baner

Recenzja

Sandman. Teatr tajemnic [recenzja]

Jan Sławiński recenzuje Sandman. Teatr tajemnic #01
6/10
Sandman. Teatr tajemnic [recenzja]
6/10
Wyobraźcie sobie Batmana działającego w Nowym Jorku pod koniec lat 30. XX wieku, który nosi maskę przeciwgazową, pelerynę zamienił na płaszcz i fedorę, a zamiast całego pakietu wymyślnych gadżetów ma do dyspozycji pistolet ze środkiem chemicznym, który powoduje natychmiastowe zaśnięcie. Oto dziedzic fortuny, Wesley Dodds, mściciel bez supermocy znany jako Sandman. Debiutował podczas Złotej Ery (jego przygody wydawano w latach 1941-1946), a następnie stał się bohaterem komiksu Matta Wagnera i Guya Davisa (1993-1999).

Właśnie komiksy z lat 90. XX wieku trafiły niedawno do rąk polskich czytelników za sprawą wydawnictwa Egmont. Sandman kojarzy się oczywiście z głośną serią Neila Gaimana i to właśnie na bazie jej popularności swój komiks opublikowali Wagner i Davis. To zupełnie inna rzecz pod względem zarówno klimatu, gatunku, jak i charakteru głównego bohatera. Podobieństwa są znikome (tytuł i pewne atrybuty jak maska przeciwgazowa, która pojawiała się w “Preludiach i nokturnach”), więc zamiast wymieniać różnice, lepiej skupić się w całości na “Teatrze tajemnic”.

To czysta pulpa. Historia osadzona między wielkim kryzysem a II wojną światową opowiada o zgniliźnie pochłaniającej od środka nowojorskie elity. Czoła korupcji, rasizmowi, kazirodczym praktykom i pedofilii stawia czoła tytułowy Sandman. Miejska legenda, nieuchwytny mściciel, działający na styku jawy i snu. Maska przeciwgazowa nadaje mu nierealnego charakteru, a że działa w ukryciu, żyjąc w cieniu i poruszając się w mroku, wielu traktuje go jako upiora lub wytwór zmęczonej wyobraźni. Taki charakter bohatera fajnie koresponduje z fundamentami innej popularnej postaci, o której już wspominałem na początku tego tekstu. Z Batmanem łączy zresztą tego Sandmana poczucie sprawiedliwości, wygodne życie dziedzica fortuny, nocna działalność (tu podyktowana przez chroniczną bezsenność) oraz samotność.

O ile Mroczny Rycerz ma wiernego Alfreda (a z czasem również cały zastęp Robinów), tak Wesley Dodds ma Dian Belmont, ukochaną za dnia i wspólniczkę w nocy. W pierwszych trzech historiach zaprezentowanych w wydanym po polsku tomie ich relacja dopiero się kształtuje, a tożsamość Sandmana nie jest znana. Momentami Belmont, córka prokuratora okręgowego, powinna nosić pseudonim “kobieta-ekspozycja” (bo twórcy często w jej usta wkładają wygodne formułki, które tłumaczą czytelnikowi pewne rzeczy lub podsumowują dotychczasowe wydarzenia). Mimo to jako jedna z niewielu postaci w komiksie budzi ona sympatię czytelnika - pozostali bohaterowie malowani są w szarościach i często mają coś na sumieniu lub w wygodny dla siebie sposób odwracają wzrok, gdy powinni zareagować.

“Sandman. Teatr tajemnic” to jak wspomniałem trzy pulpowe historie o kryminalnym charakterze. I choć na wielu poziomach to historie błahe, mocno przegadane i mało oryginalne, to momentami potrafią zafascynować - czy to tajemniczą postacią Sandmana, czy to nieco poważniejszymi wątkami poruszanymi trochę mimochodem, czy też fascynującym obrazem przesiąkniętego zgnilizną Nowego Jorku lat 30. XX wieku, gdzie zarówno bieda, jak i wielkie bogactwo, pchają ludzi do strasznych czynów.

Opublikowano:



Sandman. Teatr tajemnic #01

Scenariusz: Matt Wagner
Rysunki: Guy Davis
Wydanie: I
Data wydania: 4 Grudzień 2024
Seria: Sandman. Teatr tajemnic
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Druk: kolorowy
Oprawa: twarda
Format: 17,0x26,0 cm
Stron: 328
Cena: 129,99 zł
Wydawnictwo: Egmont
ISBN: 9788328162969
ZAPOWIEDŹ
WASZA OCENA
Brak głosów...

Galerie

Sandman. Teatr tajemnic [recenzja] Sandman. Teatr tajemnic [recenzja] Sandman. Teatr tajemnic [recenzja]

Komentarze

-Jeszcze nie ma komentarzy-