baner

Komiks

Oblivion Song. Pieśń otchłani #02

Oblivion Song. Pieśń otchłani #02

Scenariusz: Robert Kirkman
Rysunki: Lorenzo De Felici
Wydanie: I
Data wydania: Maj 2019
Seria: Oblivion Song. Pieśń otchłani
Tłumaczenie: Grzegorz Drojewski
Druk: kolor
Oprawa: miękka
Format: 170x260 mm
Stron: 136
Cena: 44,00 zł
Wydawnictwo: Non Stop Comics
ISBN: 978-83-8110-788-4
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Zagłosuj!
Rzeczywistość wokół Nathana Cole’a rozpada się na drobne kawałki. Jednak dla dobra obu koegzystujących równolegle światów Nathan musi te kawałki pozbierać i na nowo złożyć w całość. Kontynuacja najnowszej serii Roberta Kirkmana, autora takich hitów jak „Żywe Trupy” i „Invincible”.

Recenzja

Powrót do Otchłani, Paweł Panic

Galerie

Oblivion Song. Pieśń otchłani #02 Oblivion Song. Pieśń otchłani #02 Oblivion Song. Pieśń otchłani #02

Komentarze

Sortuj: od najstarszego | od najnowszego

wkp -

TELENOWELA Z POTWORAMI



Wydanie pierwszego tomu „Oblivion Song” było dla miłośników komiksu w Polsce sporym wydarzeniem. Może Kirkman nie jest szczególnie wybitnym scenarzystą, a jego seria nie wznosi się ponad czystą rozrywkę, ale wyjątkowość owego albumu leżała w czymś innym. A mianowicie w fakcie, że po polsku całość otrzymaliśmy szybciej, niż amerykańscy odbiorcy i gdy oni mogli cieszyć się dopiero premierowym zeszytem, my dostaliśmy tom zbierający pierwsze sześć numerów, a to wydarzenie bezprecedensowe na naszym rynku. Z perspektywy kolekcjonera takie dzieło to nie lada gratka, ale jednocześnie to kawał niezłego komiksu postapo, może nie do końca spełnionego (czyli jak każde dzieło Kirkmana), ale wartego poznania.



Przed dziesięcioma laty w tajemniczy sposób centrum Filadelfii przeniosło się do innego wymiaru – miejsca dziwnego, niebezpiecznego i pełnego istot, jakich nie znamy na Ziemi. W jego miejsce pojawiła się część owego wymiaru: Otchłani, jak go określono. Ludzie po tym wydarzeniu wrócili do normalności, ale pamiętają co się stało. Powstał pomnik ofiar, obchodzone są też rocznice, istnieją muzea, a nawet kręcone są filmy. Ale mieszkańcy Filadelfii nie zginęli, a przynajmniej nie wszyscy. Niektórzy z nich wciąż żyją w Otchłani, a kolejne misje ratunkowe, które przekraczają granice wymiaru, ratują czasem niektórych z nich. Do ludzi zajmujących się ratowaniem ich należy Nathan, który podjął się tego, by dowiedzieć się co spotkało jego brata. Ale czy aby na pewno? Teraz, gdy wszystko się zawaliło, Nathan wyznaje w końcu prawdę o całym wypadku i swoich prawdziwych motywach podróży. To, co jednak wydaje się końcem, to zaledwie początek…



Robert Kirkman to taki komiksowy wyrobnik, jak Jason Aaron. Bierze zgrane motywy i zadowala się ich dobrym odtworzeniem, z pominięciem dekonstrukcji i poszukiwania tego, czego jeszcze nikt przed nim nie znalazł. Sukces obu polega na prostej prawdzie, że lubimy to, co już znamy, Kirkman dodaje od tego telenowelowe zapędy do tworzenia niekończących się fabuł – co wyraźne staje się w drugiej części „Oblivion Song”. Jedynka sprawiała wrażenie początku zwartej, zamkniętej opowieści, dwójka, w której na wszystkie napędzające akcję pytania wyjaśnienia padają już na samym początku, wkracza na ścieżkę, jaką podążając inne serie scenarzysty.



Ale czy to źle? Fani na pewno nie mogą narzekać. Zresztą miłośnicy niewymagających komiksów akcji tak samo. „Oblivion Song” to w końcu niezła fantastyka, trochę czerpiąca z filmów kaiju, mocno inspirowana filmami o zagrożeniach z różnych wymiarów (są tu wątki, które mocno kojarzą się zarówno z prozą Stephena Kinga, jak i inspirowanym motywami jego twórczości serialu „Stranger Things”) i klasyką fantastyki ze złotej ery tego gatunku. Całkiem udana, ale przedstawiona ze śmiertelną powagą, przez co gubi część lekkości. Lepiej zabawa motywami SF wyszła twórcom „Paper Girls”, którzy podeszli do niej z przymrużeniem oka i swobodą. Ale mimo to „Oblivion Song” to całkiem udana seria, którą czyta się szybko i bez znudzenia. I ma do zaoferowania całkiem udaną szatę graficzną, podobną do wspomnianych „Paper Girls”, dość uproszczoną, ale pasującą do całości.



Kto lubi prace Kirkmana, nie zawiedzie się sięgając po „Pieśń”, ale przeciwników nie przekona ona do scenarzysty, choć i im dostarczy przyzwoitej rozrywki niewymagającej myślenia. Bo to po prostu niezła seria środka. Może i nie ma w niej większych ambicji, ale na tle nowych tytułów z tego nurtu wypada nie najgorzej.