baner

Komiks

LastMan #07

LastMan #07

Scenariusz: Bastien Vives, Yves Balak
Rysunki: Bastien Vives, Michael Sanlaville
Wydanie: I
Data wydania: Marzec 2022
Seria: LastMan
Tłumaczenie: Jakub Syty
Druk: kolor
Oprawa: miękka
Format: 148x206 mm
Stron: 210
Cena: 44,90
Wydawnictwo: Non Stop Comics
ISBN: 978-83-8230-264-6
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Zagłosuj!
Twórcy Lastmana zdecydowanie potrafią w cliffhangery. Pamiętacie końcówkę tomu 6? Sami nie możemy się doczekać, co wydarzy się dalej.

Galerie

LastMan #07 LastMan #07 LastMan #07

Komentarze

Sortuj: od najstarszego | od najnowszego

wkp -

POWRÓT DO DOLINY KRÓLÓW



Siódmy tom „Last Mana” to otwarcie nowego rozdziału całej opowieści. Rozdziału jednak równie udanego, co poprzednie. Czy można przygodę z serią zacząć od tego momentu? Tak, ale lepiej jest poznać całość i dać się jej uwieść. Bo chociaż początkowo na kolana nie powalała, to jednak z czasem okazał się jedną z ciekawszych pozycji w swoim gatunku.



W trakcie prac w kopalni dochodzi do wybuchu. To, co jednak w dymie widzi jeden z robotników jest czymś o wiele bardziej przerażającym, niż by się spodziewał…

Dolina Królów. Sytuacja jest tu napięta, ciemne chmury zbierają się nad miejscem, a ryft jest wzburzony, jak nigdy. Odkąd Richard narobił bałaganu, tchnienie królowej wciąż się nasila, a demony są coraz bliższe przekroczenia bariery. Co jednak się stanie, kiedy jeszcze Aldana ucieknie?



Chociaż to już siódmy tom „Last Mana”, nadal mam pewien problem ze gatunkowym zaszufladkowaniem tej serii. Z jednej strony należałoby powiedzieć, że to french manga, bo takie coś, owszem, istnieje, ale określenie manga tak czy inaczej jest dla mnie zarezerwowane dla japońskich komiksów, które przecież określa. Ale jednak seria ta to niemal wzorcowy shounenowy bitewniak, czyli opowieści dla nastoletnich chłopców, których najsłynniejszymi przedstawicielami pozostają „Dragon Ball”, „Naruto” z kontynuacją „Boruto” czy z nowszych tytułów „My Hero Academia”. Jakkolwiek by jednak nie klasyfikować „Last Mana”, warto jest go przeczytać.



Tym razem seria przynosi nieco odmiany. Nie mamy już nastoletniego, niewyróżniającego się bohatera-wybrańca, z którym identyfikować się może czytelnik, bo pierwsze skrzypce dostała tu postać kobieca, ale wciąż twórcy serwują nam dużo przygód, walk, humor… Długo można by wymieniać. Więcej tu jednak fantasy, więcej klimatów rodem właśnie z historii królach, księżniczkach, zamkach i tym podobnych rzeczach. Ale nie jest to klimat baśniowy, więcej tu dynamiki i akcji, a całość ma swój urok lekkiej, niezobowiązującej historii dla starszej młodzieży.



Bo jedną z podstawowych rzeczy całości jest prostota. A ta, nawet bardzo, widoczna jest w szacie graficznej. Ta, jak wszystko w serii, swój urok posiada, ale daleko jej do mang, które przede wszystkim słyną nie z wielkich oczu (choć tak utarło się mówić), a dopracowanych grafik, fotorealistycznych teł i niesamowitych dynamiki oraz mimiki. Tu kreska jest prosta, pozbawiona czerni, bardzo powierzchowna, że niemal ocierająca się o szkic. Kadrowanie też się różni. Ale o dziwo pasuje to do „Last Mana”. Pasuje do gatunkowych założeń i klimatu, jaki chce budować. Dlatego naprawdę warto go poznać. Na rynku europejskich i amerykańskich komiksów, a raczej wśród ich czytelników mang nieznających, to powiew świeżości, który może zachęcić do ich by sięgnęli do korzeni i poznali japońskie legendy, które miały na ten cykl taki wpływ.