baner

Komiks

Dom Slaughterów #01: Znamię rzeźnika

Dom Slaughterów #01: Znamię rzeźnika

Scenariusz: Tate Brombal, James Tynion IV
Rysunki: Werther Dell’Edera, Chris Shehan
Wydanie: I
Data wydania: 8 Marzec 2023
Seria: Dom Slaughterów
Tłumaczenie: Paweł Bulski
Druk: kolor
Oprawa: miękka
Format: 170 × 260 mm
Stron: 144
Cena: 59,90 zł
Wydawnictwo: Non Stop Comics
ISBN: 978-83-8230-401-5
ZAPOWIEDŹ
WASZA OCENA
Brak głosów...
Spin-off serii "Coś zabija dzieciaki". Poznajcie dzieje i działalność rodu Slaughterów, tajną historię zakonu, który wyszkolił Ericę na zabójczynię potworów oraz tragiczne losy jej mentora i rywala, Aarona Slaughtera. Album zawiera zeszyty House of Slaughter #1-5.

Galerie

Dom Slaughterów #01: Znamię rzeźnika Dom Slaughterów #01: Znamię rzeźnika Dom Slaughterów #01: Znamię rzeźnika

Komentarze

Sortuj: od najstarszego | od najnowszego

wkp -

RÓD SLAUGHTERÓW



If there's some living to be done

Before your life becomes your tomb

You'd better know that I'm the one

So unchain your back door invite me around



Bring your daughter, bring your daughter to the slaughter

Let her go, let her go, let her go

- Iron Maiden



Niezła, acz trochę przereklamowana seria „Coś zabija dzieciaki” doczekała się spin-offu w postaci „Domu Slaughterów”. Choć właściwie chyba należałoby powiedzieć, że doczekała się prequela, bo tym właściwie jest ta nowa seria. A jak ro wypada od strony jakościowej? Na poziomie. To podobna jakość, jak w głównym cyklu, wszystko zresztą jest tu podobne, więc jeśli się Wam dotąd podobało, bierzcie w ciemno.



Widzieliśmy już, jak działa ród Slaughterów, teraz pora poznać jego historię. I czego jeszcze dokonał. Szykujcie się na… rzeź!



„Dom Slaughterów” to spin-off, prequel… No jakby to nie określić, dzieje się gdzieś obok, wcześniej, więc śmiało sięgnąć można bez znajomości „Coś zabija dzieciaki”. Ale przede wszystkim to produkt dla fanów, dopowiadający, wyjaśniający, rozbudowujący. Bo coś tam o tytułowych Slaughterach wiemy, wiemy całkiem sporo zresztą po tych tomach wydanych w Polsce, ale nie wszystko. Więc pora to dopowiadać.



I dopowiadają to autorzy oryginału, więc wiadomo, że rzecz spójna jest. I podobnie wypada. Owszem, wspierają ich inni artyści, ale tylko wspierają. Wszystko więc jest takie, jak w „Dzieciakach”, także graficznie, choć tu akurat rzecz wypada bardziej klarownie, mniej tu takiej ekstrawagancji w operowaniu brudną kreską, bez jednoczesnego zatracenia klimatu. A klimat jest całkiem fajny, poza tym niezła jest akcja, choć grozy jako takiej tu nie czuć – ale w serii nigdy jej jakoś nie było. Postacie? Tak, jak w pierwowzorze i jak zawsze o Tyniona – ot są, bez pogłębionego rysu psychologicznego, bez wnikania. Bardziej różnią wyglądem, niż charakterem.



Ot i tyle. Przyzwoita fantastyka z elementami grozy. Bardziej dark fantasy to niż horror, nie tak udane ani pomysłowe, jak inna seria scenarzysty, „Departament tajemnic”, ale daje radę. Niezobowiązująca, lekka i prosta rozrywka, ale daje radę.