baner

Komiks

Kaczogród. Carl Barks. W krainie kangurów i inne historie z lat 1946–1947

Kaczogród. Carl Barks. W krainie kangurów i inne historie z lat 1946–1947

Scenariusz: Carl Barks
Rysunki: Carl Barks
Wydanie: I
Data wydania: 26 Kwiecień 2023
Seria: Kaczogród
Tłumaczenie: Jacek Drewnowski, Marcin Mortka
Druk: kolor
Oprawa: twarda
Format: 17,0x26,0 cm
Stron: 232
Cena: 89,99 zł
Wydawnictwo: Egmont
ISBN: 9788328166493
ZAPOWIEDŹ
WASZA OCENA
Brak głosów...
Niniejszy album zawiera komiksy Carla Barksa z lat 1946–1947. Gdy Donald i siostrzeńcy mieszkali w Burbank w Kalifornii, a nie w Kaczogrodzie, i zanim zaczęli zwiedzać świat ze swoim wujkiem Sknerusem, też odbywali niezwykłe egzotyczne podróże. W tytułowej opowieści z niniejszego tomu płyną do Australii, gdzie ledwie uchodzą z życiem po spotkaniu z Aborygenami. W zbiorze znalazły się jeszcze trzy dłuższe, ponad dwudziestostronicowe, opowieści i wszystkie koncentrują się na bliższych lub dalszych podróżach. W komiksie „Maharadża Donald” kaczory płyną na Półwysep Indyjski, a tam Donald przez przypadek zostaje władcą, choć nie na długo. „W krainie wulkanów” to z kolei opowieść o przymusowej wyprawie do fikcyjnego kraju w Ameryce Środkowej. W „Duchu z jaskini” nasi bohaterowie zajmują się połowem wodorostów na Karaibach, gdzie czeka ich zaskakujące i niesamowite spotkanie z historią. To oczywiście jedynie niewielka część przygód, które przeżywają kaczory w tym tomie.

„Kaczogród” to kolekcja uwielbianych klasycznych komiksów, napisanych i narysowanych przez Carla Barksa w latach 1943–1972. Komiksy są prezentowane w kolejności chronologicznej. To prawdziwy skarb dla fanów!

Galerie

Kaczogród. Carl Barks. W krainie kangurów i inne historie z lat 1946–1947 Kaczogród. Carl Barks. W krainie kangurów i inne historie z lat 1946–1947 Kaczogród. Carl Barks. W krainie kangurów i inne historie z lat 1946–1947

Komentarze

Sortuj: od najstarszego | od najnowszego

wkp -

STRAŻNICY ZNÓW W AKCJI



Zaczyna się nowy rozdział „Strażników Galaktyki”, a ja jakoś tak niepewnie do niego podchodziłem. I to mocno. Bo z jednej strony Al Ewing za sterami, a ten gość pokazał nam, jak się robi „Nieśmiertelnego Hulka”. Z drugiej zaś… no ten sam Al Ewing, który zawiódł mnie, gdy pisał „Avengers”, a w kosmicznych klimatach na kolana nie powalił chociażby przeciętnym „Znajdujemy ich, gdy już są martwi”. A tu znów drużynowa historia, a ten mu nie szły, kosmiczna, więc… Ale całkiem fajnie mu to wyszło, z całkiem miłą szaloną nutą i większą powagą, niż to ostatnio w serii mieliśmy.



Wiele się działo w życiu Strażników Galaktyki, ostatnio także. Ale przetrwali, dali radę, zbliżyli się jeszcze bardziej do siebie, a teraz? Teraz mają chwilę wolnego, mogą złapać oddech… Ale nie na długo. Gdy we wszechświecie zaczyna panować chaos, a szalenie bogowie olimpijscy wkraczają na scenę, Strażnicy będą musieli raz jeszcze wkroczyć do akcji. Ale czy mają szansę?



„Strażników Galaktyki” to ja najbardziej lubię na śmieszno. Jak w kinowym hicie albo u Bendisa, kiedy to seria była dramatyczna, widowiskowa, ale z podawana z przymrużeniem oka. I tego przymrużenia oka trochę tu brakuje. Bo jednak Ewing lubi na poważnie i to się czuje. Lubi też sporo dialogów, przynajmniej tam, gdzie może – Hulk dużo nie mówi, więc i jego seria przegadana nie było – i to tu też dostajemy. Ale fajnie, że serwuje nam też sporo nonszalancji i solidną dawkę nieco szalonej nuty, które tu pasują i dodają serii charakteru.



