baner

Komiks

Elektra i Wolverine. Odkupienie

Elektra i Wolverine. Odkupienie

Scenariusz: Greg Rucka
Rysunki: Yoshitaka Amano
Wydanie: I
Data wydania: Październik 2022
Seria: Marvel Deluxe
Tłumaczenie: Weronika Sztorc
Druk: kolor
Oprawa: twarda
Format: 18,0x27,5 cm
Stron: 208
Cena: 99,99 zł
Wydawnictwo: Egmont
ISBN: 9788328152779
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Zagłosuj!
To miała być zwyczajna noc w życiu najemnej zabójczyni Elektry Natchios: zlikwidować bogatego naukowca, zgarnąć osiem milionów dolarów nagrody i nie zostawić przy życiu ani jednego świadka. Jednak zamordowanie nastoletniej Avery, która przypadkiem znalazła się na miejscu zbrodni, okazuje się dla Elektry trudniejsze, niż powinno. W dodatku dziewczyny broni Wolverine – cierpiący na amnezję mutant, który ma nadzieję znaleźć dzięki niej odpowiedzi na dręczące go pytania o przeszłość. Razem z Elektrą stoczy na ulicach Nowego Jorku krwawą walkę na śmierć i życie – czy jednak uda im się odkryć, kto pociąga za sznurki?

Przedstawiamy wyjątkową powieść graficzną ze świata Marvela, której autorami są amerykański pisarz Greg Rucka („Gotham Central”, „Wonder Woman”) i japoński artysta Yoshitaka Amano, znany m.in. z serii gier „Final Fantasy” oraz współpracy z Neilem Gaimanem przy powieści graficznej „Sandman: The Dream Hunters”.

Album zawiera materiały opublikowane pierwotnie w zeszytach „Elektra & Wolverine: The Redeemer” #1–3.

Recenzja

Elektra i Wolverine. Odkupienie, Rucka [recenzja], Jan Sławiński

Galerie

Elektra i Wolverine. Odkupienie Elektra i Wolverine. Odkupienie Elektra i Wolverine. Odkupienie

Komentarze

Sortuj: od najstarszego | od najnowszego

wkp -

WOLVERINE KONTRA ELEKTRA



Wolverine i Japonia się lubią. To już klasyk, temat samograj. W końcu nawet o tym traktowała pierwsza miniseria z tym bohaterem. Była też manga z nim w roli głównej, w wykonaniu Tsutomu Niheiego, chociaż akurat mangą ciężko było to do końca nazwać. A gdzieś pomiędzy powstała ta historia, napisana przez znakomitego Grega Ruckę, z całkiem udanymi rysunkami mangaki Yoshitaki Amano i warto po nią sięgnąć, jeśli lubicie Rosomaka albo japońskie klimaty. A no i jeszcze Elektrę, która jest przecież równie ważną i równie mocno czerpiącą z azjatyckich klimatów postacią. Tylko pamiętajcie, że to nie tyle komiks, ile albo picture book, albo artbook uzupełniony o tekst literacki (zależy od podejścia).



Elektra Nachios, płatna zabójczyni, dostaje kolejne, rutynowe zdawałoby się zadanie likwidacji naukowca. Świadków też mu się pozbyć. Ale na jej drodze staje Wolverine, broniący pewnej nastolatki, która może być dla niego bardzo istotna. Zaczyna się walka na śmierć i życie, a także swoista próba odkrycia o co tu naprawdę chodzi…



Przyznam szczerze, że swego czasu wręcz marzyło mi się, by ten komiks ukazał się po polsku. Było to lata temu, kiedy panował w Polsce boom na mangę i anime, amerykański komiks wciąż miał się tu jeszcze nieźle, choć już nastał kryzys, a historie takie, jak ta, wydawały się spełnieniem marzeń każdego dzieciaka, który od paru lat zaczytywał się i komiksami od TM-Semic, i biegał do kiosku po „Kawaii”, a popołudniami oglądał zarówno „Dragon Balla” i „Sailorki”, jak i animowanego „Batmana” czy „Spider-Mana”. No ale chociaż rzecz wyszła już dobre dwie dekady temu, dopiero teraz mamy szansę ją poznać. Lepiej jednak późno, niż wcale, jak to mówią.



Zatem jest i dobrze, że jest, bo to dobry komiks. Greg Rucka nie raz pokazał, że jest świetnym scenarzystą, pisał choćby znakomity run z trzeciego volume’u „Wolverine’a” czy „Elektrę” z czasów „Marvel Knights”, ale zanim je stworzył, zrobił to dzieło. Dzieło, które nie jest komiksem, a opowiadaniem, całkiem sprawnie napisanym zresztą. Ale i tak, jak na niego przystało, rzecz jest sensacyjna, pełna akcja, z nutą mroku i bardzo ciekawym klimatem. Ten klimat to zasługa rysunków, więc jeszcze do niego wrócę, a zostając przy fabule, mamy tu naprawdę dobre tempo, powagę, dobrze nakreślone postacie, a jednak nie brak w tym wszystkim lekkości typowej dla rozrywkowych opowieści, które skierowane są zarówno do fanów postaci, jak i nowych odbiorców, którym rzecz wpadłaby w oko.



A wpada bo Yoshitaka Amano, artysta, który pracował i nad kultowymi mangami („Vampire Hunter D”) i udzielał się także na polu amerykańskiego komiksu („The Sandman: The Dream Hunters”) serwuje nam naprawdę niezłe plansze. Niezłe, nie genialne, ale jednak miłe dla oka, choć czasem niechlujne. Trochę w klimacie wspomnianego już Niheiego, a trochę w klimatach japońskiego malarstwa. Mało tu typowej mangi, więcej orientalnej roboty graficznej, która nie atakuje nas wielkimi oczami i nad ekspresją, a sporą dozą realizmu, szalonej zabawy barwanu i specyficznego, ale jednak trafnego podejścia.



Po prostu świetna rzecz. Nie komiks, nie tak do końca, ale i dla miłośników komiksu, i dla fanów grafiki, i nawet dla tych, którzy lubią literaturę, rzecz warta poznania. I warta wracania do niej, szczególnie dla tych grafik.