POORE, LONESOME JERZY AND HOME
I trzeci zeszycik „Jeża Jerzego” myk wskoczył na sklepowe półki. No i fajnie jest, choć mam wrażenie, że nieco słabiej, niż poprzednio. Ale nadal daje to wszystko radę i ma swoje udane momenty, a w drugiej części się rozkręca. No i jeszcze fajnie zapowiada się na kolejny zeszyt, bo okładeczka zaprezentowana nam na koniec nastrojowo wypada. A na razie mamy dwa kolejne epizody jego przygód, jeden w temacie używek, drugi stanowiący satyrę na programy typu „Nasz nowy dom” – oba obśmiewające polskie przywary.
Na początek Jeż przybywa do Zielenic po, jak nazwa wioski wskazuje, ziele. Wiadomo, dobry towar w cenie. Ale w Zielenicach źle się dzieje, nowe przybyło, ze starym dogadać się nie może. Jeż chętnie by wrócił, jak problem się rozwiąże, ale perspektywa całego worka marihuany i recepty od weterynarza na nią kusi, więc rusza do akcji i…
Potem mamy drugi epizod, czyli Jerzy bierze udział w programie „Odpicujemy ci chatę”. I wiadomo, łzawa historia, prezentacja ruiny domu, a potem. No, jak zawsze, wszystko idzie nie tak, jak powinno, a może właśnie jak powinno?
I początkowa historia jakoś mnie tak nie porwała. Raz, że ja używkom jestem przeciwny, dwa, że coś mi tu nie zagrało. Z jednej strony jasno widać, że twórcy poszli w nowoczesność, we współczesne wątki, z drugiej wyszła im historia, która pokazuje, jak nowoczesność nie umie nic swojego, więc zagrabia to, co stare, choć miała mówić o tym, jak się łączy jedno z drugim i że wtedy fajnie i dobrze. A to sprawia wrażenie, jakby Skarżycki jakoś tak nie do końca przemyślał fabułę, albo nad nią nie zapanował w pełni. Zagrał więc jeszcze na sentymencie, dorzucając odniesienia do „Lucky Luke’a” – ot cała fabuła to taki lukcyluke’owy komiks, gdzie ten nasz dobry szeryf przybywa do miasteczka, gdzie musi poradzić sobie z problemem i odjeżdża w kierunku zachodzącego słońca, gdy wszystko już jest ok (acz w takiej pijacko-ćpuńsko-swojskiej wersji dla dorosłych) – z „Asteriksem” (obowiązkowa uczta na koniec przy ognisku ze związanym jednym uczestnikiem). Także spoko jest, ale można było tu o wiele więcej i lepiej, więc trochę zawód.
Ale potem jakoś złapali twórcy wiatr w żagle i fajnie zagrała ta historia o remoncie domu Jeża. Satyra na programy telewizyjne, na te wszystkie łzawe historie, na które zawsze jest zapotrzebowanie, czy mają coś wspólnego z prawdą czy nie, jakoś tak trafia, ma w sobie więcej pazura i wyrazu. I okazuje się całkiem fajnie spełniona. No tu poczułem charakter starego dobrego Jeża, którego polubiłem lata temu. No i grafika (w obu epizodach), jak zawsze niezawodnie znakomita i wpadająca w oko. W skrócie więc spoko zeszyt, fajna zabawa z satyrą, ale mogło być lepiej. Niemniej i tak daję kredyt zaufania na przyszłość, bo twórcy dostarczyli nam przez lata tyle dobra, że inaczej się nie da.