No i całkiem przywozicie mu to wychodzi. Rewolucji nie ma, jest rzetelna robota, sporo akcji, nieźle nakreślone postacie i przyjemny klimacik. Fabularnie to wprowadzenie w nowe przygody i rozwijanie samej opowieści. A nie będzie to opowieść zbyt długa, ot 18 zeszytów – o ile wszystkie zostaną wydane po polsku, bo ostatnie trzy to część crossoveru „The Last Annihilation”, a z takimi różnie to bywa, więc będziemy musieli poczekać, co z tego wyjdzie. A na razie mamy tę opowieść, całkiem fajną – stanowiącą na razie ostatni volume „Strażników Galaktyki” (choć, gdy czytacie te słowa, w USA powinien startować już kolejny, rzucony na rynek po dłuższej przerwie).



Dodajmy do tego naprawdę udane ilustracje, takie z jednej strony proste, cartoonowe, ale wyraziste, z dawką realizmu i widowiskowości, nastrojowy kolor i dobre wydanie i dostaniecie kolejny fajny restart serii. Rzecz dla fanów, ale nie tylko, więc jeśli lubicie Strażników Galaktyki, albo po prostu chcielibyście ich poznać, to okazja dobra, by i wejść w ten świat, i jeszcze bardziej go zgłębić.

wkp -

KACZKI RUSZAJĄ W DROGĘ



I kolejny tom „Kaczogrodu” wskoczył na sklepowe półki. A wraz z nim kolejna porcja klasycznych, bo pochodzących z drugiej połowy lat 40. XX wieku komiksów Carla Barksa. W skrócie, autentycznie wspaniała rzecz. Coś, co uwielbiam od dziecka, bo Barksa w „Kaczorach Donaldach” czytałem od najwcześniejszych lat i uwielbiać nie przestałem, bo wciąż to rewelacyjne jest. I ponadczasowe. Ot dla każdego i dla wszystkich.



Przygotujcie się na kolejne kacze przygody! Tym razem nasi bohaterowie trafiają chociażby do Australii. Ale jak poradzą sobie z aborygenami? A jak na Półwyspie Indyjskim, gdzie na Donalda czeka… królewski tron? Jakby tego było mało, Kaczki trafią do Ameryki Środkowej, na Karaiby i w wiele innych, równie ciekawych miejsc.



Ten tom to historie Barksa tuż sprzed wymyślenia postaci Sknerusa McKwacza. Więc już mocno okrzepniętych, z jasno wytyczonym kierunkiem, z wyklarowanym stylem i całą tą magią (poza drobiazgiem, bo Donald i siostrzeńcy mieszkają tu w Burbank, a nie w Kaczogrodzie), za którą jego komiksy się uwielbia. Co tu dużo mówić, jest dokładnie to, czego od nich oczekujemy. No może poza brakiem Sknerusa, ale to przecież żaden minus – czy autor pisał (i rysował) o Donaldzie, siostrzeńcach czy kimkolwiek innym, zawsze robił to znakomicie, z wyczuciem, genialnym żartem, przesłaniem i świetną jakością. I dokładnie to tutaj robi.



Jego komiksy pełne są przygód, uroku, ale i prawdy. Z jednej strony to komediowe humoreski, czasem dłuższe, rzucające nas w wir niezwykłych podróży i wydarzeń, czasem takie bliskie życia, zwykłych spraw, ale jednocześnie okazują się pełne satyry i często ważkich tematów. Ale serwowane to wszystko jest w sposób prosty, lekki, łatwy i przyjemny. Ale jednocześnie – a to dla starszych czytelników naradę ważne – bez infantylności. Dzięki temu świetnie czytają się niezależnie od wieku, a choć upłynęło już tyle lat i komiksy z tamtego okresu są dziś często niestrawne, naiwne i kiczowate, prace Barksa nadal bronią się doskonale.



Także graficznie, bo to klasyka cartoonowej kreski w najlepszym wydaniu. A i, nomen omen, samo wydanie, jest znakomite. Twarda oprawa, papier kredowy, dodatki… Rzecz, którą brać warto w ciemno. I jak najszybciej dołączać do kolekcji, bo w dobie, kiedy Disney zaczął cenzurować komiksy z tego uniwersum, dorwanie takiego pełnego wydania, jak teraz – bo takim jest w tej kolekcji – może wkrótce być ciężkie, jeśli nie niemożliwe.