zmienia faktu, że ludzie za nie odpowiadający mają talent i potrafią go wykorzystać.



Fajne jest też w tej serii to, że to taki sympatyczne połączenie fantasy, horroru, opowieści przygodowej, samurajskiej historii o zemście i paru innych rzeczy. Na nudę nie ma tu miejsca – no chyba, że totalnie nie lubi się takich klimatów – a zabawa jest nieco shounenowa, ale mroczniejsza, więc i dla nieco starszych odbiorców. A to do mnie też przemawia.



Więc chociaż nie jest to wielka seria, miłośnikom takich klimatów polecam z czystym sercem. Dobra, lekka, szybka w odbiorze rozrywka gwarantowana. A same ilustracje wystarczają, by móc cieszyć się tą serią.