Cóż...
Rozczarowałem się...
I to bardzo...
Sądziłem, że po obejrzeniu filmu będę miał wrażenie, iż został on tak świetnie zrobiony jak trylogia X-Men. A tu taki ZONK... Brak jest tego czegoś w scenariuszu, co miały poprzednie filmy o mutantach. Jedynie fajną rzeczą jest wykorzystanie "nowych" postaci, które wcześniej nie pojawiły się w innych filmach i tych już znanych (m.in. Gambit, Sabretooth, Emma Frost, czy młody Scott Summers).
Śmieszną rzeczą dla mnie było pokazanie odrzutowca wyglądającego na nową zdobycz techniki początku XXI wieku (scena lotu do - jeśli się nie mylę - Nigerii), w sytuacji, gdy wcześniejesze wydarzenia mówiły wojnie w Wietnamie. (oczywiście można sobie tłumaczyć, że rząd USA miał przecież dostęp do najlepszych technologii, bla, bla, bla; a inny powiedzą, że przecież to film służący rozrywce i nie ma to dla nich znaczenia).
Wiem, wiem - czepiam się: scena związana ze stworzeniem Weapon X i pokrycie kości Logana adamantium. We wcześniejszych scenach widzieliśmy, że szpony to kości, które jednak nie mają idealnych kształtów. A po pokryciu ich adamantium mamy świetne wyprofilowane ostrza a'la samurajski miecz.
Jedna z końcowych scen przybycie Charlesa Xavier'a wyjaśniła w jaki sposób pojawili się pierwsi mutanci w jego szkole. I za to chwalę scenarzystów.
Kolejna - utrata pamięci przez Rosomaka - też zostawiła niedosyt...
A jak Wy odbieracie film? Zirytowało Was coś? Czy jednak wg Was był to świetny film?