baner

Komiks

Fire Force #16

Fire Force #16

Scenariusz: Atsushi Ohkubo
Rysunki: Atsushi Ohkubo
Wydanie: I
Data wydania: Czerwiec 2022
Seria: Fire Force
Tłumaczenie: Wojciech Gęszczak
Druk: czarno-biały
Oprawa: miękka, obwoluta
Cena: 24,99 zł
Wydawnictwo: Waneko
ZAPOWIEDŹ
WASZA OCENA
Brak głosów...

Komentarze

Sortuj: od najstarszego | od najnowszego

wkp -

PRZESZŁOŚĆ DAJE O SOBIE ZNAĆ



Time is like a fuse, short and burning fast

Armageddon's here like said in the past



Fight fire with fire

Ending is near

Fight fire with fire

Bursting with fear



- Metalica



Szesnasty tomik „Fire Force” to rzecz nieco lżejsza, zabawniejsza i bardziej szalona. Taka forma oddechu po ostatnich wielkich wydarzeniach. Przynajmniej pozornie, bo akcja i wątki wcale nie są mniejszej wagi, niż ostatnio, a zabawa trzyma poziom, do jakiego seria zdążyła nas już przyzwyczaić.



Shinra, żeby powstrzymać Haijimę przed eksperymentami, infiltruje placówkę, miejsce makabrycznych eksperymentów na dzieciach, ale i jednocześnie miejsce znane przez Shinrę z przeszłości. Nadchodzi pora starcia Ósemki i Haijimy, a na horyzoncie już czai się ktoś jeszcze…



Akcja, humor, trochę szaleństwa. Ten tomik, choć mniej poważny, dostarcza naprawdę dobrej rozrywki dla fanów shounenów. Faceci-wybrańcy, moce, piękne, seksowne kobiety, potężni wrogowie, nieźle skonstruowany świat, dużo akcji, dużo wszelkiej maści cudów techniki i tym podobnych elementów. Czyta się to szybko, lekko i przyjemnie, bezrefleksyjnie, nie oszukujmy się, ale to miała być tylko rozrywka i tym właśnie jest i to całkiem niezłą.



Oczywiście, jak wiadomo, wszystko co tu znajdziecie, znacie już z innych shounenowych bitewniaków. Wymienienie wszystkiego dużo by zajęło, rzecz najmocniej i tak inspirowana jest „Ao no Exorcist”, które zresztą bardzo mocno czerpało chociażby z „Naruto” (a wymieniać można by tam było dużo więcej). wszystkie elementy są więc skądś brane, podlano to fascynacją, która łączy wiele dzieci – do szeroko pojmowanych służb mundurowych, do których tak wielu chce należeć w szczenięcych latach, a całkiem sporo z nich nigdy z tego nie wyrasta – a potem zmiksowano w całkiem udany produkt finalny.



Także graficznie. Gdzieś zniknęła z serii początkowa nieporadność na tym polu, może nie całkowicie, ale jednak. Chyba, że to ja przywykłem. Ale przede wszystkim zostało to, co tutaj dobre: dynamika, design postaci, klimat… Wygląda to wszystko całkiem przyjemnie, może nie oryginalnie, ale miło dla oka. I miła po prostu jest cała ta seria. Kto zatem lubi shouneny, znajdzie tu coś dla siebie.