baner

Komiks

Lucky Luke. Daltonowie i zamieć

Lucky Luke. Daltonowie i zamieć

Scenariusz: Rene Goscinny
Rysunki: Morris
Wydanie: I
Data wydania: Styczeń 2021
Seria: Lucky Luke
Tłumaczenie: Maria Mosiewicz
Druk: kolor
Oprawa: miękka
Format: 21,6x28,5 cm
Stron: 48
Cena: 24,99 zł
Wydawnictwo: Egmont
ISBN: 9788328159273
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Zagłosuj!
Lucky Luke znów zostaje wezwany, żeby ścigać zbiegłych z więzienia Daltonów. Tym razem czeka go długa droga, bo czterej bracia stwierdzili, że w mroźnej Kanadzie szybko dorobią się na okradaniu poszukiwaczy złota. Jednak nie wiedzą, że w Kraju Klonowego Liścia nie tak łatwo zdobyć bandycką sławę ani że legendarna Królewska Policja Konna cieszy się tam powszechnym szacunkiem... Czy w takich warunkach uda się cokolwiek zdziałać Daltonom? I czy Lucky Luke naprawdę będzie potrzebny, aby schwytać uciekinierów? Seria „Lucky Luke” została stworzona przez dwie legendy frankofońskiego rynku komiksowego: pisarza René Goscinnego oraz rysownika Morrisa. Po śmierci Goscinnego scenariusze kolejnych odcinków serii były tworzone przez kontynuatorów.

Galerie

Lucky Luke. Daltonowie i zamieć Lucky Luke. Daltonowie i zamieć Lucky Luke. Daltonowie i zamieć

Komentarze

Sortuj: od najstarszego | od najnowszego

wkp -

KOWBOJ W ŚNIEGU



Jest zima, za oknem niedawno pojawiło się nawet trochę śniegu, co w Polsce zdarza się niestety coraz rzadziej, a zatem nadszedł czas, żeby pojawiła się kolejna porcja komiksów utrzymanych w tym klimacie. Jednym z nich jest świetny, klasyczny album „Daltonowie i zamieć”, który jak zawsze bawi i zapewnia inteligentną rozrywkę czytelnikom w każdym wieku. Ale czego innego spodziewać się po komiksie napisanym przez René Goscinnego?



Kowboj i śnieg? A nawet zamieć śnieżna? Jeśli rzecz dotyczy Lucky Luke’a, to jak najbardziej prawdopodobne!

Daltonowie znów uciekli i znów trzeba ich ścigać. Rzecz w tym, że tym razem zdecydowali się udać do mroźnej Kanady, gdzie zamierzają wzbogacić się… nie na poszukiwaniu złota, ale na okradaniu jego poszukiwaczy. Nie mają jednak jeszcze pojęcia, jak specyficzne to miejsce i co tam na nich czeka. Tym razem Lucky Luke może nie być wcale potrzebny by schwytać przestępców…



Kiedy byłem dzieckiem, czytałem mnóstwo komiksów, w szczególności tych disnejowskich. Z nich jednak zawsze najbardziej czekałem na te sezonowe, kiedy atmosfera panująca w domu czy na dworze mogła korespondować z tym, co działo się na stronach, dzięki czemu mogłem jeszcze intensywniej odczuć lekturę. Z owych sezonowych komiksów, których obecnie jest niestety coraz mniej (pamiętacie czasy świątecznych wydań „Kaczora Donalda”, kiedy to przez kilka numerów mieliśmy zimowo-gwiazdkowe opowieści?), zawsze najbardziej lubiłem halloweenowe (z racji mojej fascynacji horrorami już od najmłodszych lat) i świąteczne (jako, że uwielbiałem Boże Narodzenie i zimę w ogóle). A najnowszy „Lukcy Luke” w pewnym sensie przypomniał mi o tamtych czasach.



Nie jest to historia gwiazdkowa, ale swój śnieżno-zimowy klimat posiada. Ale posiada także wszystko to, co „Lucky Luke” powinien. Co to oznacza, nie muszę mówić nikomu, kto miał z serią do czynienia. Kto nie miał, powinien wiedzieć, że to przede wszystkim nie western – więc doskonale bawić się będą ci, którzy opowieści o Dzikim Zachodzie zwyczajnie nie trawią – a opowieść komediowa dla całej rodziny. Jest więc dużo akcji, przygód i dowcipów, a jako familijne dzieło całość sprawdza się wprost doskonale, zapewniając obowiązkowe przesłanie. Ale i miłośnicy westernów znajdą tu coś dla siebie, bo autorzy starają się bawić schematami gatunku, ośmieszać je, a przy okazji w przystępny sposób oferować nam wiedzę na temat tamtych czasów.



Do tego mamy tradycyjnie świetne ilustracje Morrisa, które z miejsca wpadają w oko i świetne wydanie. Wszystko to razem wzięte daje nam kawał wyśmienitego, ponadczasowego komiksu, który czyta się znakomicie niezależnie od wieku. Ja ze swej strony polecam gorąco, bo to klasyka i klasa sama w sobie.