Recenzja

Furiosa: Saga Mad Max, film [recenzja]

Przemysław Pawełek recenzuje Furiosa: Saga Mad Max
8/10
Furiosa: Saga Mad Max, film [recenzja]
8/10
"Mad Max: Na drodze gniewu" to produkcja, którą fani fantastyki przyjęli bardzo entuzjastycznie. Informacje o tym, że George Miller szykuje kolejny film z tego świata, będący spin-offem skupionym na innej postaci, budziły jednak dość mieszane reakcje. Bo z jednej strony - nigdy dość jego wizji, ryczących aut i Mad Maxa. Z drugiej strony - no właśnie, to nie miał być film o Mad Maxie, a poza tym - czy po "Na drodze gniewu" Miller jest w stanie nas czymkolwiek jeszcze zaskoczyć?

Miller, jako doświadczony filmowiec, nie ma problemu ze znalezieniem własnych rozwiązań i świeżych pomysłów. Nie zamierzał ani licytować się sam ze sobą, ani z widownią, i nie próbował przebić nieokiełznanego szaleństwa poprzedniego filmu. Opowiedział historię w innym stylu, która też coś wnosi do sagi, ale ma własny charakter.

"Furiosa: Saga Mad Max" zgodnie z tytułem skupia się na jednej z głównych postaci poprzedniej części, ale działa jako prequel, przedstawiający jej losy od dzieciństwa, aż po moment, gdy na jej drodze ma pojawić się Max. Osierocona w dzieciństwie dziewczynka najpierw trafia w grono pustynnych bandziorów, których przywódca odpowiada za śmierć jej matki, a po latach do Cytadeli rządzonej przez Wiecznego Joe i dołącza do szeregu jego wojowników, ale nie zapomina o wyrządzonej krzywdzie, która nie została ukarana.

Miller odwołuje się tu do różnych punktów swojej sagi. Tym, co napędza bohaterkę, jest jej dziedzictwo, które z jednej strony zaszczepia w niej wolę przetrwania i powrotu do 'domu', a z drugiej przepełnia ją potrzebą zemsty. To te elementy wprawiają w ruch ten film, co ma jednak swoją cenę. "Furiosa" ma dość nierówne tempo - jest jak rollercoaster, potrzebuje godziny, by przedstawić bohaterkę i się rozhulać, by potem dać nam jedną z najlepszych sekwencji akcji w ostatnich latach, nieco zwolnić, znowu przyspieszyć, i tak dalej, aż do wręcz powolnej kulminacji.

Nie brakuje jednak "Furiosie" zalet, które znamy z filmów Millera. Sceny akcji są spektakularne, pościgi dynamiczne, pełne świetnych akcji kaskaderów, spychających komputery na dalszy plan, a metaliczny warkot silników powoduje, że maszyny to nie tylko pojazdy, to bohaterowie, których charaktery da się określić. Kapitalnie pracuje tu kamera, często portretująca sytuację w długich ujęciach, w tym także w ruchu. Miller poszerza tu świat, który już nam przedstawił, mówi więcej o funkcjonujących w nim frakcjach. Pojazdy, urządzenia, lokacje, kostiumy i broń - wszystko to jest także niemal ucztą dla oczu miłośników filmowego designu. Jest znana poprzedniego filmu pustynna kolorystyka, są frazy muzyczne Toma Holkenborga, który cytuje swoją wcześniejszą ścieżkę dźwiękową, ale wprowadza także nowe elementy.

Są też bohaterowie, będący kimś więcej niż kierowcami. Świetnie sprawdza się tu Anya Taylor-Joy w roli tytułowej, przekonująco odgrywająca napędzające je emocje, ale też radząca sobie z wymagającymi scenami akcji. Świetnie jako jej partner Praetorian Jack wypada Tom Burke, mający w sobie coś z Maxa, charyzmę niczym małomówne gwiazdy kina lat 70., a jednym z najlepszych elementów filmu jest ich niedopowiedziany romans, rozgrywający się praktycznie bez słów, sprowadzający się do zarysowujących ich relacje scen akcji i spojrzeń. Także Chris Hemsworth zagrał tu kapitalnie, to chyba najbarwniejsza rola w jego karierze. Jako pustynny pirat, któremu brakuje tylko kapelusza i papugi, jest co prawda przerysowany niczym postać z kreskówki, ale idealnie pasuje do tego świata i roli, jaką odgrywa w fabule jego postać. Obsadę uzupełnia barwny korowód charakterystycznych postaci, tak typowych dla tej serii.

"Furiosa" ma mnóstwo zalet. Nie skupia się już aż tak na postapokaliptycznym szaleństwie, więcej uwagi poświęcając postaciom i ich motywacjom, przez co jest po prostu wolniejsza, a wspomniany rytm jest dość nierówny. Nierówne momentami też są efekty specjalne, gdy postaci z pierwszego planu dość nienaturalnie odcinają się na swoim tle. Pustynne pejzaże wyglądają pięknie, ale nie zawsze dobrze łączą się z tym, co znajduje się przed nimi.

Mimo wszystko "Furiosę" uznaję za świetny film i godne rozwinięcie cyklu. Widownia co prawda nie dopisała, co pod dużym znakiem zapytania stawia możliwość kolejnych kontynuacji, ale mam nadzieję że film złapie drugie życie w obiegu fizycznym i cyfrowym. Miller dobiega 80-tki i wigoru, fantazji i konsekwencji mogło by mu pozazdrościć wielu o połowę młodszych reżyserów. Na pewno ma jeszcze sporo do opowiedzenia. Oby miał ku temu okazje.



Autor recenzji jest redaktorem Polskiego Radia.

Opublikowano:



Furiosa: Saga Mad Max

Furiosa: Saga Mad Max

Premiera: Sierpień 2024
Oprawa: Blue Ray, DVD
Stron: 148 min.
Wydawnictwo: Galapagos
WASZA OCENA
Brak głosów...
TWOJA OCENA
Zagłosuj!

Komentarze

-Jeszcze nie ma komentarzy-