baner

Komiks

Księgi Magii

Księgi Magii

Scenariusz: Neil Gaiman
Rysunki: Scott Hampton, Charles Vess, John Bolton, Paul Johnson
Wydanie: I
Data wydania: Sierpień 2021
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Druk: kolor
Oprawa: twarda
Format: 170 × 260 mm
Stron: 208
Cena: 79,99 zł
Wydawnictwo: Egmont
ISBN: 9788328160729
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Zagłosuj!
Timothy Hunter z pozoru jest zwykłym trzynastolatkiem, spędzającym dni na oglądaniu telewizji i jeździe na deskorolce. Jednak w rzeczywistości jest inny niż prawie wszyscy na Ziemi, chociaż jeszcze tego nie wie. Z tego powodu mroczne siły planują zgładzić chłopca, zanim odkryje swoje powołanie. Na szczęście Tim ma także sprzymierzeńców. Czterech najwybitniejszych i najbardziej tajemniczych magów przysięgło chronić i oświecać chłopca, a każdy z nich przygotował podróż, aby pokazać mu blaski i cienie magicznego życia. Pokażą mu również cenę, którą trzeba zapłacić za praktykowanie magii. Opowieść, napisaną przez jednego z najbardziej znanych twórców horroru i fantasy Neila Gaimana („Sandman”), zilustrowało czterech wybitnych rysowników – John Bolton („Batman: The Man-Bat”), Scott Hampton („Lucyfer”), Charles Vess („Sandman”) i Paul Johnson („The Invisibles”).

Recenzja

Księgi Magii, Gaiman, Bolton [recenzja], Łukasz Słoński

Galerie

Księgi Magii Księgi Magii Księgi Magii

Komentarze

Sortuj: od najstarszego | od najnowszego

wkp -

PRZYGODY MŁODEGO CZARODZIEJA



Zanim powstał Harry Potter, był już Timothy Hunter! Kojarzycie młodego czarodzieja, nastoletniego chłopaka w okularach, z sową u boku? Zwykłego dzieciaka ze zwykłego świata, który ma moce i musi odnaleźć się w magicznej rzeczywistości? Właśnie, ale zanim coś takiego napisała Rowling, wszystko to było w serii Gaimana. Serii poważniejszej, bardziej mistycznej, a zarazem powiązanej ze światem uniwersum DC, choć tak niezależnej, że nie trzeba wiedzieć właściwie nic, by dać się jej porwać. A że to to jednocześnie po prostu kawał świetnego komiksu (przez magazyn „Wizard” uznanego za jeden ze stu najlepszych w historii), warto jest poi te dzieło sięgnąć i przekonać, co ma fo zaoferowania.



Poznajcie Timothy’ego Huntera, nastolatka, jakich wiele na świecie. Jak inne dzieciaki w jego wieku, tak i on lub oglądać telewizję, jeździć na deskorolce i poddawać się podobnym przyjemnościom. Nie wie jednak jeszcze, że wcale nie jest kimś tak nudnym i zwyczajnym. Los przeznaczył mu wielką rolę do odegrania, a mroczne siły nie chcą dopuścić, żeby chłopiec odkrył kim jest i co potrafi. Ale Timothy ma też sprzymierzeńców w postaci czterech najpotężniejszych magów, którzy nie tylko będą go chronić, ale i prowadzić ścieżką przeznaczenia. Tak chłopak wkracza na magiczną ścieżkę, która wcale nie jest tak kolorowa, jak mógłby sądzić…



Wszystko zaczęło się pod koniec lat 80. XX wieku, kiedy to szefowie DC Comics wpadli na pomysł, by nieco wyeksponować magiczne i mistyczne postacie ze swojej oferty, zawsze pozostające w tle czy na dalszym planie. Projektem miał się zając wybitny scenarzysta J.M. DeMatteis („Amazing Spider-Man: Ostatnie łowy Kravena”), ale szybko okazało się, że żaden z zaangażowanych twórców nie pali się do tego dzieła. I wtedy na scenie pojawił się Neil Gaiman, do którego zwróciło się DC i to był strzał w dziesiątkę. Bo przyszły ojciec Sandmana od dziecka uwielbiał literaturę fantastyczną dla młodych i miłość tę przelał na strony tego dzieła, które jako czteroczęściowa miniseria ukazało się na przełomie 1990 i 1991 roku, dając początek kolejnej serii, ciągniętej potem przez 75 zeszytów i wiele powiązanych dzieł.



Wracając do samego albumu, mamy tu do czynienia z naprawdę świetnym komiksem. Nie wybitnym, ale urzekającym i ujmującym. Bajką dla dorosłych, sentymentalna podróż o dziecięcych lat i magii tamtego okresu, a zarazem nastrojowe urban fantasy, w którym nie brak mroku czy pomysłowości. Najlepsza jednak pozostaje szata graficzna. Odmienna w poszczególnych zeszytach, ale zawsze skupiona na niemal fotorealistycznych ilustracjach, dopracowanych, zachwycających i budujących cały klimat albumu. Wszystko to wieńczy tradycyjnie znakomite wydanie, które ładnie prezentuje się na półce.



Dobrze więc, że Egmont zdecydował się wznowić nie tylko „Sandmana”, ale też i takie tytuły, jak te. Bo może nie są tak znane, jak opus magnum Gaimana, ale wcale nie mniej warte poznania. I posiadania, bo to jedna z tych opowieści, do których chce się wracać. A przy okazji po jej lekturze nigdy już nie spojrzycie na „Harry’ego Pottera” tak, jak do tej pory.