baner

Komiks

Bezdomne wampiry o zmroku

Bezdomne wampiry o zmroku

Scenariusz: Tadeusz Baranowski
Rysunki: Tadeusz Baranowski
Kolor: Tomasz Piorunowski, Natalia Baranowska, Mirosław Korkus
Wydanie: I zebrane
Data wydania: 23 Wrzesień 2022
Seria: Krótkie Gatki
Druk: kolor
Oprawa: twarda
Format: 245x325 mm
Stron: 104
Cena: 89,90 zł
Wydawnictwo: Kultura Gniewu
ISBN: 978-83-67360-09-8
ZAPOWIEDŹ
WASZA OCENA
Brak głosów...
Nowe wydanie klasyki polskiego komiksu - przygód Szlurpa i Burpa, wampirów stworzonych przez Mistrza Tadeusza Baranowskiego!

Wampiry Szlurp i Burp ponownie się obudziły i ruszają na poszukiwania świeżej krwi. Choć zadowolą się także zapasami trzymanymi w lodówce (to nieprawda, że wampiry kręci tylko bulgocąca, gorąca krew – w wyjątkowo ciepłe noce lubią zanurzyć kły w schłodzonej posoce i pogrzechotać kostkami... lodu, oczywiście).

„Bezdomne wampiry o zmroku” to wznowiona w jednym tomie kompletna zawartość albumów „O zmroku” i „Bezdomne wampiry” z przygodami słynnych krwiopijców stworzonych przez legendarnego Tadeusza Baranowskiego. Znajdują się tutaj m.in. historie publikowane przed laty w czasopiśmie „Na Przełaj”, opowieści powstałe podczas pobytu polskiego autora w Belgii, w tym historie według scenariuszy Jeana Dufaux, a także 9 zupełnie premierowych plansz! 4 z nich ukazały się w magazynie „GaMa. Nowa Gazeta Magnetofonowa”, pozostałe wychodzą z krypty na światło dzienne (aj!) po raz pierwszy.

Podczas lektury bardzo prosimy uważać na szyję.

Galerie

Bezdomne wampiry o zmroku Bezdomne wampiry o zmroku Bezdomne wampiry o zmroku Bezdomne wampiry o zmroku Bezdomne wampiry o zmroku Bezdomne wampiry o zmroku Bezdomne wampiry o zmroku Bezdomne wampiry o zmroku

Komentarze

Sortuj: od najstarszego | od najnowszego

wkp -

MOŻE BEZ DOMU, ALE Z HUMOREM



Lubić komiks polski, a nie znać Baranowskiego? Tak się chyba nie da, wyobrazić sobie tego nie umiem, bo to legenda, jedna z największych. Ale wyobrażam sobie, że można nie znać niektórych jego dzieł, bo przecież nie każde z nich to „Orient Man”, „Na co dybie w wielorybie czubek nosa Eskimosa”, „Podróż smokiem diplodokiem”, „Porady praktycznego pana” czy „Skąd się bierze woda sodowa”, na których wychowały się całe pokolenia czytelników. „Bezdomne wampiry o zmroku” to właśnie jeden z takich mniej znanych dzieł autora. Co nie znaczy, że mniej poznania wartych, bo świetne są. I jak znalazł na zbliżającego się halloweenowe klimaty.



Poznajcie dwa wampiry, Szlurpa i Burpa, które mają wieczny wielki apetyt na ludzką krew, ale i jeszcze większego pecha. Kiedy w ich zamku zjawia się tajemniczy przybysz, to nie on ucieka ze strachem z budowli, a gdy spotkają kosmitę, żeby go wyssać, ten musi okazać się robotem z innej planety, a nie bytem biologicznym. Na tym kłopotów oczywiście nie koniec. Bo jak tu żyć w świecie potworów, jeśli człow…znaczy wampir boi się nawet ludzi albo dotyka go zmiana ustroju obowiązującego w kraju. Kiedy musi mierzyć się z problemami pokroju braku wolnych miejsc, gdzie można by spędzić w ciemności zaczynający się dzień czy też stawić czoła pomylonej przesyłce kurierskiej, która doprowadza do starcia głównych bohaterów z zombie! Ale tak to już bywa, jak jest się polskim bohaterem komiksu stworzonego przez Polaka. Można próbować coś zmienić, Szlurp i Burp porywają się nawet na to, by zostać… Thorgalem i Aaricią (lepsze to niż samobójstwo przy użyciu osikowego kołka), ale w ostatecznym rozrachunku i tak najlepiej wychodzi im pokazanie tego, na co stać nie światowych herosów, a wampiry z Polsylwanii!



„Bezdomne wampiry o zmroku” już nieraz wychodziły ze swoich trumien na sklepowe półki. Tworzone od lat 80. XX wieku, w formie albumowej od Kultury Gniewu pojawiły się w roku 2005, potem wróciły dwanaście lat później, a teraz, po pięcioletniej przerwie, przybywają znów. I to przybywają w formie, w jakiej dotąd nie były, bo z nowym materiałem. Co prawda to tylko kilka (dokładnie dziewięć) plansz, narysowanych a pandemicznych czasach, które odcisnęły na nich swoje piętno, ale jednak. Tym bardziej, że dobre to są plansze. Jak zawsze u Baranowskiego.



I dobrze, że album się ukazał, bo ja naprawdę lubię przygody Szlurpa i Burpa i uważam, że powinny być bardziej kojarzone, niż są. Może i mniej tu absurdalnego humoru (zastąpił go czarny, czasem nawet bardzo, a to mi osobiście odpowiada i to bardzo), mniej też gier słownych (nie zniknęły jednak, nie bójcie się!) – ale to wciąż ten Baranowski, którego uwielbiamy. Przy okazji to także album pokazujący, jak przez niemal trzy dekady, jakie dzielą pierwsze i ostatnie plansze, ewoluowała i twórczość, i kariera autora. Kariera? A tak, bo w końcu część z zebranych tu komiksów ukazała się na rynku belgijskim w magazynie „Tintin” (niektóre do scenariuszy Jeana Dufauxa, Baranowski jednak zmienił w nich dialogi na własne, niezadowolony z dokonań scenarzysty). Przede wszystkim jednak wciąga, bawi, poprawia humor i nie żałuje nam satyry i absurdów.



Cały ten przekrój przez twórczość Baranowskiego widać tu także na polu graficznym. Większość to typowe dla niego prace, pełne obłości i cartoonowości, ale czasem przybywa detali, kreska zmienia się w bardziej realistyczną (Thorgala i Aaricii, którzy wpadają tu na gościnne występy nie powstydziłby się sam Rosiński). I za każdym razem jest świetnie. A jeszcze mamy dodatki – wywiad, zdjęcia, kulisy, grafiki – i mamy wydanie, które samo w sobie prezentuje się iście rewelacyjnie: duży format (245x325 mm), papier kredowy, twarda oprawa.



Super rzecz. Do śmiechu, do sentymentalnych wspominek, ale przede wszystkim coś, co świetnie się czyta. Nie raz już czytałem większość zawartych tu historii i wciąż bawiły mnie tak samo, jak przed laty. I cieszę się, że mogłem wrócić do nich raz jeszcze.