baner

Komiks

Lucy. Nadzieja

Lucy. Nadzieja

Scenariusz: Patrick Norbert
Rysunki: Tanino Liberatore
Wydanie: I
Data wydania: 7 Marzec 2023
Tłumaczenie: Krzysztof Umiński
Druk: kolor
Oprawa: twarda
Format: 210x290 mm
Stron: 96
Cena: 99,90 zł
Wydawnictwo: Kultura Gniewu
ISBN: 978-83-67360-23-4
ZAPOWIEDŹ
WASZA OCENA
Brak głosów...
Niezwykły komiks o historii rodzaju ludzkiego narysowany przez Liberatore, współtwórcę legendarnego „Ranxa”.

Ponad trzy miliony lat temu doszło do wyjątkowego momentu w ewolucji człowieka. Z tej epoki pochodzi też jeden z najstarszych znanych śladów naszych praprzodków: legendarny szkielet człekokształtnej Lucy, która swe imię zawdzięcza… popularnemu przebojowi Beatlesów, a w języku amharskim zwana jest Dinkinesh („Jesteś wspaniała”) oraz Heelomali („Ona jest wyjątkowa”) w języku afar.

Lucy to postać ikoniczna dla współczesnej nauki, a jej kości zamknięte są dziś w specjalnym sejfie w Etiopii. Na kartach tego komiksu Patrick Norbert i Tanino Liberatore za pomocą swej wyobraźni i wrażliwości przywracają jej jednak życie, pozwalając ponownie znaleźć się wśród traw i drzew, czy poczuć krople deszczu.

W albumie Lucy śledzimy więc wyobrażone losy tytułowej bohaterki: jej wędrówkę przez dżunglę, macierzyństwo, walkę z niebezpieczeństwem, strach, przywiązanie czy moment, w którym zamyślona spogląda w gwiazdy. I z każdą kolejną stroną uświadamiamy sobie, jak, mimo tych milionów lat, niewiele nas od niej dzieli. 

Galerie

Lucy. Nadzieja Lucy. Nadzieja Lucy. Nadzieja Lucy. Nadzieja Lucy. Nadzieja Lucy. Nadzieja

Komentarze

Sortuj: od najstarszego | od najnowszego

wkp -

ŻYCIE I CZASY LUCY



Lucy jako takiej chyba nikomu nie trzeba przedstawiać, prawda? W końcu to najsłynniejszy australopitek w dziejach, więc coś tam o uszy musiało się Wam obić. A jeśli nie bardzo, nie za wiele, z pomocą przychodzi Wam ta powieść graficzna. Bo może to i artystyczna reinterpretacja jej losów, może to tylko wyobraźnia autorów, ale dzięki nim Lucy zyskuje nowe życie, a za sprawą szaty graficznej całość wygląda tak, że z miejsca chce się po nią sięgnąć i czytać.



Trzy miliony lat temu, Etiopia. Tu właśnie dochodzi do ważnych wydarzeń na drodze człowieczej ewolucji. I tu właśnie żyje ona – przedstawicielka australopiteków. W roku 1974 zostanie znaleziony jej szkielet, ekipa odpowiedzialna za to odkrycie nazwie ją Lucy, zainspirowana piosenką „Lucy in the Sky with Diamonds”. Naukowcy ustalą, że Lucy zginęła przez upadek albo utonięcie, ale jak wyglądało jej życie?

To próbują pokazać nam Norbert i Liberatorte, którzy zabierają nas w wędrówkę po świecie sprzed milionów lat. Świecie pełnym roślin i zwierząt, w dżungli, gdzie czyha wiele zagrożeń, ale i wiele piękna. I wraz z nimi obserwujemy losy Lucy, jej walkę o przetrwanie, lęk, macierzyństwo i wiele, wiele więcej.



Czy traktować to jak komiks historyczny, czy nie, „Lucy” to świetna rzecz jest. Tak po prostu. Liberatore, ten sam, który dał nam dalekiego od delikatności i oszczędzania czytelnika, mocno kontrowersyjnego „Ranxa”, tu oferuje wręcz łagodne, czułe niemalże podejście do tematu. Nie mówię, że nie ma tu brutalności, bo to historia o świcie zwierząt, a ten jest bezlitosny, ale… Właśnie, w całym tym hiperrealizmie, jaki serwuje nam Liberatore, widać nie tylko ujmujący zachwyt przyrodą, ale momentami i fantastycznie niemalże barwny. Przesadzony? Nawet jeśli, to jak pięknie.



No i zdawałoby się, że to wystarczy, że dla samych tych rysunków po album warto sięgnąć – bo warto – ale treść też tu satysfakcjonuje. To kawał udanego fantazjowania na temat, co by było, co być mogło i jak. Fajnie jest tu wszystko ukazane, odmalowane. I rzeczywistość, i bajka trochę taka. Coś z opowieści przygodowej, coś z dramatu, a momentami czułem się, jakby za chwilę na horyzoncie miał się tu pojawić monolit z „Odysei kosmicznej” – może to wina okładki, jak z dzieł sci-fi? Ale bawiłem się dobrze, choć jakoś tak za opowieściami o małpach nie przepadam. Ta konkretna miała jakiś taki urok i siłę wyrazu, że do mnie przemówiła.



Więc polecam z czystym sercem. Bardzo fajna rzecz, coś, co genialnie się ogląda, przy czym chce się zatrzymać na dłużej, by popodziwiać piękno prac rysownika i jego wizję świata z zamierzchłej przeszłości, niby tak odległego, a jakże bliskiego zarazem. Czasem czułem się przy tym wszystkim, jak dzieciak, odkrywający niby coś zwyczajnego, a niezwykłego zarazem. Warto zatem pod każdym względem.