Recenzja
Obcy: Romulus, Fede Alvarez, Aliens, film [recenzja]
Przemysław Pawełek recenzuje Obcy: RomulusJa do nich nie należę, więc tym większą ciekawość budził we mnie "Obcy: Romulus", czyli właściwie pierwszy samodzielny film z obcymi bez Scotta u steru od ponad ćwierćwiecza. Nie owijając w bawełnę - tak, to właśnie na takiego Obcego czekałem pod ponad dwóch dekad.
Fede Alvarez ujął mnie swoja wizją już od początku filmu. Fabuła jest pewnym łącznikiem pomiędzy pierwszą i drugą odsłoną serii, co przełożyło się na estetykę. Reżyser wciąga nas w retro-futurystyczny świat, pełen topornych komputerów w stylu 8-bitowców podpiętych do kineskopowych ekranów, niczym w filmach Scotta i Camerona. To generalnie toporna i szorstka rzeczywistość - młodzi bohaterowie próbują się wyrwać z pozaziemskiej kolonii, na której czeka na nich co najwyżej śmierć z przepracowania albo w efekcie wypadku. Korporacja Weyland-Yutani w typowym dla siebie stylu gra nieczysto, nie przestrzegając narzuconych przez siebie zasad, więc i oni postanawiają grać według własnych reguł, bo nic dobrego na nich tam nie spotka. Uciekając, mogą natomiast wygrać szansę na lepsze życie. Ryzykują więc włamanie na opuszczoną kosmiczną stację unoszącą się nad ich planetą, która może dać im przepustkę do dalszej ucieczki. Awanturnicza ekspedycja oczywiście pakuje ich w pułapkę, gdy zamknięci na stacji będą musieli walczyć o życie z obcą i zabójczą formą życia.
Alvarez stworzył w zasadzie autorski hołd dla serii, bo to film pewien nawiązań, odwołujący się do poprzednich części cyklu oraz do jego mitologii, niby dość wtórny, trzymający się konwencji, ale jednocześnie posiadający swój własny charakter. Kapitalną robotę włożono tu w design tego zakątka kosmosu, ludzkiej kolonii, pojazdów, maszyn i samej stacji. Nie zapomniano jednak przy tym o bohaterach. Tym razem to nie kosmiczni podróżnicy, awanturnicy czy więźniowie, a po prostu grupka młodych ludzi, którzy po prostu chcą żyć, a wystawiają się na jeszcze większe niż dotąd zagrożenie. Trudno im nie kibicować. Najciekawszą dla mnie postacią pozostawał jednak android, syntetyk, budzący sympatię i współczucie, a z biegiem filmu coraz bardziej kluczowy dla rozwoju fabuły.
Kolega sprowadził tę opowieść do banału, stwierdzając że to udana sesja w Nemesis, czyli grę planszową o przetrwaniu w starciu z filmowymi, choć nielicencjonowanymi obcymi. Tak, to podobny schemat, acz nie uważam tego za wadę, bo gra po prostu wyciągnęła esencję z pierwszych czterech filmów Fede Alvarez zrobił to samo. Jest to film siedzący w konwencji, rozwijający uniwersum, fajnie bawiący się włączanymi tu i tam punktami odniesienia do całości. No i oglądanie tego filmu przynajmniej mnie satysfakcjonowało, trzymało w napięciu, zapewniało rozrywkę pomysłowymi rozwiązaniami scen akcji. A przecież to o to chodzi w tej serii. Film na siebie zarobił, Alvarez wyraził zainteresowanie stworzeniem kontynuacji, podobnie szefostwo studia 20th Century Fox. Mam więc nadzieję, że saga obcych odżyje i więcej w niej będzie produkcji bardziej podobnych do Romulusa niż kolejnych dzieł Scotta.
Autor recenzji jest redaktorem Polskiego Radia.
Film na 4K UHD, Blu-ray i DVD dostępny w oficjalnym sklepie dystrybutora – StarStore.pl
Opublikowano:
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Komentarze
-Jeszcze nie ma komentarzy-