baner

Komiks

Myszka Miki. Miki podróżuje w czasie

Myszka Miki. Miki podróżuje w czasie

Scenariusz: Dab's
Rysunki: Fabrizio Petrossi
Wydanie: I
Data wydania: Październik 2022
Seria: Myszka Miki
Tłumaczenie: Maria Mosiewicz
Druk: kolor
Oprawa: twarda
Format: 21,6x28,5 cm
Stron: 56
Cena: 49,99 zł
Wydawnictwo: Egmont
ISBN: 9788328155039
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Zagłosuj!
Disnejowska Myszka Miki ma różne oblicza – nie tylko humorystyczne, znane z komiksów o Myszogrodzie. Kolekcja dzieł znanych europejskich autorów ukazuje Mikiego także jako detektywa, poszukiwacza dawnych cywilizacji czy wynalazcę. Przeżyj wraz z tym bohaterem niesamowite przygody!

Miki pracuje jako dziennikarz. Pewnego dnia dostaje szansę przeprowadzenia wywiadu z wynalazcami wehikułu czasu! Postanawia samemu wypróbować niezwykłą maszynę. Podczas wędrówki po epokach pozna słynnych ludzi, będzie ratował się przed piratami i spacerował po Srebrnym Globie, ale najbardziej utkwią mu w pamięci spotkania z natrętnym stworem o wielkich zębiskach! Czy Miki wyjdzie cało z niebezpiecznej podróży w przeszłość?

Autorami albumu „Miki podróżuje w czasie” są francuski scenarzysta o pseudonimie Dab’s (m.in. uwielbiane przez czytelników autorskie serie humorystyczne dla dzieci „Nino & Rébecca” oraz „Tony & Alberto”) i włoski rysownik Fabrizio Petrossi znany przede wszystkim z ilustrowania komiksów disnejowskich.

Galerie

Myszka Miki. Miki podróżuje w czasie Myszka Miki. Miki podróżuje w czasie Myszka Miki. Miki podróżuje w czasie

Komentarze

Sortuj: od najstarszego | od najnowszego

wkp -

MYSZKA MIKI I WEHIKUŁ CZASU



Był niegdyś cykl „Kaczor Donald i wehikuł czasu”, legenda już, pamiętana pewnie właściwie tylko przez fanów. Ale pamiętanie warta. A to, co robią disnejowskie kaczki, disnejowskie myszy często też robią, więc na tej samej zasadzie tym razem to Miki wsiada w wehikuł i podróżuje przez ery i epoki. I robi to nieźle. Może „Donald” był pod tym względem lepszy, ale zabawa nadal jest na poziomie i ucieszy fanów Disneya w każdym wieku.



Myszka Miki jest dziennikarzem i jak to dziennikarz, zajmuje się różnymi ciekawymi sprawami. Tym razem jego zawodowym celem stał się wywiad z wynalazcami. I to nie byle jakimi, bo z ludźmi odpowiedzialnymi za stworzenie wehikułu czasu. Ale los zechce, że to on właśnie wypróbuje możliwości maszyny i odkryje, jakie przygody czekają na niego w… czasie!



Pamiętam, jak jako dziecko, jeszcze w czasach przedszkolnych, na początku lat 90. XX wieku, dostałem drugi tom „Kaczora Donalda i wehikułu czasu” od kuzyna. Robiło to wrażenie, wpadało w oko i nawet gdy wkrótce potem zacząłem czytać regularnie disnejowskie komiksy, ten nadal był wyjątkowy. Ale niestety, chociaż seria w całości liczyła sześć części – plus epilog i komiks uważany za prolog – po polsku wyszły tylko dwa albumy plus ten epilog, dopisany po latach, by satysfakcjonująco zakończyć serię trochę rozgrzebaną. Na wznowienie całości, najlepiej w jednym tomie, liczę i to bardzo. A na razie mamy album „Miki podróżuje w czasie” i musi nam wystarczyć.



A przyjemne to zastępstwo. Przyjemne i przede wszystkim jednotomowe, więc na kolejne części czekać nie musimy, wszystko mamy pod ręką i ogólnie miło jest to odkrywać. Bo chociaż szata graficzna ma w swej cartoonowości nowoczesny look, a i złożona kolorystyka tylko podkreśla jej współczesność, to jako ogół, rzecz jest miło oldschoolowa i nastrojowa przy okazji. A mi osobiście takie połączenie klasyki i nowoczesności jak najbardziej mi odpowiada i mam nadzieję, że młodych czytelników zachęci do poznania legendarnych, już może nieszczególnie modnych wyglądem, ale nadal jakże wartych poznania dzieł.



Wracając jednak do samego komiksu, to mamy akcję, humor i przygody. Standard mamy, zna to każdy, rzecz jest zabawna, ciekawa i pouczająca. Inaczej odczytają ją dzieci, inaczej dorośli – a jeszcze inaczej tacy, jak ja, sentymentalne typy, wychowane na takich komiksach. Ale każdy bawi się dobrze, bo ma to urok, ma swoją moc. No i ładne jest to wszystko.



Ładnie narysowane, kolorowe, może design postaci jest nieco zbyt ekspresyjny, jak z nowych kreskówek, ale i tak jest dobrze. I właśnie tym „jest dobrze” warto to wszystko podsumować. To nie wybitne dzieło na miarę „Życia i czasów Sknerusa McKwacza”, ale i nikt w to nie celował. Powstała przyjemna rozrywka dla całej rodziny i tylko to się liczy.