baner

Komiks

Kocha...nie kocha... #10

Kocha...nie kocha... #10

Scenariusz: Io Sakisaka
Rysunki: Io Sakisaka
Wydanie: I
Data wydania: Marzec 2023
Seria: Kocha...nie kocha...
Tłumaczenie: Amelia Lipko
Druk: czarno-biały
Oprawa: miękka
Cena: 24,99 zł
Wydawnictwo: Waneko
ISBN: 978-83-8242-106-4
ZAPOWIEDŹ
WASZA OCENA
Brak głosów...
Kazuomi dowiaduje się, że Akari opowiedziała Ryousuke o problemach z rodzicami. Wyznaje dziewczynie, że chciałby, by i jego darzyła takim zaufaniem. Czy w końcu nabierze odwagi, by wyznać swoje uczucia?

Okazuje się jednak, że Ryousuke również postanawia wziąć sprawy w swoje ręce!

Komentarze

Sortuj: od najstarszego | od najnowszego

wkp -

MIŁOŚĆ I ZAUFANIE



Miłość nie drży na widok miecza

Jest kruchym ciastem powietrza

Którym zachłystuję się codziennie

To cholerna niepewność

Kiedy znowu wreszcie staniesz w drzwiach

I to czy zobaczę Cię na pewno

- Pidżama Porno



No i znów romantyczne upienienia, znów miłosne wzloty, upadki i plątaniny. I znów świetna zabawa. „Kocha… nie kocha…”, jak każdy tytuł od Io Sakisaki, oferuje dokładnie to, czego oczekuję od romantycznych mang typu shoujo. I wszystko to zawsze w punkt trafione, zawsze jakoś tak znakomicie grające na tym, co mam w sobie i budzące sporo sentymentów. Bo dobre historie o miłości to ja sobie cenię od zawsze i ileż to mang i anime czytało się i oglądało w temacie (no i robi się to nadal)… I w tej konkretnej znajduję najwięcej tego, za co je uwielbmy.



Kazuomi na wieść o zwierzeniach Akari na temat rodziny, sam chciałby być darzony takim zaufaniem, jak Ryosuke. I wcale tego nie ukrawa. Ale co z bardziej romantycznymi uczuciami?



Czytanie takich typowych romansów, wiecie o jakich mówię – Harlequiny i groszowa literatura tego typu – to coś, co mnie nie kręci. Lubię historie o miłości, ale temat to nie wyznacznik – liczy się jakość. Więc sięgam, ale tylko, gdy prezentują pewien poziom, no a mangi to rzeczy, które rzadko schodzą poniżej pewnej granicy jakościowej, więc masa serii jak najbardziej trafia w mój gust. Zresztą doceniam też ich różnorodność, bo jest z czego wybierać. Jeśli mam ochotę na napalającego się bohatera i żenujące wpadki, sięgam po „Dziewczynę do wynajęcia”. Jeśli chcę bardziej zwyczajnego romansu, ale zabarwionego absurdalnym humorem, biorę „Pożegnanie pierwszej miłości”. A gdy chcę już całkiem klasycznych miłosnych uniesień, na poważnie, z urokiem i całą tą uczuciową plątaniną to czytam „Kocha… nie kocha…”.



I kocham to czytać, bo sympatyczne jest, urocze, ujmujące i życiowe. Szkolne problemy, przyjaźń i tym podobne sprawy przyjemnie to wszystko uzupełniają, a jeszcze same postacie nakreślone są w sposób wyrazisty, ale i przekonujący. Tak samo, jak i całe ich otoczenie. Tu właściwie cały czas dzieje się to samo i wokół tego samego, zmian nie ma w zasadzie żadnych, konsekwentnie się to rozwija i zmierza do finału, który już coraz bliżej, ale właśnie o to chodzi. Chodzi o dobre oddanie uczuć, relacji i żywe dialogi, i to właśnie mamy.



No i graficznie też to wszystko będę chwalił, bo proste, ale bardzo ładne. Bo unikające czerni, ale nie nastroju. Świetnie się to ogląda, znakomicie czyta i w ogóle świetnie jest. Tradycyjnie i niezmiennie więc polecam i czekam na więcej.